Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|

Polska branża gier: PlayWay, spółdzielnia producentów gier, chce iść na giełdę

0
Podziel się:

PlayWay to polska firma z nietypowym podejściem do produkowania gier. W przeciwieństwie do największych graczy nie skupia się na jednym tytule w ciągu roku. Firma w 2016 planuje wypuścić 30 gier, czyli dwa razy więcej niż w 2015 roku. W ramach spółki funkcjonuje kilkadziesiąt zespołów developerskich - dlatego firmę śmiało można nazywać inkubatorem. Co PlayWay oferuje młodym programistom i jak ich przyciąga? O tym w programie To się liczy opowiada prezes firmy Krzysztof Kostowski.

Polska branża gier: PlayWay, spółdzielnia producentów gier, chce iść na giełdę
(Money.pl)

PlayWay to polska firma z nietypowym podejściem do produkowania gier. W jej ramach funkcjonuje kilkadziesiąt zespołów deweloperskich - dlatego śmiało można ich nazywać inkubatorem. - Na każdą zainwestowaną złotówkę, do kasy wraca siedem złotych - mówi money.pl prezes firmy Krzysztof Kostowski. Gdy pytamy o dotacje od rządu, mówi, że wolałby zniesienie podatku CIT na pięć lat.

- Duże spółki przyzwyczaiły nas, że produkują jeden tytuł przez kilka lat. Ja nie chciałem ryzyka kłaść tylko na jedną grę, ale tworzyć dużo tytułów. Wizja była taka, żeby zacząć od razu pracę z 7-10 zespołami - tłumaczy prezes PlayWay.

- Inwestorzy mogą polubić tę wizję, ryzyko jest rozmyte, a niektóre produkcje już zarabiają. Mając w firmie kilka zespołów tworzących gry, produkt na miarę Angry Birds i jego sukcesu mogę stworzyć dopiero za dwanaście lat. Mając więcej gier w produkcji, skracam ten czas - wyjaśnia Kostowski.

W ramach firmy pod koniec 2015 r. funkcjonowały 44 zespoły tworzące gry, w całości finansowane przez PlayWay. Firma zapewnia marketing i później sprzedaż produktu. - Znalezienie pieniędzy nie jest problemem dla młodego twórcy gier. Jeżeli nie u nas, to środki znajdzie w jakimś funduszu inwestycyjnym. Ale chodzi o to, żeby grę wydać, żeby rynek grę zobaczył i ona mogła zarobić. To jest najważniejsze, marketing jest kluczem do sukcesu. Bardzo dobra gra może przepaść w gąszczu innych. My jesteśmy od tego, żeby sfinansować dewelopera, nakierować i sprawdzać, co robi - wyjaśnia Kostowski.

Co najciekawsze - rzadko to sami programiści zgłaszają swoje projekty. - Najczęściej starają się powtórzyć to, co już zrobił ktoś inny. A nam z kolei chodzi o coś innowacyjnego. Dlatego siadamy z zespołem na długie tygodnie, by opracować wizję. Dopiero wtedy rozpoczynamy pracę nad zespołem, bo najczęściej jest źle ułożony. Mniej więcej po czwartej grze zespół jest samodzielny i w zasadzie nas nie potrzebuje - mówi Kostowski.

Skąd na to wszystko pieniądze? Pierwsze udane produkcje pozwoliły sfinansować kolejne i w ten sposób firma się utrzymuje. - Nie potrzeba było żadnych kredytów. Średnia zyskowność to siedem razy. Na każdą zainwestowaną złotówkę wraca do kasy siedem złotych. Wszystkie pieniądze były reinwestowane w kolejne produkcje - mówi szef PlayWay.

Kostowski przyznał w money.pl, że spółka planuje debiut na giełdzie, ale na razie za wcześnie by mówić o terminach. - Interesujemy się giełdą papierów wartościowych. W najbliższym czasie te plany będą się krystalizować - zapewnił.

Gry napędzą gospodarkę?

W programie Kostowski odniósł się również do rządowych programów. Narodowe Centrum Badań i Rozwojów niedawno ogłosiło start akcji "Gameinn", w ramach której producenci gier mogą ubiegać się o dofinansowanie ich projektów. Budżet programu to 80 mln zł, twórcy mogą się ubiegać o od 500 tys. zł do nawet 20 mln zł.

- Jeśli dotacje będą przyznawane na zasadach opisanych w programie, czyli biorąc pod uwagę, gdzie projekt ma zarobić pieniądze, to jest dobry krok. Za te pieniądze powstanie na pewno dużo zespołów, Polska jest mekką tworzenia gier. Sami będziemy starali się o uzyskanie pieniędzy z tej puli, mieliśmy burzę mózgów ostatnio - wyjaśnia Kostowski.

A jeżeli nie pieniądze? - Moim największym marzeniem jest zniesienie CIT na pewien czas, wtedy byłbym wniebowzięty. Wolałbym, żeby te pieniądze zostały w firmie i mógłbym je dalej inwestować. Jeżeli taka sytuacja mogłaby trwać pięć lat, to mogłoby nie być w ogóle żadnych dotacji dla młodych zespołów - mówi Kostowski.

Zobacz także: Zobacz cały program To się liczy:
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)