Reforma z października 2014 roku sprawiła, że już od przyszłego roku każdy zatrudniony na umowę zlecenie, będzie musiał odprowadzić składki do ZUS przynajmniej od kwoty wynagrodzenia minimalnego (w 2015 roku wynosi ono 1750 złotych). Do tej pory zleceniodawcy obchodzili przepisy, na czym najbardziej ucierpieli ci, którzy pracują w oparciu o taką formę umowy.
Umowa zlecenie to jeden z typów tak zwanych _ umów śmieciowych _, które często są stosowane zamiast tradycyjnego etatu. Jak rozpoznać stosunek pracy, charakterystyczny właśnie dla zatrudnienia na podstawie umowy o pracę? Istnieje on w przypadku, kiedy praca jest wykonywana:
- osobiście,
- w określonym przez zleceniodawcę miejscu,
- w określonych przez zleceniodawcę stałych godzinach,
- pod kierownictwem zleceniodawcy,
- za comiesięcznym wynagrodzeniem.
Jeśli zatrudnienie pracownika spełnia wszystkie wymienione wyżej warunki, to można stwierdzić, że występuje w tej sytuacji stosunek pracy. Jeśli mimo to formą zatrudnienia jest umowa zlecenie, to zatrudniony może zainterweniować w Państwowej Inspekcji Pracy, która może uznać aktualną formę zatrudnienia za nielegalną i nakazać podpisanie z pracownikiem umowy o pracę.
Tak było dotychczas
Firmy wybierają zatrudnianie na podstawie umowy zlecenia, bo jest dużo tańsze niż klasyczny etat. W wielu przypadkach można tak ją skonstruować, żeby składki odprowadzane za pracownika do ZUS były minimalne, tak jak późniejsza emerytura takiego zleceniobiorcy. Wystarczyło na przykład podzielić umowę na kilka mniej płatnych, bo składki odprowadzane były tylko od jednej z nich.
Z końcem roku jednak taka możliwość się skończy, bo tak zdecydował Sejm w październiku ubiegłego roku. Zleceniobiorcy potrącone zostaną składki na ubezpieczenia społeczne od każdej umowy, aż do kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę (w 2015 roku jest to 1750 złotych brutto).
Ponieważ obciążenie składkami ZUS nie dotyczy tylko pensji pracownika, ale swoje musi dołożyć też pracodawca (więcej na ten temat przeczytasz tutaj)
, to zmiana w przepisach dotknie również przedsiębiorców. Za pracownika z przykładu zapłaci on w przyszłym roku nie 32,52 (jak dotychczas), ale aż 292,68 zł. Nic wiec dziwnego, że przedstawiciele biznesu o takiej reformie wypowiadają się sceptycznie.
Czytaj więcej w Money.pl