Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krystian Rosiński
Krystian Rosiński
|

Toruń. "W tym lokalu nie obsługujemy policjantów". Burza po plakacie na drzwiach restauracji

2585
Podziel się:

W toruńskim lokalu posiłku nie zamówią policjanci i ich rodziny, o czym informuje plakat powieszony na drzwiach restauracji. Decyzja restauratora podzieliła klientów na dwa obozy - popierających i krytykujących ten pomysł. - Nie ma przyzwolenia na fizyczne i werbalne ataki na policjantów i ich rodziny - odpowiada biuro prasowe KGP.

Toruń. "W tym lokalu nie obsługujemy policjantów". Burza po plakacie na drzwiach restauracji
Toruń. Na drzwiach restauracji "Byczy Burger" pojawiła się informacja, że lokal nie obsługuje policjantów. (Unsplash.com, Facebook, Prudence Earl, Byczy Burger)

Aktualizacja 03.03.2021 r.

"W tym lokalu nie obsługujemy funkcjonariuszy policji i ich rodzin" - taka informacja znalazła się na drzwiach toruńskiej restauracji "Byczy Burger". Decyzję tę właściciel uzasadnia działaniami służb na protestach, a także wizytami u tych przedsiębiorców, którzy zdecydowali się otworzyć swoje lokale pomimo lockdownu.

- Ta akcja ma pokazać nasze niezadowolenie wywołane zachowaniem policjantów wobec ludzi na ulicach, na strajkach. Tym, co oni robią, jak traktują ludzi. Jeżeli nie ma możliwości, żeby policjanci odpowiedzieli w inny sposób, to w ten sposób chciałem wyrazić swoje niezadowolenie - mówi money.pl właściciel "Byczego Burgera", który pozostawił swoje dane osobowe do wiadomości redakcji.

Burza w internecie

Akcja podzieliła internautów. Część deklaruje, że więcej w burgerowni już nie zje, a część - wręcz przeciwnie. Poparcie lub sprzeciw użytkownicy deklarują za sprawą oceny restauracji na Facebooku lub na Google'u. Jedną gwiazdkę na pięć przyznają sympatyzujący z policjantami, a pięć na pięć - z restauratorem. Krytyki na żywo właściciel restauracji jednak nie usłyszał.

Zobacz także: Będzie kaucja na butelki. Wiceminister składa jasną deklarację

- Nie miałem ani jednej sytuacji, żeby ktoś przyszedł do restauracji i powiedział nam prosto w oczy jakikolwiek negatywny komentarz. Słyszymy wyłącznie słowa wsparcia i słowa uznania za odwagę - wyjaśnia.

- Nie miałem też żadnego telefonu, w którym ktoś dałby upust emocjom. W jednym przypadku zadzwonił emerytowany policjant z innego miasta, z którym bardzo kulturalnie porozmawialiśmy i choć nie zgadzaliśmy się we wszystkich kwestiach, to doszliśmy do wielu wspólnych wniosków - opowiada restaurator.

Przytacza też historię klienta, który przez telefon zamówił najdroższego burgera i dodatki, ale zamówienia nie chciał odebrać. Zapłacił za nie i wytłumaczył, że chociaż w ten sposób może wspomóc restaurację.

Policja przywołuje przepis kodeksu wykroczeń

Na naszą prośbę o komentarz zareagował podkomisarz Antoni Rzeczkowski z Wydziału Prasowo-Informacyjnego biura Komunikacji Społecznej Komendy Głównej Policji. "Nie komentujemy spraw hipotetycznych" - czytamy w nadesłanej odpowiedzi.

"Policjanci codziennie przeprowadzają ok. 16 tys. interwencji, wiele z nich związanych jest z ratowaniem życia i zdrowia, często z narażeniem życia policjantów. Jakiekolwiek ataki słowne czy fizyczne na policjantów nie mogą być tolerowane, a ich sprawcy będą pociągani do odpowiedzialności prawnej" - czytamy w odpowiedzi.

"Kierownictwo polskiej Policji zawsze broniło i będzie bronić policjantów postępujących zgodnie z prawem. Zdecydowanie przeciwstawiamy się takim zachowaniom, jasno podkreślając, iż nie ma przyzwolenia Komendanta Głównego Policji ani kierownictwa polskiej na fizyczne i werbalne ataki na policjantów i ich rodziny, a także szykany czy dyskryminację" - czytamy dalej.

Podkom. Rzeczkowski przywołuje również artykuł 135 Kodeksu wykroczeń. Mówi on o tym, że osoba, która zajmuje się "sprzedażą towarów w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym" ukrywa przed klientem towar na sprzedaż lub też "umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru", podlega karze grzywny.

Właściciel brał udział w proteście przedsiębiorców

Skąd zatem decyzja przedsiębiorcy o takiej formie protestu? Właściciel restauracji tłumaczy, że brał udział w jednym z protestów przedsiębiorców w Warszawie. Jak przekonuje, w czasie jego trwania stracił maseczkę, którą miał wcześniej na twarzy.

- Kiedy pojawiły się komunikaty nawołujące do rozejścia się, to chciałem się do nich dostosować. Poprosiłem policjantów o możliwość opuszczenia miejsca. Policjanci mnie zlekceważyli i po dyskusji z jednym z funkcjonariuszy - w której nie byłem napastliwy ani roszczeniowy, ani nie wyzywałem nikogo - policjanci rozstąpili się i wciągnęli mnie do radiowozu z tłumu - opowiada przedsiębiorca.

Z jego opowieści wynika, że w radiowozie spędził kilka godzin, a następnie został przewieziony na komisariat do innego miasta. Całość trwała ok. 5 godzin.

- Wylądowałem na komendzie w celu złożenia zeznań i podpisania protokołów, ponieważ odmówiłem przyjęcia mandatu. A na komendzie żaden z policjantów nie miał maseczki - przypomina sobie nasz rozmówca.

- Po wszystkim pozostawiono mnie w innym mieście. Moja prośba o przewiezienie mnie do Warszawy, bo tam został mój samochód, została zlekceważona - dodaje.

W tej sprawie także zwróciliśmy się do wydziału prasowego Komendy Głównej Policji z pytaniami, jak wyglądały procedury w przypadku osób biorących udział w protestach przedsiębiorców, które odbywały się w ubiegłym roku, a także, czy zdarzały się przypadki, że protestujący trafiali do komisariatów poza Warszawą.

Zostaliśmy jednak odesłani do stołecznego komisariatu. Odpowiedź na pytania przysłała nam mł. asp. Irmina Sulich z Wydziału Komunikacji Społecznej Komendy Stołecznej Policji.

"Z uwagi na dużą ogólność pierwszej części pytań nie mam możliwości weryfikacji informacji. W przypadku zgromadzeń osoby wielokrotnie trafiały do różnych jednostek, w których funkcjonują pomieszczenia dla osób zatrzymanych, wynika to z chociażby ilości osób zatrzymanych. Należy wspomnieć, że na policji nie spoczywa obowiązek odwiezienia osób do miejsca zatrzymania lub do miejsca wskazanego" - czytamy w odpowiedzi.

- Jeżeli przyjdzie do mnie policjant, który nie założył munduru, to ja się będę z tego bardzo cieszyć, bo to może znaczyć, że się go wstydzi. A być może nie identyfikuje się tymi funkcjonariuszami, którzy robią te rzeczy, które wywołują mój sprzeciw - mówi właściciel "Byczego Burgera".

- Jeżeli przychodzi do mnie mimo całej tej sytuacji, to ja nie jestem w stanie nic z tym zrobić, ale czuję w tym momencie, że stanęło na moim. Ale nie będę przeprowadzać żadnych śledztw, kto jest kim. Każdego traktuję tak samo i nie będę podejrzliwie traktować swoich klientów - kończy.

W połowie 2019 roku Trybunał Konstytucyjny - na wniosek ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry - orzekał w sprawie konstytucyjności art. 138 Kodeksu wykroczeń. TK ocenił, artykuł ten jest niezgodny z Konstytucją.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(2585)
nick
2 tyg. temu
Policja ci nie POmoże a zaszkodzić może !
Gregory
3 tyg. temu
Brawo dla właściciela lokalu
Ania
2 miesiące temu
U mnie w Bytomiu co drugi lokal nie obsługuje milicjantów bo nie musi.Jest jedna milicyjna jadłodalnia gdzie stołują się same milicjanty
Harry
rok temu
Bedziemy was traktowac jak wy NAS traktujecie. Zrozumiecie jaka potega jest suweren. Biedactwa policyjne. Zawsze przez wszystkich krzywdzeni ojojoj. Do obiadu to najwyzej wam napluc mozna. Smacznego
Polak
2 lata temu
Toc w Toruniu Komendant Miejski Policji MAŁY MACIEJ jest na usługach PISU I RYDZYKA !!! WSZYSTKIE AFERY W TORUNIU SĄ ZAMIATANE POD DYWAN !!!
...
Następna strona