poprzedni wątek | następny wątek | pl.soc.prawo |
2006-03-16 11:56 | Mandaty i presja urzędu - jak sobie radzić? | Jan |
W Trójmieście działa prężnie firma Renoma, którą wynajęto do kontroli biletów w komunikacji miejskiej. Są pracowici, aktywni, ale nasila się ich chciwość, czego skutkiem jest wpędzanie pasażerów w stresy. Wraz z zarządem ZKM przyjęli oni taktykę udawania głupiego i głuchego na logiczne argumenty. Ponieważ dotknęło toto mojej rodziny, zastanawiam się, czy da się uniknąć sądu, czy lepiej do tegoż sądu się udać. A o co chodzi, wyjaśniam. Jeśli pasażer chce mieć bilet miesięczny, kupuje go i dołącza do okładki ze swoim nazwiskiem i zdjęciem. To nie jest jednak dokument uprawniający do przejazdu. Aby nim się stał, należy osobiście na tym bileciku (2x2 cm) napisać numer okładki. Czasem osoba zapracowana zapomina to zrobić. Dawniej kontrolerzy tylko upominali. Obecnie wypisują mandaty, na których podają okoliczność, czyli brak numeru na bileciku. Co dalej? Otóż według przepisów pasażer taki musi się udać do biura Renomy i uiścić należność. Jeśli okaże dokument uprawniający do przejazdu, musi zapłacić jedynie koszty kontroli, czyli 14 zł. Jeśli nie okaże, musi zapłacić cały mandat. Jego wysokość to przy zapłacie w ciągu tygodnia - 90 zł, potem 140 zł. Jednak są dziwne wyjątki. Kiedy moja żona udała się tamże, odmówiono jej uznania biletu bez podania przyczyny. Kazano zapłacić cały mandat bądź złożyć odwołanie. Żona wybrała to drugie. Złożyła też kopię w ZKM. I oto mamy odpowiedź. Sam dyrektor ZKM się podpisał pod bzdurą. Według niego żona musi zapłacić mandat. Poniżej wyjaśnia, że mandatu można uniknąć, gdyby żona okazała dokument uprawniający do przejazdu. Ponieważ żona przesłała mu już wcześniej dowód na to, że bilet podpisany okazała, całe pismo jest chyba jakaś prowokacją. Naszą opinię poparł rzecznik praw konsumenta. Wygląda na to, że sąd będzie miał zajęcie, całkiem zbędne, bo według rzecznika praw konsumenta sprawa jest przesądzona na naszą korzyść. Ciekawią mnie przyczyny, dla których tak się dzieje. Przecież miasto nic nie straciło, bilet został wykupiony. Chyba chodzi o wyłudzenie tego mandatu. Swoją drogą to nie jest w porządku, żeby trzeba było samemu dowodzić, że się nie jest oszustem. Tylu jest urzędników, a jakoś nie mogą wymyślić innego sposobu na takie dokumentowanie zapłaty za przejazd, które nie będzie wzbudzało wątpliwości. Inercja przerażająca. Czy może ktoś z PT Dyskutantów ma pomysł na wygaszenie tego sporu (bezmandatowe)? Jan -- |
2006-03-16 12:12 | Re: Mandaty i presja urzędu - jak sobie | Michał_\Kaczor\_Niemczak |
On 3/16/2006 11:56 AM, Jan wrote: > Czy może ktoś z PT Dyskutantów ma pomysł na wygaszenie tego sporu (bezmandatowe)? Napisać pismo odwoławcze do dyrektora cytując przepis mówiący o w/w opłacie w wysokości 14 zł w zaistniałej sytuacji. Jak nie pomoże napisać wprost, że w takim wypadku spotkacie się w sądzie i tyle. Z głąbami trzeba rzeczowo i krótko nie wdając się w dywagacje. Kaczor -- Łączę pozdrowienia .....i różne inne wyrazy kaczor@NO_SPAMplug.atn.pl http://przemysl.net.pl/kaczor |
||
2006-03-16 12:15 | Re: Mandaty i presja urzędu - jak sobie | Samotnik |
> Jeśli pasażer chce mieć bilet miesięczny, kupuje go i dołącza do okładki ze > swoim nazwiskiem i zdjęciem. To nie jest jednak dokument uprawniający do > przejazdu. Aby nim się stał, należy osobiście na tym bileciku (2x2 cm) napisać > numer okładki. Czasem osoba zapracowana zapomina to zrobić. No to przecież problem tej osoby, a nie kontrolera ani MPK. > Ciekawią mnie przyczyny, dla których tak się dzieje. Przecież miasto nic nie > straciło, bilet został wykupiony. Ale widzisz - sugerujesz, że to bilet na okaziciela. Z opisu wynika jednak, że to bilet imienny. Numer legitymacji należy na nim napisać nie dlatego, żeby ładnie wyglądał, tylko aby był przypisany do konkretnej osoby. Niepodpisany wyjmujesz z portfela po powrocie pracy i dajesz żonie żeby pojechała na zakupy, a żona wieczorem synowi na wyjście do knajpy. Intencja przewoźnika jest dokładnie odwrotna i dlatego trzeba podpisać. Bilety na okaziciela są na ogół droższe. > Chyba chodzi o wyłudzenie tego mandatu. To nie jest mandat. -- Samotnik http://www.bizuteria-artystyczna.pl/ |
||
2006-03-16 14:31 | Re: Mandaty i presja urzędu - jak sobie | Samotnik |
> Jednak są dziwne wyjątki. Kiedy moja żona udała się tamże, odmówiono jej uznania > biletu bez podania przyczyny. Kazano zapłacić cały mandat bądź złożyć odwołanie. > Żona wybrała to drugie. Złożyła też kopię w ZKM. I oto mamy odpowiedź. Sam > dyrektor ZKM się podpisał pod bzdurą. Według niego żona musi zapłacić mandat. > Poniżej wyjaśnia, że mandatu można uniknąć, gdyby żona okazała dokument > uprawniający do przejazdu. Ponieważ żona przesłała mu już wcześniej dowód na to, > że bilet podpisany okazała, całe pismo jest chyba jakaś prowokacją. Naszą opinię > poparł rzecznik praw konsumenta. Wygląda na to, że sąd będzie miał zajęcie, > całkiem zbędne, bo według rzecznika praw konsumenta sprawa jest przesądzona na > naszą korzyść. Aczkolwiek w meritum sprawy to muszę przyznać, że temat nie jest jednoznaczny. Trzeba by przytoczyć regulamin przewoźnika i to, jak tam jest dokładnie określony zapis o przedstawieniu biletu. Bo: 1. żona jechała bez ważnego biletu przy sobie. Jest to fakt bezsporny, stwierdzony przez kontrolera i pewnie dodatkowo potwierdzony przez żonę 2. w zależności od zapisu w regulaminie, żona może przedstawić w określonym terminie albo ważny bilet, albo bilet WAŻNY W MOMENCIE PRZEJAZDU. Jeśli to pierwsze, to jest to luka na niekorzyść przewoźnika, którego w tym momencie wszyscy będą robić w bolka. Jeśli to drugie, to na żonie spoczywa ciężar dowodu, że w tamtym czasie posiadała bilet z wpisanym numerem legitymacji, tyle że zostawiła w domu, a ze sobą wzięła drugi bilecik bez wpisanego numeru... Przedstawienie w późniejszym czasie biletu z wpisanym numerkiem tego nie dowodzi samo z siebie. Mogła przecież wpisać później. -- Samotnik |
||
2006-03-16 16:07 | Re: Mandaty i presja urzędu - jak sobie | kotlety |
Samotnik napisał: > Aczkolwiek w meritum sprawy to muszę przyznać, że temat nie jest > jednoznaczny. Trzeba by przytoczyć regulamin przewoźnika i to, jak tam > jest dokładnie określony zapis o przedstawieniu biletu. Bo: > > 1. żona jechała bez ważnego biletu przy sobie. Jest to fakt bezsporny, > stwierdzony przez kontrolera i pewnie dodatkowo potwierdzony przez > żonę > > 2. w zależności od zapisu w regulaminie, żona może przedstawić w > określonym terminie albo ważny bilet, albo bilet WAŻNY W MOMENCIE > PRZEJAZDU. Jeśli to pierwsze, to jest to luka na niekorzyść > przewoźnika, którego w tym momencie wszyscy będą robić w bolka. > Jeśli to drugie, to na żonie spoczywa ciężar dowodu, że w tamtym > czasie posiadała bilet z wpisanym numerem legitymacji, tyle że > zostawiła w domu, a ze sobą wzięła drugi bilecik bez wpisanego > numeru... Przedstawienie w późniejszym czasie biletu z wpisanym > numerkiem tego nie dowodzi samo z siebie. Mogła przecież wpisać później. Przepisy dopuszczają wpisanie numerka poźniej. Tak tylko można wytłumaczyć przepis przytoczony przez dyrektora. Otóż mówi on, że pasażer, który przedstawi ważny dokument uprawniający do przejazdu w ciągu 7 dni - uwaga - W SIEDZIBIE ORGANU UPRAWNIONEGO - musi zapłacić tylko koszty manipulacyjne. Czyli jest tu tak samo traktowany ktoś, kto biletu nie ma ze sobą w momencie jazdy i kontroli, jak i ten, kto zapomni wpisać numer na bilecie. Przecież ten pierwszy może nie mieć biletu w ogóle i kupić go dopiero po kontroli. Ten drugi ma dowód na kupno już w chwili kontroli, ma bilet, tyle że według regulaminu nieważny. Ale ma, więc musiał go przecież kupić! Kogo byś surowiej ukarał? Ja nie wiem, zapomnieć biletu też można. Ale kupić po kontroli także. Jeśli przepis traktuje ich jednakowo, przewoźnik też powinien. Jan |
||
2006-03-16 18:04 | Re: Mandaty i presja ur | futszaK |
16 Mar 2006 11:56:00 +0100, użyszkodnik "Jan" napisał: > W Trójmieście działa prężnie firma Renoma, którą wynajęto do kontroli biletów w > komunikacji miejskiej. Są pracowici, aktywni, ale nasila się ich chciwość, czego > skutkiem jest wpędzanie pasażerów w stresy. Wraz z zarządem ZKM przyjęli oni > taktykę udawania głupiego i głuchego na logiczne argumenty. Ponieważ dotknęło > toto mojej rodziny, zastanawiam się, czy da się uniknąć sądu, czy lepiej do > tegoż sądu się udać. A o co chodzi, wyjaśniam. ja bym ich totalnie olał i czekał na sprawe sądową, szkoda cennego czasu ci co najgłosniej krzyczą i najbardziej straszą są najmniej chętni do podawania do sądu -- futszaK 601061867 Bez dofinansowania pociągów trzeba ułożyć jednak rozkład jazdy pod pasażerów,a nie pod kolejarzy dojeżdżających do pracy |
||
2006-03-16 11:56 | Mandaty i presja urzędu - jak sobie radzić? | Jan |
W Trójmieście działa prężnie firma Renoma, którą wynajęto do kontroli biletów w komunikacji miejskiej. Są pracowici, aktywni, ale nasila się ich chciwość, czego skutkiem jest wpędzanie pasażerów w stresy. Wraz z zarządem ZKM przyjęli oni taktykę udawania głupiego i głuchego na logiczne argumenty. Ponieważ dotknęło toto mojej rodziny, zastanawiam się, czy da się uniknąć sądu, czy lepiej do tegoż sądu się udać. A o co chodzi, wyjaśniam. Jeśli pasażer chce mieć bilet miesięczny, kupuje go i dołącza do okładki ze swoim nazwiskiem i zdjęciem. To nie jest jednak dokument uprawniający do przejazdu. Aby nim się stał, należy osobiście na tym bileciku (2x2 cm) napisać numer okładki. Czasem osoba zapracowana zapomina to zrobić. Dawniej kontrolerzy tylko upominali. Obecnie wypisują mandaty, na których podają okoliczność, czyli brak numeru na bileciku. Co dalej? Otóż według przepisów pasażer taki musi się udać do biura Renomy i uiścić należność. Jeśli okaże dokument uprawniający do przejazdu, musi zapłacić jedynie koszty kontroli, czyli 14 zł. Jeśli nie okaże, musi zapłacić cały mandat. Jego wysokość to przy zapłacie w ciągu tygodnia - 90 zł, potem 140 zł. Jednak są dziwne wyjątki. Kiedy moja żona udała się tamże, odmówiono jej uznania biletu bez podania przyczyny. Kazano zapłacić cały mandat bądź złożyć odwołanie. Żona wybrała to drugie. Złożyła też kopię w ZKM. I oto mamy odpowiedź. Sam dyrektor ZKM się podpisał pod bzdurą. Według niego żona musi zapłacić mandat. Poniżej wyjaśnia, że mandatu można uniknąć, gdyby żona okazała dokument uprawniający do przejazdu. Ponieważ żona przesłała mu już wcześniej dowód na to, że bilet podpisany okazała, całe pismo jest chyba jakaś prowokacją. Naszą opinię poparł rzecznik praw konsumenta. Wygląda na to, że sąd będzie miał zajęcie, całkiem zbędne, bo według rzecznika praw konsumenta sprawa jest przesądzona na naszą korzyść. Ciekawią mnie przyczyny, dla których tak się dzieje. Przecież miasto nic nie straciło, bilet został wykupiony. Chyba chodzi o wyłudzenie tego mandatu. Swoją drogą to nie jest w porządku, żeby trzeba było samemu dowodzić, że się nie jest oszustem. Tylu jest urzędników, a jakoś nie mogą wymyślić innego sposobu na takie dokumentowanie zapłaty za przejazd, które nie będzie wzbudzało wątpliwości. Inercja przerażająca. Czy może ktoś z PT Dyskutantów ma pomysł na wygaszenie tego sporu (bezmandatowe)? Jan -- |
||
2006-03-16 12:12 | Re: Mandaty i presja urzędu - jak sobie | Michał_\Kaczor\_Niemczak |
On 3/16/2006 11:56 AM, Jan wrote: > Czy może ktoś z PT Dyskutantów ma pomysł na wygaszenie tego sporu (bezmandatowe)? Napisać pismo odwoławcze do dyrektora cytując przepis mówiący o w/w opłacie w wysokości 14 zł w zaistniałej sytuacji. Jak nie pomoże napisać wprost, że w takim wypadku spotkacie się w sądzie i tyle. Z głąbami trzeba rzeczowo i krótko nie wdając się w dywagacje. Kaczor -- Łączę pozdrowienia .....i różne inne wyrazy kaczor@NO_SPAMplug.atn.pl http://przemysl.net.pl/kaczor |
||
2006-03-16 12:15 | Re: Mandaty i presja urzędu - jak sobie | Samotnik |
> Jeśli pasażer chce mieć bilet miesięczny, kupuje go i dołącza do okładki ze > swoim nazwiskiem i zdjęciem. To nie jest jednak dokument uprawniający do > przejazdu. Aby nim się stał, należy osobiście na tym bileciku (2x2 cm) napisać > numer okładki. Czasem osoba zapracowana zapomina to zrobić. No to przecież problem tej osoby, a nie kontrolera ani MPK. > Ciekawią mnie przyczyny, dla których tak się dzieje. Przecież miasto nic nie > straciło, bilet został wykupiony. Ale widzisz - sugerujesz, że to bilet na okaziciela. Z opisu wynika jednak, że to bilet imienny. Numer legitymacji należy na nim napisać nie dlatego, żeby ładnie wyglądał, tylko aby był przypisany do konkretnej osoby. Niepodpisany wyjmujesz z portfela po powrocie pracy i dajesz żonie żeby pojechała na zakupy, a żona wieczorem synowi na wyjście do knajpy. Intencja przewoźnika jest dokładnie odwrotna i dlatego trzeba podpisać. Bilety na okaziciela są na ogół droższe. > Chyba chodzi o wyłudzenie tego mandatu. To nie jest mandat. -- Samotnik http://www.bizuteria-artystyczna.pl/ |
||
2006-03-16 14:31 | Re: Mandaty i presja urzędu - jak sobie | Samotnik |
> Jednak są dziwne wyjątki. Kiedy moja żona udała się tamże, odmówiono jej uznania > biletu bez podania przyczyny. Kazano zapłacić cały mandat bądź złożyć odwołanie. > Żona wybrała to drugie. Złożyła też kopię w ZKM. I oto mamy odpowiedź. Sam > dyrektor ZKM się podpisał pod bzdurą. Według niego żona musi zapłacić mandat. > Poniżej wyjaśnia, że mandatu można uniknąć, gdyby żona okazała dokument > uprawniający do przejazdu. Ponieważ żona przesłała mu już wcześniej dowód na to, > że bilet podpisany okazała, całe pismo jest chyba jakaś prowokacją. Naszą opinię > poparł rzecznik praw konsumenta. Wygląda na to, że sąd będzie miał zajęcie, > całkiem zbędne, bo według rzecznika praw konsumenta sprawa jest przesądzona na > naszą korzyść. Aczkolwiek w meritum sprawy to muszę przyznać, że temat nie jest jednoznaczny. Trzeba by przytoczyć regulamin przewoźnika i to, jak tam jest dokładnie określony zapis o przedstawieniu biletu. Bo: 1. żona jechała bez ważnego biletu przy sobie. Jest to fakt bezsporny, stwierdzony przez kontrolera i pewnie dodatkowo potwierdzony przez żonę 2. w zależności od zapisu w regulaminie, żona może przedstawić w określonym terminie albo ważny bilet, albo bilet WAŻNY W MOMENCIE PRZEJAZDU. Jeśli to pierwsze, to jest to luka na niekorzyść przewoźnika, którego w tym momencie wszyscy będą robić w bolka. Jeśli to drugie, to na żonie spoczywa ciężar dowodu, że w tamtym czasie posiadała bilet z wpisanym numerem legitymacji, tyle że zostawiła w domu, a ze sobą wzięła drugi bilecik bez wpisanego numeru... Przedstawienie w późniejszym czasie biletu z wpisanym numerkiem tego nie dowodzi samo z siebie. Mogła przecież wpisać później. -- Samotnik |
nowsze | 1 2 | starsze |
Tytuł | Autor | Data |
---|---|---|
Adwokat z urzędu |
Darek | 2005-12-15 22:19 |
Mandaty i presja urzędu - jak sobie radzić? |
Jan | 2006-03-16 11:56 |
obrońca z urzędu |
łysy | 2006-05-10 07:51 |
Jak poradzić sobie ze spammerem? |
Jontek | 2006-06-24 17:59 |
jak poradzic sobie z osoba ktora wypisuje anonimy??? |
Jacek | 2006-10-25 13:00 |
kilka fotoradarow pod rzad i mandaty, jak to jest |
szerszen | 2006-11-10 14:51 |
mandaty..? |
cangre | 2006-12-25 13:58 |
Mandaty |
Kolajarzyk | 2007-03-22 13:34 |
odszkodowania z Urzędu Miasta |
Darek | 2007-04-28 22:35 |
Cennik sobie, billing sobie... |
Jarosław_Rafa | 2007-05-14 20:51 |