Money.plFirmaGrupa pl.soc.prawo

Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC

poprzedni wątek | następny wątek pl.soc.prawo
2007-10-18 10:50 Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC boukun
Taki e-mail dostalem:

DEKLARACJA
Tel Aviv 07.10.2007

Ja, Meir Bar (Brandwain) urodzony 17 pazdziernika 1951 w Polsce w
Warszawie zamieszkaly w Izraelu w Kiryat Krinicy, legitymujacy sie
izraelskim dowodem tozsamosci Nr 068452325, jako byly wspólnik firmy
Art-B oswiadczam pod pelna odpowiedzialnoscia co nastepuje:

W czasie dzialalnosci firmy Art-B w Polsce finansowalismy partie
polityczna Porozumienie Centrum (PC) zalozona przez braci Jaroslawa
i Leszka Kaczynskiego, której byli przywódcami. Obydwaj bracia
Kaczynscy w sposób wyczerpujacy byli oficjalnie informowani na
biezaco o faktach finansowania ich oraz ich partii politycznej ze
srodków pochodzacych z Art-B z operacji finansowej "Oscylator".
Jednym z dowodów na to jest sprawozdanie zlozone dnia 19 stycznia
1993 na rece Marszalka Sejmu R.P., pana Wieslawa Chrzanowskiego
przez Macieja Zalewskiego, ówczesnego Sekretarza Stanu Kancelarii
Prezydenta R.P, oraz Posla na Sejm R.P.

W czerwcu 1991 roku na zadanie braci Kaczynskich srodki
z "Oscylatora" w wysokosci 17 mld PLZ (ówczesnie równowartosc 1,7
mill USD) zostaly przekazane bezposrednio Maciejowi Zalewskiemu w
gotówce na zakup akcji spólki .Telegraf przez Art-B. Jednoczesnie na
konto firmy "Telegraf" dokonano przelew w wysokosci 40 mld PLZ
(równowartosc $4,2 mill) na pokrycie niesplaconego kredytu
udzielonego tej firmie przez bank BPH w Krakowie- Zalozona we
wrzesniu 1990 r. spólka "Telegraf" finansowala dzialalnosc patii PC
kierowanej przez braci Kaczynskich. Prezesem spólki byl Maciej
Zalewski.

W akcie oskarzenia przeciwko Boguslawowi Bagsikowi, Andrzejowi
Gasiorowskiemu i mnie cynicznie wliczono te kwote jako nierozliczone
srodki nielegalnie zagarniete z systemu bankowego !!!

Oswiadczam z pelna odpowiedzialnoscia, ze firma Art-B zostala
oszukana przez braci Lecha i Jaroslawa Kaczynskich. Po braku
akceptacji z naszej strony do dalszej wspólpracy z bracmi
Kaczynskimi oraz dalszego wykorzystywania nas do finansowania ich
poczynan, nasza dzialalnosc zostala przez nich nagle uznana za
kryminalna i niebezpieczna dla systemu dzialania panstwa polskiego.
Dodatkowo, po otrzymaniu informacji o finansowaniu przez nas
bankrutujacej fabryki ciagników "Ursus" w okresie tuz przed
zblizajacymi sie wyborami do Sejmu i Parlamentu R.P. w 1991 roku,
bracia Kaczynscy wpadli w panike twierdzac ze na skutek naszej
dzialalnosci "zostana zalatwieni od strony chlopów" oraz ze w ten
sposób Art-B przeciagnie tych wyborców do konkurencyjnej partii
politycznej - Unii Demokratycznej, ze Unia wtedy zdobedzie dodatkowo
25% glosów wiecej, co w mniemaniu braci Kaczynskich zaburzy
istniejaca równowage polityczna w Polsce, czyli powodujac sytuacje
utraty przez nich absolutnej wladzy która wtedy posiadali.
Konsekwentnie na skutek dzialan braci Jaroslawa i Lecha Kaczynskiego
zmuszeni zostalismy do opuszczenia Polski.

Systematyczna eksterminacje firmy Art-B za pomoca uruchomionego
przez nich aparatu wladzy, sluzb specjalnych, oddzialów
antyterrorystycznych Jaroslaw i Lech Kaczynscy traktowali
jako "precedens na którego przykladzie mozna bylo zobaczyc jak
panstwo polskie moze bronic sie kiedy jest bezradne". Operacja
finansowa "Oscylator" która przez miesiace stanowila zródlo
nieograniczonych wplywów dla partii politycznej kierowanej przez
braci Kaczynskich, bedaca wówczas w ich prawnej i profesjonalnej
ocenie operacja calkowicie legalna nagle zostala uznana przez nich
za dzialalnosc przestepcza w kontekscie naszej odmowy na dalsze
wykorzystywanie naszego potencjalu.

Zostaly za nami wyslane miedzynarodowe listy goncze - za Boguslawem
Bagsikiem, Andrzejem Gasiorowskim, oraz mna, Meirem Barem-
Nastepstwem tego Boguslaw Bagsik zostal w 1993 roku aresztowany w
Szwajcarii, deportowany do Polski, skazany na 9 lat wiezienia miedzy
innymi za rzekome wyprowadzenie kilkuset milionów dolarów przy
pomocy "Oscylatora" z polskiego systemu bankowego w tym wliczajac
srodki przekazane na "Telegraf" i PC. Ja zostalem aresztowany w
Niemczech w Iipcu 2000 roku w Monachium, jednakze nie doszlo do
mojej ekstradycji do Polski.

W tym czasie prokuratorem generalnym w Polsce byl Lech Kaczynski -
ten sam czlowiek, który uprzednio kierowal partia PC finansowana z
dzialalnosci firmy Art-B ze srodków generowanych z tzw. "Oscylatora".
Zdawal on sobie doskonale sprawe, ze mój pobyt w polskim wiezieniu,
oraz moje zeznania w trakcie obrony w procesie w
polskim sadzie raz na zawsze moga skompromitowac publicznie braci
Kaczynskich w Polsce zamykajac droge ich ambitnym i niezaspokojonym
planom politycznym.

Na moje wiec szczescie, z obawy przed mozliwoscia wywolania skandalu
i nieuchronna kompromitacja, Lech Kaczynski jako prokurator
generalny dokonal swiadomie i z premedytacja szeregu formalnych
uchybien, co wykluczylo ostatecznie mozliwosc mojej ekstradycji do
Polski.

Wykorzystujac polskie media Lech Kaczynski objawil spoleczenstwu
zarzuty o rzekomym wyludzeniu przeze mnie z polskich banków kwoty 47
mill USD. Natomiast w oficjalnym wniosku o ekstradycje zanizono
drastycznie zarzucana kwote pieniezna (po przeliczeniu ze zlotówek)
do okolo kilkuset marek zachodnich - czyli ilosci nie kwalifikujacej
sie nawet przy pospolitej kradziezy do jakiegokolwiek scigania, w
Polsce Boguslaw Bagsik zostal skazany za te same rzekome
przestepstwa na kwote kilkaset milionów dolarów, a przeciez w
przedstawionych mi zarzutach mielismy byc wspólnikami.
Lech Kaczynski bedacy wówczas Prokuratorem Generalnym R.P.
spowodowal niedoreczenie do odpowiednich wladz w Niemczech koncowego
wniosku o dokonanie ekstradycji w wymaganym ustawowo terminie 40
dni. Popelnil to zaniedbanie swiadomie i z premedytacja, pomimo
bezposredniego otrzymywania codziennych ponaglen ze strony
Prokuratora Generalnego Bawarii zaniepokojonego takim obrotem sprawy.

Na ten temat w pózniejszym Lech Kaczynski skladal publicznie szereg
sprzecznych ze soba i calkowicie niezgodnych z prawda oswiadczen, na
przyklad iz zawinil tlumacz który przez 40 dni nie zdazyl
przetlumaczyc w sumie krótkiego wniosku o ekstradycje. Innym razem -
ze to wlasnie wladze niemieckie bez powiadomienia strony polskiej
zmienily procedure i uwolnily mnie na trzy dni przed obowiazujacym
terminem (!!!). Jako osoba odpowiedzialna za resort sprawiedliwosci
to on sam decydowal o kazdym kroku, i on byl odpowiedzialny za
calosc procedury.

Moim ówczesnym obronca byl autorytet prawny najwyzszej swiatowej
slawy - adwokat Alan Dershovrtz, bedacy wieloletnim rektorem katedry
prawa na prestizowej uczelni Harward, przewodniczacym
kilkudziesieciu miedzynarodowych komisji prawnych, obronca w
niezliczonej ilosci najwazniejszych spraw karnych naszego globu.
Adwokat Alan Dershovitz odbyl osobiscie podróz do Polski i spotkal
sie z Prezydentem R.P. przedstawiajac mu swój punkt widzenia na cala
zaistniala sprawe. Poinformowal go o miedzynarodowym prawnym
skandalu jaki zaistnieje, jezeli dojdzie do mojej ekstradycji.
Wyjasnil w detalach wszystkie bledy proceduralne jakie popelnila
polska prokuratura w przebiegu calego postepowania karnego jakie
wszczeto przeciwko mnie i moim partnerom z Art-B. Jednoczesnie
autorytatywnie poinformowal Lecha Kaczynskiego, iz wystawiony
przeciwko mnie miedzynarodowy list gonczy jest wystawiony sprzecznie
z obowiazujacymi miedzynarodowymi przepisami prawa: wniosek o
ekstradycje zostal podpisany przez zastepce prokuratora rejonowego
(!!!) jednej z dzielnic Warszawy. Jaroslaw Kaczynski mial w pelni
swiadomosc iz w mysl obowiazujacych wówczas przepisów taki wniosek
powinien podpisac zastepca prokuratora generalnego, apelacyjnego czy
okregowego, oraz potwierdzony przez odpowiednia w tym przypadku
instancje sadu.

W identyczny sposób skomentowali ten fakt równiez sedziowie
niemieccy. Sedzia w Monachium po otrzymaniu wniosku o ekstradycje z
tak powaznym proceduralnym bledem nie mógl oczywiscie podjac decyzji
o przedluzeniu mojego aresztowania w oczekiwaniu na dostarczenie
przez polskiego prokuratora generalnego ostatecznego wniosku o
dokonanie ekstradycji, wiec polecil natychmiastowe zwolnienie mnie z
aresztu po uplywie 40 dni.. Strona niemiecka konsekwentnie
wychodzila z zalozenia, ze strona polska sie po prostu pomylila i
wyslala te dokumenty do polskiego Prokuratora Generalnego celem
weryfikacji, Niemcy otrzymali te dokumenty od strony polskiej z
ponownym potwierdzeniem, ze wedlug opinii strony polskiej zadnej
pomylki nie popelniono.

W lipcu 20O6 roku Andrzejowi Gasiorowskiemu powinien zakonczyc sie
okres przedawnienia wynoszacym 15 lat. Pod pozorem
nierozstrzygnietej prawnie w ciagu 15 lat sprawy FOZZu, Lech
Kaczynski byl inicjatorem nowelizacji polskiego prawa wydluzajacej
czas przedawnienia powaznych przestepstw o nastepne 5 lat. Niemniej
jednak w sprzecznosci z aktualnym stanem prawnym podjeto decyzje, iz
zarzuty wobec Andrzeja Gasiorowskiego przedawniaja sie dopiero w
lipcu 2016 r, a wiec po dodatkowych 10 lalach (lacznie 25 lat). Tak
wiec bez wzgledu na sprzecznosci z europejskim systemem prawnym,
oraz bez uwzgledniania zasady - iz wprowadzana nowelizacja prawna
nie dziala wstecz - Andrzej Gasiorowski pozostal skutecznie
wyeliminowany na dalsze 10 lat jako zródlo potencjalnego zagrozenia
w politycznej karierze Lecha t Jaroslawa Kaczynskich,

Moja deklaracja jest zgodna z prawda i nie jest prowokacja
polityczna. Prawda i sumienie nakazalo mi sporzadzic ta deklaracje.
Na skutek mojego aresztowania w Niemczech ponioslem koszty zwiazane
z moja obrona w wysokosci przekraczajacej 10 mill USD. Moje imie
zostalo znieslawione w izraelskich, niemieckich, polskich, i
miedzynarodowych mediach, powodujac wycofanie sie wielu partnerów z
realizowanych transakcji, skutkiem czego ponioslem straty finansowe
siegajace kilkudziesieciu milionów dolarów.

Oswiadczam, ze moja znajomosc jezyka polskiego jest calkowicie
wystarczajaca dla pelnego zrozumienia tresci niniejszego dokumentu
bez potrzeby korzystania z tlumacza. Potwierdzam to w obecnosci
notariusza swoim wlasnorecznym podpisem.

Tel Aviv, 7 pazdziernika 2007 roku
Meir Bar (Brandwaiman)

--
Smart questions to stupid answers
------------------------
PS. Ten Meir Bar to chyba jest ten gość, o którym mówił Andrzej Lepper, że
pan
premier wie, kto w Izraelu na niego czeka i że dostaje od niego pisma z
Izraela.

boukun

2007-10-19 00:14 Re: Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC Qbek
"Wybory prezydenckie 1990 [edytuj]
Wybory prezydenckie w 1990 roku były pierwszymi powszechnymi wyborami
tego typu od czasów międzywojennych. Reformy ekonomiczne i polityczne,
wybory parlamentarne 1989 roku i pierwszy niekomunistyczny premier
sprawiły, że konieczna okazała się także zmiana systemu wyboru
prezydenta Rzeczypospolitej. Oczywiste stało się, że winien on mieć
legitymację powszechną. Od 19 lipca 1989 r. stanowisko to piastował
generał Wojciech Jaruzelski, jednak zarysowane powyżej zmiany
zdecydowały o skróceniu jego kadencji.

Chęć kandydowania wyraziło aż 16 osób, jednak dla oficjalnego
zarejestrowania kandydatury niezbędne było uzbieranie minimum 100 tys.
Podpisów. Ten wymóg spełniło sześciu pretendentów:

Roman Bartoszcze - desygnowany przez PSL,
Włodzimierz Cimoszewicz - formalnie bezpartyjny, ale ze środowiska
SdRP,
Tadeusz Mazowiecki - premier,
Leszek Moczulski - kandydat Konfederacji Polski Niepodległej,
Stanisław Tymiński - kandydat niezależny,
Lech Wałęsa - przywódca "Solidarności".
Powszechnie uważano, że w drugiej turze wyborów zmierzą się Wałęsa z
Mazowieckim. Ten pierwszy zdobył 39% głosów, natomiast ten drugi -
18%, co dało mu dopiero trzecie miejsce. Stało się tak, ponieważ 23,1%
poparcia (3 797 605 głosów) uzyskał niedoceniany Stanisław Tymiński,
kandydat nie przez wszystkich traktowany poważnie. I choć w drugiej
turze poniósł on spodziewaną klęskę (25% głosów Tymińskiego, przy 75%
Wałęsy), to sposób, w jaki postać ta, nikomu bliżej nieznana, odegrała
znaczną rolę w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich po 1989 roku,
zasługuje na bliższe przyjrzenie się.

Pomimo spodziewanej porażki, Tymiński pokazał że wykorzystując
nastroje społeczne, sytuację polityczną i gospodarczą oraz system
polityczny, można będąc "człowiekiem znikąd", bez poparcia żadnych
liczących się sił politycznych odegrać znaczącą rolę w wyborach
prezydenckich w Polsce. Jego spontaniczna kampania wyborcza była
swoistym majstersztykiem, przynosząc mu niespodziewanie dużą liczbę
głosów i w efekcie zwycięstwo nad powszechnie znanym premierem T

Polska to dziwny kraj, Meir Bar wyrósł z konopi..a boukun w to wierzy?
A boukun głosował na Tymińskiego? boukun posłuchaj swego serca, bo
zatracisz sie w tym świecie;)


"Co podkreśla Marek Mazur[2], profesjonalizm kampanii wyborczej opiera
się w dużej mierze na umiejętności szybkiej reakcji na najmniejszą
nawet zmianę sytuacji. Tak było w przypadku kampanii Tymińskiego. W
pewnym momencie nastąpił zmasowany atak mediów na jego osobę - jako
kandydata niepoważnego i nieodpowiedzialnego, którego ewentualny wybór
miałby poważne negatywne skutki dla naszego kraju. W takim położeniu
postać ta także potrafiła się odnaleźć - zastosowała ona tutaj
strategię "bezbronnej ofiary". Tymiński przedstawił siebie jako kogoś
zaszczutego, na którego uwzięły się media, powiązane z establishmentem
władzy, bojącym się utraty swojej pozycji. Taki obraz spowodował, że
zyskał on sympatię i poparcie wielu osób."


Tajna broń" Tymińskiego zadziałała w sposób, w jaki nie spodziewali
się jego adwersarze. Umiejętne wykorzystanie telewizji sprawiło, że
odniósł on zwycięstwo w ówczesnym województwie leszczyńskim. Było to o
tyle dziwne, ponieważ nie miał on tam ani sztabu wyborczego ani nawet
komórki terenowej odpowiedzialnej za rozklejanie plakatów i kolportaż
ulotek."


"W kampanii wyborczej Tymiński posługiwał się ponadto czarną teczką, w
której miał mieć, według swoich oświadczeń, kompromitujące
przeciwników dokumenty, które jednak nie zostały ujawnione; za jego
sprawą pojawiło się w polityce polskiej określenie "teczka" jako zbiór
domniemanych kompromitujących materiałów służących do szantażowania
ich ujawnieniem."



"Stanisław Tymiński, znany jako Stan Tyminski (ur. 27 stycznia 1948 w
Pruszkowie) - kanadyjski biznesmen, prowadzący interesy w USA,
Kanadzie i Ameryce Południowej, zajmujący się branżą elektroniczną,
komputerową i telewizyjną, kandydat w polskich wyborach prezydenckich
w 1990 i 2005 roku, założyciel Partii X.

Z wykształcenia technik elektronik, absolwent Technikum Elektroniczno-
Mechanicznego im. Marcina Kasprzaka w Warszawie przy dawnych Zakładach
Radiowych im. M. Kasprzaka. Zapisał się pozytywnie w początkowym
okresie powszechnej informatyzacji społeczeństwa polskiego, zakładając
już w czerwcu 1994 pierwszy komercyjny BBS Maloka, w którym oprócz
wielu innych usług, po raz pierwszy udostępniono każdemu mieszkańcowi
Polski dostęp do światowej sieci Internet. W tym czasie była to jedyna
możliwość aby dotrzeć do Internetu w Polsce, poprzez połączenie
modemem telefonicznym do BBS-u Maloka, dlatego bardzo dużo firm,
zwłaszcza prywatnych, korzystało z tej formy dostępu.

W 1970 wyemigrował do Kanady. W 1981 kierowany, jak podaje, chęcią
zgłębienia świata duchowego Indian dotarł do odległych zakątków
Amazonii, w mieście Iquitos w Peru stworzył małe finansowe imperium,
lokalną telewizję kablową i poślubił miejscową Indiankę Graciellę.

Spis treści [ukryj]
1 Kariera polityczna
1.1 Wybory prezydenckie 1990
1.1.1 Strategia wyborcza
1.1.2 Organizacja - sztab wyborczy
1.1.3 Taktyka wyborcza i techniki perswazji
1.2 Wybory prezydenckie 2005
2 Przypisy
3 Bibliografia
4 Zobacz też
5 Linki zewnętrzne



Kariera polityczna [edytuj]

Wybory prezydenckie 1990 [edytuj]
Wybory prezydenckie w 1990 roku były pierwszymi powszechnymi wyborami
tego typu od czasów międzywojennych. Reformy ekonomiczne i polityczne,
wybory parlamentarne 1989 roku i pierwszy niekomunistyczny premier
sprawiły, że konieczna okazała się także zmiana systemu wyboru
prezydenta Rzeczypospolitej. Oczywiste stało się, że winien on mieć
legitymację powszechną. Od 19 lipca 1989 r. stanowisko to piastował
generał Wojciech Jaruzelski, jednak zarysowane powyżej zmiany
zdecydowały o skróceniu jego kadencji.

Chęć kandydowania wyraziło aż 16 osób, jednak dla oficjalnego
zarejestrowania kandydatury niezbędne było uzbieranie minimum 100 tys.
Podpisów. Ten wymóg spełniło sześciu pretendentów:

Roman Bartoszcze - desygnowany przez PSL,
Włodzimierz Cimoszewicz - formalnie bezpartyjny, ale ze środowiska
SdRP,
Tadeusz Mazowiecki - premier,
Leszek Moczulski - kandydat Konfederacji Polski Niepodległej,
Stanisław Tymiński - kandydat niezależny,
Lech Wałęsa - przywódca "Solidarności".
Powszechnie uważano, że w drugiej turze wyborów zmierzą się Wałęsa z
Mazowieckim. Ten pierwszy zdobył 39% głosów, natomiast ten drugi -
18%, co dało mu dopiero trzecie miejsce. Stało się tak, ponieważ 23,1%
poparcia (3 797 605 głosów) uzyskał niedoceniany Stanisław Tymiński,
kandydat nie przez wszystkich traktowany poważnie. I choć w drugiej
turze poniósł on spodziewaną klęskę (25% głosów Tymińskiego, przy 75%
Wałęsy), to sposób, w jaki postać ta, nikomu bliżej nieznana, odegrała
znaczną rolę w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich po 1989 roku,
zasługuje na bliższe przyjrzenie się.

Pomimo spodziewanej porażki, Tymiński pokazał że wykorzystując
nastroje społeczne, sytuację polityczną i gospodarczą oraz system
polityczny, można będąc "człowiekiem znikąd", bez poparcia żadnych
liczących się sił politycznych odegrać znaczącą rolę w wyborach
prezydenckich w Polsce. Jego spontaniczna kampania wyborcza była
swoistym majstersztykiem, przynosząc mu niespodziewanie dużą liczbę
głosów i w efekcie zwycięstwo nad powszechnie znanym premierem
Tadeuszem Mazowieckim.


Strategia wyborcza [edytuj]
Początkowo sytuacja Tymińskiego nie różniła się zbytnio od położenia
innych (większości z pozostałej piętnastki) kandydatów - miał
zagwarantowane poparcie jedynie rodziny i bliskich przyjaciół. Grupa
ta poszerzyła się w krótkim czasie o pracowników jednej z agencji
reklamowych, której był właścicielem oraz o dziennikarza "Trybuny
Ludu" - R. Samsela. W przeciwieństwie jednak do innych, udało się
Tymińskiemu zebrać wymaganą ilość podpisów pod listą poparcia dla jego
osoby, co umożliwiło mu oficjalne zarejestrowanie kandydatury. Z
biegiem czasu zgłaszali się do niego wciąż nowi ochotnicy, których
działalność jednak nie zawsze uzyskiwała postać sformalizowaną.

Przyjęta przez Tymińskiego strategia wyborcza opierała się na dwóch
filarach:

krytyka pozostających przy władzy elit,
budowanie obrazu własnego jako człowieka spoza układu rządzącego, a
przez to lepszego i uczciwszego.
Należy zaznaczyć, że w tym przypadku to, że był on osobą bliżej
nieznaną w Polsce, dawało szerokie pole do popisu dla zdolności
autoprezentacyjnych kandydata. Umiejętne rozpoznanie sytuacji
umożliwiało takie dopasowanie wizerunku, aby wywołać jak najbardziej
pozytywny i silny efekt. Stąd też w trakcie kampanii pojawiały się
wciąż nowe określenia na jego osobę, generowane przez sztab wyborczy
Tymińskiego, że wymienić tutaj należy tylko takie jak: obywatel
świata, biznesmen - darczyńca, znawca problemów ekonomicznych,
człowiek sukcesu, bezinteresowny i odpowiedzialny za kraj itp., itd.
Jak pisze M. Cichosz: Podsumowując opis wizerunku, można stwierdzić,
że S. Tymiński proponował nowy obraz polityka - biznesmena, który
odniósł już osobisty sukces materialny i szuka samorealizacji w
działalności politycznej. Działalność polityczna była zresztą w tym
przypadku porównywana do działalności charytatywnej. W sytuacji, w
której znaczna część wyborców uznała, że jedynymi, którzy odnoszą
korzyści z przemian politycznych w kraju są elity, taki wizerunek mógł
zdobyć przychylność elektoratu.[1]

Zupełnie nowym elementem, niespotykanym w strategiach wyborczych
kontrkandydatów, był występujący u Tymińskiego motyw outsidera. Swój
przekaz kierował on do ludzi niezadowolonych z obecnego układu władzy,
pozbawionych możliwości wywierania nań wpływu, zupełnie takich jak on
sam. Co godne podkreślenia, swą ofertę wyborczą Tymiński kierował do
możliwie jak najszerszej grupy potencjalnych zwolenników, cechujących
się powyżej wymienionymi przekonaniami. W tym celu w swoich
przemówieniach, wypowiedziach, jak również w programie wyborczym,
skupiał się na sprawach gospodarczych, a nie politycznych. Działanie
takie bazowało na założeniu, że poprawa sytuacji ekonomicznej kraju
wpłynie pozytywnie i będzie odczuwalne dla większej ilości ludzi.
Tymiński w swojej strategii wyborczej docenił także rolę mediów.
Szeroko wykorzystywał możliwości, jakie dawały mu "występy" w
telewizji, będąc postacią efektowną i medialną, o często
kontrowersyjnych poglądach.

Co podkreśla Marek Mazur[2], profesjonalizm kampanii wyborczej opiera
się w dużej mierze na umiejętności szybkiej reakcji na najmniejszą
nawet zmianę sytuacji. Tak było w przypadku kampanii Tymińskiego. W
pewnym momencie nastąpił zmasowany atak mediów na jego osobę - jako
kandydata niepoważnego i nieodpowiedzialnego, którego ewentualny wybór
miałby poważne negatywne skutki dla naszego kraju. W takim położeniu
postać ta także potrafiła się odnaleźć - zastosowała ona tutaj
strategię "bezbronnej ofiary". Tymiński przedstawił siebie jako kogoś
zaszczutego, na którego uwzięły się media, powiązane z establishmentem
władzy, bojącym się utraty swojej pozycji. Taki obraz spowodował, że
zyskał on sympatię i poparcie wielu osób.

Ciekawe wydaje się porównanie opisanej powyżej strategii z tymi
stosowanymi przez dwóch głównych adwersarzy Tymińskiego - Wałęsę i
Mazowieckiego. Być może jednak kreślenie "strategia" to zbyt duże
słowo, ponieważ nawet same osoby działające w sztabach wyborczych
miały wątpliwości, czy takowe w ogóle istnieją pod postacią jakichś
oficjalnych dokumentów ze spisanymi jasno wytycznymi. Musiałyby one
obejmować dane dotyczące wyznaczenia docelowych segmentów wyborczych,
wyjaśnienia kwestii związanych z ofertą wyborczą oraz zagadnień
organizacyjnych. Jak się później okazało, wszystko to wyszło "w
praniu", dopiero w trakcie kampanii.

O ile siłą Lecha Wałęsy było to, że nie kierował on swego przekazu do
jakiejś szczególnej grupy wyborców - chciał być "prezydentem
wszystkich Polaków" (bazując na popularności "trybuna ludowego" -
przywódcy "Solidarności"), tak główną słabością Mazowieckiego była
stosunkowa elitarność jego elektoratu. O ile Mazowieckiego popierali
m.in. Marek Edelman, Adam Michnik czy Bronisław Geremek, to sam
Mazowiecki w swoich audycjach wyborczych bronił się: Mówią o mnie, że
ja Żyd. Ale ja nie jestem Żydem, tylko Polakiem. Jak pisze M. Mazur:
Mazowiecki nie potrafił ze swoim przesłaniem i wizerunkiem trafić do
innych grup społecznych niż osoby z wyższym wykształceniem, a ze
względu na liczebną szczupłość tej grupy - ok. 60% naszych rodaków nie
dociera do matury, nawet przy jej stuprocentowym poparciu (nierealne!)
nie można było osiągnąć sukcesu wyborczego.[3] Zaznaczyć trzeba także,
że jeżeli można mówić o umiejętnej kreacji wizerunku Wałęsy i
Tymińskiego (ten pierwszy - dynamiczny, charyzmatyczny i silny
przywódca, ten drugi - altruistyczny, wysoko wykwalifikowany i
niezależny człowiek sukcesu), to w przypadku Mazowieckiego był on
tworzony nieprofesjonalnie. Podkreślenie jego mądrości, uczciwości i
godności nie trafiało do wystarczająco szerokich kręgów wyborczych.
Dodatkowo Mazowiecki wybrał nieprawidłowy model kampanii - a
mianowicie strategię negatywną, polegającą na ciągłych atakach. Tak
nie powinno to wyglądać, jeżeli stosował ją człowiek pozostających
przy władzy. W ten sposób, zamiast przedstawiania swoich działań w
pozytywnym świetle, utwierdzał swoich potencjalnych zwolenników w
poglądzie, że nie jest osobą odpowiednią do sprawowania najwyższego
stanowiska w Polsce.


Organizacja - sztab wyborczy [edytuj]
Sztab wyborczy Stanisława Tymińskiego to przykład tego, ile może
zdziałać grupa zapaleńców. Składał się on w przytłaczającej większości
(o ile nie w całości) z osób niemających żadnego doświadczenia w
działalności politycznej na tym szczeblu. Większość z nich po prostu
zgłosiła się do sztabu wyborczego w odpowiedzi na apel popieranego
przez siebie kandydata. W skład sztabu wyborczego wchodzili m.in.:

szef sztabu - M. Dobrowolska, wrocławska dziennikarka,
osobisty sekretarz kandydata - K. Pawlisz,
rzecznik prasowy, ekspert ds. mass mediów - E. Bobrowska-Gruczek,
dziennikarka telewizyjna,
odpowiedzialny za ochronę sztabu i kandydata - J. Gralak, emerytowany
pracownik Służby Bezpieczeństwa,
odpowiedzialna za finanse - A. Majewska,
specjalista ds. teletransmisji - M. Bębenek,
odpowiedzialny za spoty wyborcze - P. Kuczyński, reżyser filmowy,
doradca - R. Samsel, tylko początkowo, później odsunięty z powodu
niepowodzenia przygotowanych przez niego materiałów w pierwszych
dniach kampanii.
Szczególną uwagę zwraca postać osoby odpowiedzialnej za ochronę
osobistą kandydata i sztabu w ogóle - Jerzego Gralaka, którego
obecność została wykorzystana także w celu ukazania rzekomego
zaszczucia i prześladowania samego Tymińskiego. Z drugiej jednak
strony przeszłość tej osoby, jej praca w komunistycznych służbach, nie
rzutowała dobrze również na samego kandydata.

Trudno wskazać wyraźną strukturę sztabu wyborczego Tymińskiego, powodu
dużej żywiołowości, z jaką przyjmował on wciąż nowych członków,
zwłaszcza po telewizyjnym apelu kandydata o pomoc (o czym bliżej
jeszcze później), zwłaszcza że sztab centralny nie legitymował
kandydatów chcących w nim pracować.


Taktyka wyborcza i techniki perswazji [edytuj]
Tymiński w swoim programie wyborczym bazuje na swoich cechach,
wcześniej już wymienionych, które w innych warunkach mogłyby stać się
jego wadami (np. brak znanego w Polsce nazwiska). Podkreślając swoją
faktyczną apolityczność, pragnie budować swój wizerunek ponad
podziałami partyjnymi. Sytuację w Polsce w 1990 roku porównuje do
niedawnego położenia Peru, którego był świadkiem. Dalej Tymiński pisze
o sytuacji gospodarczej przedstawiając ją w sposób taki, że faktycznie
jedynym wyjściem z sytuacji jest jego wybór na prezydenta. Program S.
Tymińskiego to amalgamat truizmów ekonomicznych połączonych z hasłem
odnowy ducha, konieczności ćwiczeń duchowych i kształcenia siły woli.
[4]

Element taktyki wyborczej opierającej się na wydawaniu rozmaitych
druków i materiałów informacyjnych nie był najmocniejszą stroną sztabu
Tymińskiego. Wymienionych materiałów było raczej niewiele. W
ogłoszeniach płatnych w gazetach ogólnopolskich zamieszczano tezy jego
programu gospodarczego. Metody tej użyto także przedtem, w celu
uzyskania wymaganej ilości podpisów poparcia dla kandydatury
Tymińskiego. Ogłoszenie takie miało kształt swoistego formularza,
zawierającego oprócz tabelki przeznaczonej na ewentualne podpisy,
życiorys kandydata oraz jego obietnicę bezpłatnego przekazania
egzemplarza jego książki (pt. Święte psy) dla tych, którzy zbiorą
odpowiednią ilość napisów. Dało to spodziewane rezultaty - według
sztabu kandydata, udało się zebrać ok. 140 tys. podpisów.

Jak już wspomniano, poza standardowym sposobem komunikowani się
Tymińskiego z wyborcami, jakim były spotkania wyborcze, wykorzystywał
on szeroko medium, jakim była telewizja. Obowiązywał tam zakaz
nadawania telewizyjnych reklam poza wyznaczanym czasem, Studiem
Wyborczym. Kandydaci otrzymali czas antenowy długości dwóch godzin
każdy. Bloki wyborcze cieszyły się sporą popularnością, według badań
oglądało je około 50% widzów.

"Tajna broń" Tymińskiego zadziałała w sposób, w jaki nie spodziewali
się jego adwersarze. Umiejętne wykorzystanie telewizji sprawiło, że
odniósł on zwycięstwo w ówczesnym województwie leszczyńskim. Było to o
tyle dziwne, ponieważ nie miał on tam ani sztabu wyborczego ani nawet
komórki terenowej odpowiedzialnej za rozklejanie plakatów i kolportaż
ulotek.

W telewizyjnych programach wyborczych pokazywano głównie materiały
zarejestrowane na spotkaniach wyborczych kandydata. Szczególną cechą
tych audycji był brak wypowiedzi zaproszonych ekspertów, jakie
nadawali inni kandydaci. Zamiast tego Tymiński ukazywany był w
otoczeniu zwykłych, szarych obywateli, co miało na celu wywołanie
poczucia więzi ewentualnych wyborców z kandydatem i wykształcenia
wrażenia bliskości z ludźmi i ich jednostkowymi programami.

Towarzyszyły temu personalne ataki na rząd i premiera. Taka taktyka
osiągnęła swój punkt kulminacyjny w ostatnich tygodniach przed I turą
wyborów. Podczas wiecu w Zakopanem 17 listopada 1990 roku, Tymiński
oskarżył premiera Mazowieckiego o zdradę stanu, fałszowanie statystyk,
dwukrotne zaniżenie rozmiarów recesji i inflacji, wyprzedaż majątku
narodowego. Spowodowało to ostre ataki prasy, które - o czym już
wspominano - ostatecznie okazały się korzystne dla kandydata.

Inną szczególną cechą programów wyborczych Tymińskiego było
roztaczanie w trakcie audycji pewnej aury metafizycznej tajemniczości.
Służyły temu zbliżenia twarzy kandydata. Brak opanowania polszczyzny
umacniał obraz zagranicznego człowieka sukcesu, a częste powtórzenia
zdań bądź pojedynczych słów wzmacniały skuteczność i sugestywność
przekazu.[5] Programy te były bardzo silne emocjonalnie - twarz
kandydata wyrażała najczęściej złość, agresję i determinację.
Pokrywało się to z odczuciami większości elektoratu względem
sprawujących władzę, co wpłynęło niewątpliwie na zwiększenie ilości
głosów oddanych na biznesmena z Kanady. Niespotykanym u innych
pretendentów do stanowiska prezydenta RP elementem propagandowym był
apel Tymińskiego, a raczej jego zaaranżowanie, aby wyglądało to tak,
że program wyborczy zostaje w trybie wyjątkowym i nagłym przerwany
przez zdesperowanego kandydata, zmuszonego do proszenia o pomoc. 13
listopada 1990 roku spiker prowadzący audycję wyborczą stwierdził, że
Tymiński pragnie wygłosić oświadczenie z ostatniej chwili: Zgłaszam
się do Państwa z prośbą o pomoc... Mam trudności z rządową telewizją i
rządową prasą, która robi krzywdę nie tylko mnie, ale i ludziom,
którzy mnie popierają... Zwracam się o pomoc dzisiaj... bo dzisiaj
wyczuwam, że ta pomoc jest koniecznie potrzebna... Sytuacja jest w
kontroli, ale mamy kłopoty... z dostarczaniem programów, plakatów,
książek... Mamy kłopoty z rozprowadzaniem tylu rzeczy po całym kraju...
dlatego zwracam się do wszystkich, którzy dali mi poparcie... proszę o
pomoc... Proszę przyjechać pod Pałac Kultury i odebrać materiały... taka
pomoc jest teraz potrzebna. Walczymy z poważnym aparatem rządowym...
jest szansa na wolne wybory... Poparcie dla mojej kandydatury rośnie...
szybko i chcę się przedstawić w całym kraju... Rośnie moje poparcie... a
więc proszę o pomoc.[6] Całość była prawdopodobnie zaplanowana i
wyreżyserowana, ale miała na celu zwiększenie ilości ochotników w
sztabie wyborczym, co się powiodło. Dodatkowo wzmocniono przekonanie o
rzekomym prześladowaniu kandydata przez media i aparat rządowy.

W telewizyjnych programach sztabu Tymińskiego rzucała się w oczy
swoistego rodzaju dychotomia - z jednej strony kandydat, który nie
okazywał oznak poddawania się jakimkolwiek silnym emocjom, z drugiej
ukazany był tłum jego zwolenników, reagujących entuzjastycznie, a
często nawet histerycznie. Im bliżej ostatecznej rozgrywki w II turze,
tym przekaz stawał się mniej racjonalny i logiczny. Szczególnie wielu
w pamięci zapadła (wyreżyserowana) scena, w której to młody człowiek,
mąż zaufania z Ełku symbolicznie przekazuje na ręce Tymińskiego swoje
dziecko, kilkumiesięcznego niemowlaka, a wraz z nim jego przyszłość.

Dodatkowo, jak zauważono już wcześniej, sztab wyborczy Tymińskiego,
jak również on sam, wykazywali się niezwykłą umiejętnością elastycznej
i natychmiastowej reakcji na wszelkie ataki na osobę kandydata. Jednym
z takich zachowań była odpowiedź na głosy, które na masową skalę
zaczęły pojawiać się w prasie, mówiące o tym, że jest on osobą nie
posiadającą społecznego zaufania i poparcia. Reagując na to, Tymiński
podczas swoich programów wyborczych odczytywał listy od swoich
zwolenników i pocieszał ich oraz udzielał porad życiowych.

W efekcie takiej taktyki prowadzenia kampanii wyborczej, Stanisławowi
Tymińskiemu udało się przegonić Tadeusza Mazowieckiego, uzyskując
więcej głosów od niego i awansując do II tury wyborów. Nie przewidział
tego nawet PBS ani OBOP, które to ośrodki badań opinii publicznej
oceniały 16 listopada poparcie dla biznesmena z Kanady na 12 i 17%,
podczas gdy otrzymał on ostatecznie ponad 23% głosów.

W kampanii wyborczej Tymiński posługiwał się ponadto czarną teczką, w
której miał mieć, według swoich oświadczeń, kompromitujące
przeciwników dokumenty, które jednak nie zostały ujawnione; za jego
sprawą pojawiło się w polityce polskiej określenie "teczka" jako zbiór
domniemanych kompromitujących materiałów służących do szantażowania
ich ujawnieniem.

Kampania wyborcza Stanisława Tymińskiego przeprowadzona została z
dużym wyczuciem i bardzo umiejętnie. Samemu kandydatowi udało się
przekonać wielu wyborców o tym, że nadaje się na najwyższe stanowisko
w RP, a swoje wydawać by się mogło, wady - zmienił za pomocą należycie
wykorzystanego marketingu politycznego, w zalety. Należy zauważyć, że
techniki po raz pierwszy wykorzystane przez Tymińskiego, stały się
niejako wzorcem dla osób startujących w późniejszych wyborach. Za
najbardziej jaskrawy przykład może tutaj posłużyć Andrzej Lepper -
również kreujący się na outsidera i człowieka "spoza układów", a
jednocześnie podkreślający swoją bliskość ze zwykłymi, szarymi
obywatelami. Kampania wyborcza Tymińskiego to przykład na to, że
umiejętnie wykorzystane taktyki i strategie mogą doprowadzić do jeśli
nie sukcesu politycznego, to przynajmniej do odegrania ważnej roli na
scenie politycznej, przez niemalże każdego.

Po porażce w wyborach prezydenckich Stan Tymiński założył Partię X,
która nie odegrała żadnego udziału w polskim życiu publicznym, a sam
po niezdołaniu zebrania nawet 100 tys. podpisów z poparciem,
potrzebnych do rejestracji kandydata w wyborach prezydenckich 1995 w
końcu wycofał się z prób udziału w polskiej polityce.


Wybory prezydenckie 2005 [edytuj]
Zobacz wiadomość w serwisie Wikinews na temat startu Tymińskiego w
wyborach prezydenckich3 czerwca 2005 przyleciał do Polski i
zapowiedział swój start w wyborach prezydenckich jako kandydat
Ogólnopolskiej Koalicji Obywatelskiej. Jego sztab wyborczy został
zarejestrowany 23 czerwca 2005. Tym razem w wyborach nie odegrał
znaczącej roli, uplasował się dopiero na dziewiątym miejscu."



http://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Tymi%C5%84ski




2007-10-19 01:11 Re: Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC boukun

Użytkownik "Qbek" napisał w wiadomości
news:1192745658.522016.110160@z24g2000prh.googlegroups.com...
"Wybory prezydenckie 1990 [edytuj]
Wybory prezydenckie w 1990 roku były pierwszymi powszechnymi wyborami
tego typu od czasów międzywojennych. Reformy ekonomiczne i polityczne,
wybory parlamentarne 1989 roku i pierwszy niekomunistyczny premier
sprawiły, że konieczna okazała się także zmiana systemu wyboru
prezydenta Rzeczypospolitej. Oczywiste stało się, że winien on mieć
legitymację powszechną. Od 19 lipca 1989 r. stanowisko to piastował
generał Wojciech Jaruzelski, jednak zarysowane powyżej zmiany
zdecydowały o skróceniu jego kadencji.

Chęć kandydowania wyraziło aż 16 osób, jednak dla oficjalnego
zarejestrowania kandydatury niezbędne było uzbieranie minimum 100 tys.
Podpisów. Ten wymóg spełniło sześciu pretendentów:

Roman Bartoszcze - desygnowany przez PSL,
Włodzimierz Cimoszewicz - formalnie bezpartyjny, ale ze środowiska
SdRP,
Tadeusz Mazowiecki - premier,
Leszek Moczulski - kandydat Konfederacji Polski Niepodległej,
Stanisław Tymiński - kandydat niezależny,
Lech Wałęsa - przywódca "Solidarności".
Powszechnie uważano, że w drugiej turze wyborów zmierzą się Wałęsa z
Mazowieckim. Ten pierwszy zdobył 39% głosów, natomiast ten drugi -
18%, co dało mu dopiero trzecie miejsce. Stało się tak, ponieważ 23,1%
poparcia (3 797 605 głosów) uzyskał niedoceniany Stanisław Tymiński,
kandydat nie przez wszystkich traktowany poważnie. I choć w drugiej
turze poniósł on spodziewaną klęskę (25% głosów Tymińskiego, przy 75%
Wałęsy), to sposób, w jaki postać ta, nikomu bliżej nieznana, odegrała
znaczną rolę w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich po 1989 roku,
zasługuje na bliższe przyjrzenie się.

Pomimo spodziewanej porażki, Tymiński pokazał że wykorzystując
nastroje społeczne, sytuację polityczną i gospodarczą oraz system
polityczny, można będąc "człowiekiem znikąd", bez poparcia żadnych
liczących się sił politycznych odegrać znaczącą rolę w wyborach
prezydenckich w Polsce. Jego spontaniczna kampania wyborcza była
swoistym majstersztykiem, przynosząc mu niespodziewanie dużą liczbę
głosów i w efekcie zwycięstwo nad powszechnie znanym premierem T
----------------------
Polska to dziwny kraj, Meir Bar wyrósł z konopi..a boukun w to wierzy?
A boukun głosował na Tymińskiego? boukun posłuchaj swego serca, bo
zatracisz sie w tym świecie;)

Tu ktoś zacytował co wolno CBA, a czego nie wolno, w myśl obowiazujących je
ustawy. Prowokacje możesz stosować, jeśli inne metody zawiodą, a koniecznym
jest przeciwdziałanie istniejącemu procederowi przestepstwa. Natomiast nie
można wytwarzać przestępstw przy pomocy prowokacji. W istniejących grupach
przestepczych, może policja swoje wtyki włączać i przeprowadzać prowokacje.
Nie można natomiast tworzyć grup przestepczych tylko po to, żeby je potem
prze świetle kamer likwidować. Strażak nie może podpalać, żeby potem mógł
gasić i wypinać pierś po order!

boukun

2007-10-19 01:14 Re: Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC boukun

Użytkownik "Qbek" napisał w wiadomości
news:1192745658.522016.110160@z24g2000prh.googlegroups.com...
"Wybory prezydenckie 1990 [edytuj]
Wybory prezydenckie w 1990 roku były pierwszymi powszechnymi wyborami
tego typu od czasów międzywojennych. Reformy ekonomiczne i polityczne,
wybory parlamentarne 1989 roku i pierwszy niekomunistyczny premier
sprawiły, że konieczna okazała się także zmiana systemu wyboru
prezydenta Rzeczypospolitej. Oczywiste stało się, że winien on mieć
legitymację powszechną. Od 19 lipca 1989 r. stanowisko to piastował
generał Wojciech Jaruzelski, jednak zarysowane powyżej zmiany
zdecydowały o skróceniu jego kadencji.

Chęć kandydowania wyraziło aż 16 osób, jednak dla oficjalnego
zarejestrowania kandydatury niezbędne było uzbieranie minimum 100 tys.
Podpisów. Ten wymóg spełniło sześciu pretendentów:

Roman Bartoszcze - desygnowany przez PSL,
Włodzimierz Cimoszewicz - formalnie bezpartyjny, ale ze środowiska
SdRP,
Tadeusz Mazowiecki - premier,
Leszek Moczulski - kandydat Konfederacji Polski Niepodległej,
Stanisław Tymiński - kandydat niezależny,
Lech Wałęsa - przywódca "Solidarności".
Powszechnie uważano, że w drugiej turze wyborów zmierzą się Wałęsa z
Mazowieckim. Ten pierwszy zdobył 39% głosów, natomiast ten drugi -
18%, co dało mu dopiero trzecie miejsce. Stało się tak, ponieważ 23,1%
poparcia (3 797 605 głosów) uzyskał niedoceniany Stanisław Tymiński,
kandydat nie przez wszystkich traktowany poważnie. I choć w drugiej
turze poniósł on spodziewaną klęskę (25% głosów Tymińskiego, przy 75%
Wałęsy), to sposób, w jaki postać ta, nikomu bliżej nieznana, odegrała
znaczną rolę w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich po 1989 roku,
zasługuje na bliższe przyjrzenie się.

Pomimo spodziewanej porażki, Tymiński pokazał że wykorzystując
nastroje społeczne, sytuację polityczną i gospodarczą oraz system
polityczny, można będąc "człowiekiem znikąd", bez poparcia żadnych
liczących się sił politycznych odegrać znaczącą rolę w wyborach
prezydenckich w Polsce. Jego spontaniczna kampania wyborcza była
swoistym majstersztykiem, przynosząc mu niespodziewanie dużą liczbę
głosów i w efekcie zwycięstwo nad powszechnie znanym premierem T

Polska to dziwny kraj, Meir Bar wyrósł z konopi..a boukun w to wierzy?
A boukun głosował na Tymińskiego? boukun posłuchaj swego serca, bo
zatracisz sie w tym świecie;)

-----------------------
Meir Bar, czyli 3-ci wspólnik (i najważniejszy) w Art-B poza Bagsikiem
i Gąsiorowskim. Tajemnicą poliszynela w izraelu jest fakt, że Meir Bar
to były etatowy pracownik Mossadu. Czy tak naprawdę Meir Bar opuścił
Mossad, to do końca nie wiadomo.

Ludzie podejrzliwi mogliby wręcz sugerować że Mossad przy pomocy
Meira Bara i jego polskich słupów (Bagsik & Gąsiorowski) wyprowadził
(a konkretnie ukradł) z polskich banków jakieś pół miliarda dolarów.
A już największą tajemnicą poliszynela jest fakt, że mossad wykreował i
obsadził w Polsce u władzy Żydów Kaczyńskich, co potwierdza teraz ta
powyższa deklaracja.

boukun


2007-10-19 09:03 Re: Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC Qbek

> Polska to dziwny kraj, Meir Bar wyrósł z konopi..a boukun w to wierzy?
> A boukun głosował na Tymińskiego? boukun posłuchaj swego serca, bo
> zatracisz sie w tym świecie;)
>
> Tu ktoś zacytował co wolno CBA, a czego nie wolno, w myśl obowiazujących je
> ustawy. Prowokacje możesz stosować, jeśli inne metody zawiodą, a koniecznym
> jest przeciwdziałanie istniejącemu procederowi przestepstwa. Natomiast nie
> można wytwarzać przestępstw przy pomocy prowokacji. W istniejących grupach
> przestepczych, może policja swoje wtyki włączać i przeprowadzać prowokacje.
> Nie można natomiast tworzyć grup przestepczych tylko po to, żeby je potem
> prze świetle kamer likwidować. Strażak nie może podpalać, żeby potem mógł
> gasić i wypinać pierś po order!
>
> boukun

Co do stosowania prowokacji, to sie zgodzę, nie powinna być stosowana.
Obecne możliwości manipulacji, np w sprzedaży jest groma. Polecam
poczytać o taktyce "stopa w drzwiach".
Dziwi mnie jednak fakt, że Mirosław W. skusił sie 150 tyś., czyli na 1
i 1/2 jego wynagrodzenia. Ponadto miałem problem z uzyskaniem od jego
pracownika dokumentów (około 8 miesięcy), pracownicy urzędu
miejskiego Helu, na których naciskałem, by oni naciskali tego
pracownika, otrzymałem informacji od nich, że "on jest z rodziny pana
burmistrza i wszyscy z nim mają problem". Czy tak w rzeczywistości
było, nie wiem.
Osobiście odczułem satysfakcje, na wieść o zatrzymaniach.
A głosować i tak będę na LPR, Giertych z dziada pradziada był
politykiem i dobrze aby były jeszcze inne partie niż 3 w sejmie,
konkurencja większa, a gdzie jest konkurencja tam jest "korzystniej".
Pozdrawiam

nowsze 1 starsze

Podobne dyskusje

Tytuł Autor Data

podatek od środków trwałych

Włodzimierz Wojciechowski 2007-02-20 11:03