Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agnieszka Zielińska
Agnieszka Zielińska
|
aktualizacja

Chiński zakaz uderzy w europejską fotowoltaikę. "Polska i Unia nie są na to gotowe"

Podziel się:

Chiny chcą zakazać eksportu technologii dla fotowoltaiki. Zdaniem ekspertów uderzy to w tę branżę i inne sektory przemysłu, nie tylko w Polsce, ale także w Europie. Brak komponentów z Chin przełoży się także na wzrost cen. – Unia jest na to nieprzygotowana – mówią nasi rozmówcy.

Chiński zakaz uderzy w europejską fotowoltaikę. "Polska i Unia nie są na to gotowe"
Jeżeli dojdzie do zakazu eksportu technologii z Chin, wówczas branżę fotowoltaiki spotka kolejny cios (Unsplash, money.pl, Andreas Gücklhorn)

Dlaczego Chińczycy decydują się na tak radykalny krok? Kluczem do odpowiedzi na to pytanie jest unijny graniczny podatek węglowy (CBAM). Jego wprowadzenie ma wymusić na europejskich firmach kupowanie specjalnych certyfikatów za sprowadzanie dóbr takich jak: stal, żelazo czy cement z krajów, w których emisja CO2 nie jest tak kosztowna, jak w Unii Europejskiej.

Nowy podatek przełoży się także na wyższe ceny w energochłonnych sektorach, takich jak: produkcja stali, żelaza, cementu, aluminium, czy energii elektrycznej. Jak szacują analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, szczególnie uderzy to w Chiny, ale rykoszetem odbije się także na całej unijnej gospodarce.

Wiadomo już, że Chiny w odpowiedzi na unijny podatek, chcą zakazać eksportu technologii potrzebnych do wytwarzania ogniw dla paneli fotowoltaicznych. Tymczasem bez nich cały przemysł fotowoltaiczny praktycznie stanie. Chińczycy w 2021 roku odpowiadali bowiem za niemal 98 proc. globalnej produkcji płytek krzemowych, które są niezbędne do produkcji ogniw fotowoltaicznych, jak wynika z raportu China Photovoltaic Industry Association.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Ekstra-podatek od fotowoltaiki. Kto zapłaci? "Ustawa pisana na kolanie uderzy w całą branżę OZE"

"Obserwujemy przyspieszoną grę rynkową"

Chiny jako główny producent technologii fotowoltaicznych chcą utrzymać konkurencyjność i dominację na rynku, stąd może wynikać propozycja Ministerstwa Handlu Chin z końca grudnia 2022 roku o dodaniu kolejnych technologii, w tym płytek krzemowych do katalogu technologii ograniczonych w eksporcie. Producenci technologii, które znajdują się w tym katalogu, muszą wnioskować o wydanie specjalnych licencji, aby móc je eksportować i tym samym prowadzić produkcję poza Chinami – wyjaśnia money.pl Magdalena Maj, kierowniczka zespołu energii i klimatu w Polskim Instytucie Ekonomicznym.

Jej zdaniem w efekcie obserwujemy teraz przyspieszoną grę rynkową. - Biorąc pod uwagę czas i koszty poświęcone na rozwój wysoko zaawansowanych technologii, jakimi są płytki krzemowe, chęć ochrony ich eksportu nie powinna być zaskoczeniem - komentuje.

Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej (IEO) zauważa z kolei, że Chińczycy znajdują się teraz pod dużą presją. – Na razie wprowadzenie tego podatku przekłada się głównie na produkcję stali, nawozów, czy aluminium, ale również energii elektrycznej, która w stanowi duży koszt w produkcji krzemu i generuje najwyższy ślad węglowy w łańcuchu dostaw komponentów dla fotowoltaiki – tłumaczy w rozmowie z money.pl.

Dlaczego nowa danina stanowi dla Chin problem? Jak wyjaśnia prezes IEO, emisyjność chińskiego przemysłu jest wyższa niż tego w Europie. Chińczycy zdają sobie więc sprawę z tego, że będą musieli pokryć tę różnicę w postaci podatku.

Sytuację komplikuje fakt, że rynek fotowoltaiki w Europie jest praktycznie uzależniony od dostaw ogniw fotowoltaicznych z Chin, bo – jak już wspomnieliśmy – Chińczycy odpowiadają za większość tej produkcji na świecie. Za sprawą tak dużej dominacji w tym segmencie mogli również wpływać na ceny fotowoltaiki w Europie.

Jest szansa na uniezależnienie się od Chin?

Tymczasem pandemiawojna w Ukrainie pokazały, jak bardzo Europa jest uzależniona od chińskich komponentów. Problemy logistyczne z dostawami, które się wówczas pojawiły, skutkowały przestojami produkcyjnymi w zakładach bazujących na chińskich dostawach, co przełożyło się także na wzrost cen.

Szansą na uniezależnienie od Chin mogłoby być powstanie fabryk ogniw w Europie, w tym w Polsce. Dlatego w trakcie pandemii narodził się pomysł zbudowania fabryki produkującej ogniwa fotowoltaiczne w Polsce – mówi Grzegorz Wiśniewski.

Efektem tego było zarejestrowanie spółki Giga PV S.A. Jej celem ma być budowa w Polsce fabryki produkującej ogniwa fotowoltaiczne nowej generacji na dużą skalę. Cała inwestycja ma kosztować 0,5 mld zł. Plan zakłada, że fabryka będzie zatrudniać 200 pracowników i produkować 1 GW ogniw fotowoltaicznych rocznie.

– To jest jedna z inicjatyw, które umożliwiłby uniezależnienie się od dostaw z Chin. Mamy już wybraną lokalizację, a także technologicznego partnera, ale bez pomocy publicznej nie ruszymy. Najwcześniej próbna produkcja rozpocznie się pod koniec 2025 roku. Moim zdaniem obecna sytuacja może być więc paradoksalnie szansą na uniezależnienie się. W efekcie może nam to "wyjść na zdrowie" – tłumaczy Grzegorz Wiśniewski.

Dla branży fotowoltaiki to będzie ogromny cios

Inni nasi rozmówcy nie są jednak takimi optymistami. – Problem z chińskimi komponentami będzie dotyczyć nie tylko fotowoltaiki, ale zasadniczo całej światowej elektroniki, które produkcja jest uzależniona m.in. od krzemu. Produkuje się z niego nie tylko ogniwa fotowoltaiczne, ale także półprzewodniki i mikroczipy potrzebne do sterowania falownikami, które są elementem instalacji fotowoltaicznych. W związku z tym może pojawić się kolejny problem związany z ich brakiem, bo ich dostarczaniem też zajmują się chińskie firmy – zauważa przedstawiciel branży fotowoltaicznej, który woli pozostać anonimowy.

Jak zauważa w tej chwili o mikroczipy i mikroprocesory, toczy się zażarta, globalna walka zarówno na polu naukowym, jak i handlowym. Od jej wyniku zależy m.in., kto zdominuje przyszłość światowej gospodarki.

Nie jesteśmy przygotowani na tę wojnę nie tylko w Polsce, ale także w Europie – zauważa przedstawiciel branży. Dodaje, że jeżeli do tego jednak dojdzie, to będzie to ogromny cios dla branży fotowoltaicznej.

Na pytanie o to, czy fabryki fotowoltaiki zaczną teraz powstawać w Europie, odpowiada, że jak dotąd nie było do tego silnego bodźca. Według niego kwestia uniezależnienia się od dostaw z Chin na pewno nie jest jednak kwestią roku, czy dwóch, ale wielu lat. Jak przypomina, do tej pory produkcja ogniw fotowoltaicznych w Europie była nieopłacalna z uwagi na fakt, że Chińczycy wygrywali cenową konkurencję.

Wiele lat temu, gdy rynek fotowoltaiki w Europie się dopiero rozkręcał, takich fabryk w Europie było dużo więcej niż teraz, jednak większość z nich nie wytrzymała konkurencji cenowej z chińskimi firmami, ze względu na dużo niższe koszty produkcji w Państwie Środka – podkreśla nasz rozmówca.

Unia nie odrobiła lekcji z pandemii

Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, uważają jednocześnie, że Unia nie odrobiła lekcji, jeszcze z pandemii. Ich zdaniem Europa powinna brać teraz przykład z Amerykanów, którzy wyciągnęli wnioski i zaczęli sami produkować fotowoltaikę. W ubiegłym roku m.in. amerykańska spółka First Solar wydała 1,2 mld dol. na zwiększenie zdolności produkcyjnych paneli słonecznych w nowej fabryce na południowym wschodzie w Stanach Zjednoczonych, tworząc jednocześnie setki miejsc pracy.

Tymczasem dr inż. Stanisław M. Pietruszko, prezes Polskiego Towarzystwa Fotowoltaiki, uważa, że z powodu uzależnienia Europy od chińskich komponentów, chiński szantaż może być bardzo skuteczny. To z kolei może przełożyć się także na wzrost cen paneli fotowoltaicznych.

Trzeba mieć np. świadomość, że przenoszenie fabryk z Chin do Europy, nie jest proste teraz, bo chodzi nie tylko o przeniesienie sprzętu, ale także personelu naukowo-badawczego. Na świecie ekspertów w te dziedzinie jest niewielu i zazwyczaj są rozchwytywani – mówi dr inż. Stanisław M. Pietruszko.

Prezes Polskiego Towarzystwa Fotowoltaiki zwraca jednocześnie uwagę na fakt, że produkcja paneli fotowoltaicznych to jedno, a wytworzenie ogniw fotowoltaicznych to druga kwestia. – Ta część produkcji jest najbardziej kosztowna i pracochłonna, musi powstawać w sterylnych warunkach technologicznych. W Polsce nie było dotąd fabryki, która spełniałaby takie warunki – tłumaczy.

To już koniec boomu na fotowoltaikę?

Jeżeli ostatecznie dojdzie do zakazu eksportu technologii z Chin, będzie to kolejny cios w fotowoltaikę w ostatnim czasie. Od kwietnia 2022 roku weszły w życie nowe mniej korzystne zmiany dotyczące rozliczania nowych prosumentów. W efekcie prosumenci muszą teraz sprzedawać nadwyżki energii wprowadzane do sieci po cenie hurtowej, zaś za pobraną energię płacą tak jak inni odbiorcy.

Resort klimatu i środowiska tłumaczył, że zmiany w systemie rozliczeń prosumentów musiały nastąpić, bo dynamika przyrostu prosumentów była tak duża, że pojawiły się problemy z siecią. Przypomnijmy, sieć w starym systemie rozliczeń działa jak wirtualny magazyn, z którego w każdym momencie można pobrać energię niemal nie ponosząc kosztów takiego działania.

Boom na fotowoltaikę trwał do momentu wprowadzenia nowych zasad w 2022 roku. Do tego czasu Polacy masowo montowali fotowoltaikę w swoich domach, efektem tego jest dziś 1,2 mln prosumentów.

W tym kontekście warto dodać, że niedawno resort rozwoju zapowiedział także nowy rządowy program kierowany do prosumentów lokatorskich. Dofinansowanie wysokości 50 proc. kosztów inwestycji w instalację fotowoltaiczną otrzymają zarówno wspólnoty, jak i spółdzielnie mieszkaniowe. Ewentualne problemy z dostawami z Chin mogą mieć także wpływ na efekty nowego programu.

Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl