Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dyrektywa o pracownikach delegowanych. Unijna komisarz broni projektu zmian

0
Podziel się:

Propozycja zmian w unijnej dyrektywie o pracownikach delegowanych ma na celu lepszą ochronę ich praw oraz wyrównanie warunków konkurowania na wspólnym rynku - przekonuje komisarz UE ds. zatrudnienia Marianne Thyssen, broniąc się przed krytyką m.in. z Polski.

Dyrektywa o pracownikach delegowanych. Unijna komisarz broni projektu zmian
(Fotolia.com)

Dzięki tej dyrektywie Polacy, którzy wyjeżdżaliby na delegację do innych krajów Unii, mieliby prawo do lokalnej, często dużo wyższej, pensji.

Thyssen nie zgadza się też z zarzutami, że jej propozycja nie jest zgodna z unijną zasadą pomocniczości, stanowiącą, że UE nie powinna regulować spraw, które mogą być lepiej rozwiązane przez same kraje członkowskie. We wtorek polski Sejm przyjął uchwałę, w której uznał, że zaproponowana przez KE zmiana dyrektywy o pracownikach delegowanych zasadę tę narusza.

- Wiem, że są negatywne reakcje na naszą propozycję, szczególnie w krajach członkowskich z Europy Środkowej i Wschodniej. Mówi się, że nie jest ona dobra dla konkurencyjności firm z tych krajów. Ale Komisja jest przekonana, że nasza propozycja przede wszystkim zapewni lepszą ochronę praw pracowników delegowanych, których wynagrodzenia będą wyższe. A dzięki temu, patrząc z perspektywy państw członkowskich, zwiększą się także wpływy do systemów zabezpieczenia społecznego i wpływy podatkowe w krajach pochodzenia pracowników delegowanych - powiedziała Thyssen na spotkaniu z dziennikarzami.

- Konkurencyjność to więcej niż tylko konkurowanie niskimi kosztami. Liczą się także jakość, innowacje, motywacja i kwalifikacje pracowników - dodała.

- Jestem przekonana, że nasza propozycja jest zrównoważona - podkreśliła. Jej zdaniem obecnie w wielu krajach UE jest "presja na obniżanie standardów socjalnych". - My chcemy wywierać presję na ich podwyższanie - dodała.

Przyjęty przez KE 8 marca projekt zmiany dyrektywy o pracownikach delegowanych zakłada, że pracownik wysłany przez pracodawcę do innego kraju UE powinien mieć prawo do takiego samego wynagrodzenia, jak pracownik lokalny, a nie tylko do płacy minimalnej. Miałby otrzymywać np. premie czy dodatki przysługujące pracownikom lokalnym. Byłby też objęty układami zbiorowymi dotyczącymi sektora, w którym pracuje. Według propozycji, gdy okres delegowania pracownika przekroczy 2 lata, powinien on być w pełni objęty przez prawo pracy kraju goszczącego.

Zmiany te mają pomóc w walce z tzw. dumpingiem socjalnym, czyli sytuacją, gdy pracownicy z innych, biedniejszych krajów UE, pracują w innym państwie członkowskim za dużo niższe wynagrodzenia, niż pracownicy lokalni. - Czasami różnica ta sięga 50 proc. - powiedziała Thyssen.

Z Polski pochodzi najwięcej pracowników delegowanych w UE; w 2014 r. było to prawie 430 tysięcy na 1,9 mln. Polskie władze uważają, że zmiany w unijnych przepisach będą niekorzystne dla polskich firm, świadczących usługi w innych krajach unijnych, które konkurują przede wszystkim niższą ceną. Tę opinię potwierdził polski Sejm w przyjętej we wtorek uchwale. Uznał także, że decyzje dotyczące uregulowania zasad wynagradzania pracowników delegowanych powinny być regulowane na poziomie krajowym, bez zmian w obecnie obowiązującym tekście dyrektywy. Posłowie powołali się na unijną zasadę pomocniczości.

Jeżeli zdanie to podzieli jedna trzecia izb parlamentarnych w krajach UE, to KE będzie musiała ponownie przeanalizować swój projekt. Jest to tzw. procedura żółtej kartki.

- Jak na razie nie dostaliśmy żółtej kartki - powiedziała Thyssen. - Naszym zdaniem propozycja jest zgodna z zasadą pomocniczości, zapisaną w Traktacie UE. Przepisy o delegowaniu pracowników przecież już istnieją, to nie jest coś nowego. Nie widzę zatem jasnych argumentów, by były one niezgodne z zasadą pomocniczości.

Zdaniem Thyssen wdrożenie propozycji może spowodować, że liczba pracowników delegowanych w UE będzie rosła wolniej niż w ostatnich latach. Według danych KE w latach 2010-2014 wzrost ten wyniósł 45 proc. - Jednak z naszej analizy wynika, że nie powstrzyma to mobilności pracowników w Unii - dodała Thyssen.

Pracownicy oddelegowani stanowią zaledwie 0,7 proc. siły roboczej w UE, jednak w zależności od sektora i kraju ich liczba może być większa. W sektorze budowlanym zatrudnionych jest 43,7 proc. pracowników oddelegowanych. Ich odsetek jest też duży w przemyśle wytwórczym (21,8 proc.). Kolejne sektory to edukacja oraz służba zdrowia i usługi społeczne (13,5 proc.), usługi dla biznesu (10,3 proc.). Niemcy, Francja i Belgia to kraje, w których pracuje najwięcej pracowników oddelegowanych. Z kolei Polska, Niemcy i Francja to państwa, z których wysyła się najwięcej pracowników za granicę.

wiadomości
gospodarka
kadry
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)