poprzedni wątek | następny wątek | pl.soc.prawo |
2007-10-18 10:50 | Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC | boukun |
Taki e-mail dostalem: DEKLARACJA Tel Aviv 07.10.2007 Ja, Meir Bar (Brandwain) urodzony 17 pazdziernika 1951 w Polsce w Warszawie zamieszkaly w Izraelu w Kiryat Krinicy, legitymujacy sie izraelskim dowodem tozsamosci Nr 068452325, jako byly wspólnik firmy Art-B oswiadczam pod pelna odpowiedzialnoscia co nastepuje: W czasie dzialalnosci firmy Art-B w Polsce finansowalismy partie polityczna Porozumienie Centrum (PC) zalozona przez braci Jaroslawa i Leszka Kaczynskiego, której byli przywódcami. Obydwaj bracia Kaczynscy w sposób wyczerpujacy byli oficjalnie informowani na biezaco o faktach finansowania ich oraz ich partii politycznej ze srodków pochodzacych z Art-B z operacji finansowej "Oscylator". Jednym z dowodów na to jest sprawozdanie zlozone dnia 19 stycznia 1993 na rece Marszalka Sejmu R.P., pana Wieslawa Chrzanowskiego przez Macieja Zalewskiego, ówczesnego Sekretarza Stanu Kancelarii Prezydenta R.P, oraz Posla na Sejm R.P. W czerwcu 1991 roku na zadanie braci Kaczynskich srodki z "Oscylatora" w wysokosci 17 mld PLZ (ówczesnie równowartosc 1,7 mill USD) zostaly przekazane bezposrednio Maciejowi Zalewskiemu w gotówce na zakup akcji spólki .Telegraf przez Art-B. Jednoczesnie na konto firmy "Telegraf" dokonano przelew w wysokosci 40 mld PLZ (równowartosc $4,2 mill) na pokrycie niesplaconego kredytu udzielonego tej firmie przez bank BPH w Krakowie- Zalozona we wrzesniu 1990 r. spólka "Telegraf" finansowala dzialalnosc patii PC kierowanej przez braci Kaczynskich. Prezesem spólki byl Maciej Zalewski. W akcie oskarzenia przeciwko Boguslawowi Bagsikowi, Andrzejowi Gasiorowskiemu i mnie cynicznie wliczono te kwote jako nierozliczone srodki nielegalnie zagarniete z systemu bankowego !!! Oswiadczam z pelna odpowiedzialnoscia, ze firma Art-B zostala oszukana przez braci Lecha i Jaroslawa Kaczynskich. Po braku akceptacji z naszej strony do dalszej wspólpracy z bracmi Kaczynskimi oraz dalszego wykorzystywania nas do finansowania ich poczynan, nasza dzialalnosc zostala przez nich nagle uznana za kryminalna i niebezpieczna dla systemu dzialania panstwa polskiego. Dodatkowo, po otrzymaniu informacji o finansowaniu przez nas bankrutujacej fabryki ciagników "Ursus" w okresie tuz przed zblizajacymi sie wyborami do Sejmu i Parlamentu R.P. w 1991 roku, bracia Kaczynscy wpadli w panike twierdzac ze na skutek naszej dzialalnosci "zostana zalatwieni od strony chlopów" oraz ze w ten sposób Art-B przeciagnie tych wyborców do konkurencyjnej partii politycznej - Unii Demokratycznej, ze Unia wtedy zdobedzie dodatkowo 25% glosów wiecej, co w mniemaniu braci Kaczynskich zaburzy istniejaca równowage polityczna w Polsce, czyli powodujac sytuacje utraty przez nich absolutnej wladzy która wtedy posiadali. Konsekwentnie na skutek dzialan braci Jaroslawa i Lecha Kaczynskiego zmuszeni zostalismy do opuszczenia Polski. Systematyczna eksterminacje firmy Art-B za pomoca uruchomionego przez nich aparatu wladzy, sluzb specjalnych, oddzialów antyterrorystycznych Jaroslaw i Lech Kaczynscy traktowali jako "precedens na którego przykladzie mozna bylo zobaczyc jak panstwo polskie moze bronic sie kiedy jest bezradne". Operacja finansowa "Oscylator" która przez miesiace stanowila zródlo nieograniczonych wplywów dla partii politycznej kierowanej przez braci Kaczynskich, bedaca wówczas w ich prawnej i profesjonalnej ocenie operacja calkowicie legalna nagle zostala uznana przez nich za dzialalnosc przestepcza w kontekscie naszej odmowy na dalsze wykorzystywanie naszego potencjalu. Zostaly za nami wyslane miedzynarodowe listy goncze - za Boguslawem Bagsikiem, Andrzejem Gasiorowskim, oraz mna, Meirem Barem- Nastepstwem tego Boguslaw Bagsik zostal w 1993 roku aresztowany w Szwajcarii, deportowany do Polski, skazany na 9 lat wiezienia miedzy innymi za rzekome wyprowadzenie kilkuset milionów dolarów przy pomocy "Oscylatora" z polskiego systemu bankowego w tym wliczajac srodki przekazane na "Telegraf" i PC. Ja zostalem aresztowany w Niemczech w Iipcu 2000 roku w Monachium, jednakze nie doszlo do mojej ekstradycji do Polski. W tym czasie prokuratorem generalnym w Polsce byl Lech Kaczynski - ten sam czlowiek, który uprzednio kierowal partia PC finansowana z dzialalnosci firmy Art-B ze srodków generowanych z tzw. "Oscylatora". Zdawal on sobie doskonale sprawe, ze mój pobyt w polskim wiezieniu, oraz moje zeznania w trakcie obrony w procesie w polskim sadzie raz na zawsze moga skompromitowac publicznie braci Kaczynskich w Polsce zamykajac droge ich ambitnym i niezaspokojonym planom politycznym. Na moje wiec szczescie, z obawy przed mozliwoscia wywolania skandalu i nieuchronna kompromitacja, Lech Kaczynski jako prokurator generalny dokonal swiadomie i z premedytacja szeregu formalnych uchybien, co wykluczylo ostatecznie mozliwosc mojej ekstradycji do Polski. Wykorzystujac polskie media Lech Kaczynski objawil spoleczenstwu zarzuty o rzekomym wyludzeniu przeze mnie z polskich banków kwoty 47 mill USD. Natomiast w oficjalnym wniosku o ekstradycje zanizono drastycznie zarzucana kwote pieniezna (po przeliczeniu ze zlotówek) do okolo kilkuset marek zachodnich - czyli ilosci nie kwalifikujacej sie nawet przy pospolitej kradziezy do jakiegokolwiek scigania, w Polsce Boguslaw Bagsik zostal skazany za te same rzekome przestepstwa na kwote kilkaset milionów dolarów, a przeciez w przedstawionych mi zarzutach mielismy byc wspólnikami. Lech Kaczynski bedacy wówczas Prokuratorem Generalnym R.P. spowodowal niedoreczenie do odpowiednich wladz w Niemczech koncowego wniosku o dokonanie ekstradycji w wymaganym ustawowo terminie 40 dni. Popelnil to zaniedbanie swiadomie i z premedytacja, pomimo bezposredniego otrzymywania codziennych ponaglen ze strony Prokuratora Generalnego Bawarii zaniepokojonego takim obrotem sprawy. Na ten temat w pózniejszym Lech Kaczynski skladal publicznie szereg sprzecznych ze soba i calkowicie niezgodnych z prawda oswiadczen, na przyklad iz zawinil tlumacz który przez 40 dni nie zdazyl przetlumaczyc w sumie krótkiego wniosku o ekstradycje. Innym razem - ze to wlasnie wladze niemieckie bez powiadomienia strony polskiej zmienily procedure i uwolnily mnie na trzy dni przed obowiazujacym terminem (!!!). Jako osoba odpowiedzialna za resort sprawiedliwosci to on sam decydowal o kazdym kroku, i on byl odpowiedzialny za calosc procedury. Moim ówczesnym obronca byl autorytet prawny najwyzszej swiatowej slawy - adwokat Alan Dershovrtz, bedacy wieloletnim rektorem katedry prawa na prestizowej uczelni Harward, przewodniczacym kilkudziesieciu miedzynarodowych komisji prawnych, obronca w niezliczonej ilosci najwazniejszych spraw karnych naszego globu. Adwokat Alan Dershovitz odbyl osobiscie podróz do Polski i spotkal sie z Prezydentem R.P. przedstawiajac mu swój punkt widzenia na cala zaistniala sprawe. Poinformowal go o miedzynarodowym prawnym skandalu jaki zaistnieje, jezeli dojdzie do mojej ekstradycji. Wyjasnil w detalach wszystkie bledy proceduralne jakie popelnila polska prokuratura w przebiegu calego postepowania karnego jakie wszczeto przeciwko mnie i moim partnerom z Art-B. Jednoczesnie autorytatywnie poinformowal Lecha Kaczynskiego, iz wystawiony przeciwko mnie miedzynarodowy list gonczy jest wystawiony sprzecznie z obowiazujacymi miedzynarodowymi przepisami prawa: wniosek o ekstradycje zostal podpisany przez zastepce prokuratora rejonowego (!!!) jednej z dzielnic Warszawy. Jaroslaw Kaczynski mial w pelni swiadomosc iz w mysl obowiazujacych wówczas przepisów taki wniosek powinien podpisac zastepca prokuratora generalnego, apelacyjnego czy okregowego, oraz potwierdzony przez odpowiednia w tym przypadku instancje sadu. W identyczny sposób skomentowali ten fakt równiez sedziowie niemieccy. Sedzia w Monachium po otrzymaniu wniosku o ekstradycje z tak powaznym proceduralnym bledem nie mógl oczywiscie podjac decyzji o przedluzeniu mojego aresztowania w oczekiwaniu na dostarczenie przez polskiego prokuratora generalnego ostatecznego wniosku o dokonanie ekstradycji, wiec polecil natychmiastowe zwolnienie mnie z aresztu po uplywie 40 dni.. Strona niemiecka konsekwentnie wychodzila z zalozenia, ze strona polska sie po prostu pomylila i wyslala te dokumenty do polskiego Prokuratora Generalnego celem weryfikacji, Niemcy otrzymali te dokumenty od strony polskiej z ponownym potwierdzeniem, ze wedlug opinii strony polskiej zadnej pomylki nie popelniono. W lipcu 20O6 roku Andrzejowi Gasiorowskiemu powinien zakonczyc sie okres przedawnienia wynoszacym 15 lat. Pod pozorem nierozstrzygnietej prawnie w ciagu 15 lat sprawy FOZZu, Lech Kaczynski byl inicjatorem nowelizacji polskiego prawa wydluzajacej czas przedawnienia powaznych przestepstw o nastepne 5 lat. Niemniej jednak w sprzecznosci z aktualnym stanem prawnym podjeto decyzje, iz zarzuty wobec Andrzeja Gasiorowskiego przedawniaja sie dopiero w lipcu 2016 r, a wiec po dodatkowych 10 lalach (lacznie 25 lat). Tak wiec bez wzgledu na sprzecznosci z europejskim systemem prawnym, oraz bez uwzgledniania zasady - iz wprowadzana nowelizacja prawna nie dziala wstecz - Andrzej Gasiorowski pozostal skutecznie wyeliminowany na dalsze 10 lat jako zródlo potencjalnego zagrozenia w politycznej karierze Lecha t Jaroslawa Kaczynskich, Moja deklaracja jest zgodna z prawda i nie jest prowokacja polityczna. Prawda i sumienie nakazalo mi sporzadzic ta deklaracje. Na skutek mojego aresztowania w Niemczech ponioslem koszty zwiazane z moja obrona w wysokosci przekraczajacej 10 mill USD. Moje imie zostalo znieslawione w izraelskich, niemieckich, polskich, i miedzynarodowych mediach, powodujac wycofanie sie wielu partnerów z realizowanych transakcji, skutkiem czego ponioslem straty finansowe siegajace kilkudziesieciu milionów dolarów. Oswiadczam, ze moja znajomosc jezyka polskiego jest calkowicie wystarczajaca dla pelnego zrozumienia tresci niniejszego dokumentu bez potrzeby korzystania z tlumacza. Potwierdzam to w obecnosci notariusza swoim wlasnorecznym podpisem. Tel Aviv, 7 pazdziernika 2007 roku Meir Bar (Brandwaiman) -- Smart questions to stupid answers ------------------------ PS. Ten Meir Bar to chyba jest ten gość, o którym mówił Andrzej Lepper, że pan premier wie, kto w Izraelu na niego czeka i że dostaje od niego pisma z Izraela. boukun |
2007-10-19 00:14 | Re: Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC | Qbek |
"Wybory prezydenckie 1990 [edytuj] Wybory prezydenckie w 1990 roku były pierwszymi powszechnymi wyborami tego typu od czasów międzywojennych. Reformy ekonomiczne i polityczne, wybory parlamentarne 1989 roku i pierwszy niekomunistyczny premier sprawiły, że konieczna okazała się także zmiana systemu wyboru prezydenta Rzeczypospolitej. Oczywiste stało się, że winien on mieć legitymację powszechną. Od 19 lipca 1989 r. stanowisko to piastował generał Wojciech Jaruzelski, jednak zarysowane powyżej zmiany zdecydowały o skróceniu jego kadencji. Chęć kandydowania wyraziło aż 16 osób, jednak dla oficjalnego zarejestrowania kandydatury niezbędne było uzbieranie minimum 100 tys. Podpisów. Ten wymóg spełniło sześciu pretendentów: Roman Bartoszcze - desygnowany przez PSL, Włodzimierz Cimoszewicz - formalnie bezpartyjny, ale ze środowiska SdRP, Tadeusz Mazowiecki - premier, Leszek Moczulski - kandydat Konfederacji Polski Niepodległej, Stanisław Tymiński - kandydat niezależny, Lech Wałęsa - przywódca "Solidarności". Powszechnie uważano, że w drugiej turze wyborów zmierzą się Wałęsa z Mazowieckim. Ten pierwszy zdobył 39% głosów, natomiast ten drugi - 18%, co dało mu dopiero trzecie miejsce. Stało się tak, ponieważ 23,1% poparcia (3 797 605 głosów) uzyskał niedoceniany Stanisław Tymiński, kandydat nie przez wszystkich traktowany poważnie. I choć w drugiej turze poniósł on spodziewaną klęskę (25% głosów Tymińskiego, przy 75% Wałęsy), to sposób, w jaki postać ta, nikomu bliżej nieznana, odegrała znaczną rolę w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich po 1989 roku, zasługuje na bliższe przyjrzenie się. Pomimo spodziewanej porażki, Tymiński pokazał że wykorzystując nastroje społeczne, sytuację polityczną i gospodarczą oraz system polityczny, można będąc "człowiekiem znikąd", bez poparcia żadnych liczących się sił politycznych odegrać znaczącą rolę w wyborach prezydenckich w Polsce. Jego spontaniczna kampania wyborcza była swoistym majstersztykiem, przynosząc mu niespodziewanie dużą liczbę głosów i w efekcie zwycięstwo nad powszechnie znanym premierem T Polska to dziwny kraj, Meir Bar wyrósł z konopi..a boukun w to wierzy? A boukun głosował na Tymińskiego? boukun posłuchaj swego serca, bo zatracisz sie w tym świecie;) "Co podkreśla Marek Mazur[2], profesjonalizm kampanii wyborczej opiera się w dużej mierze na umiejętności szybkiej reakcji na najmniejszą nawet zmianę sytuacji. Tak było w przypadku kampanii Tymińskiego. W pewnym momencie nastąpił zmasowany atak mediów na jego osobę - jako kandydata niepoważnego i nieodpowiedzialnego, którego ewentualny wybór miałby poważne negatywne skutki dla naszego kraju. W takim położeniu postać ta także potrafiła się odnaleźć - zastosowała ona tutaj strategię "bezbronnej ofiary". Tymiński przedstawił siebie jako kogoś zaszczutego, na którego uwzięły się media, powiązane z establishmentem władzy, bojącym się utraty swojej pozycji. Taki obraz spowodował, że zyskał on sympatię i poparcie wielu osób." Tajna broń" Tymińskiego zadziałała w sposób, w jaki nie spodziewali się jego adwersarze. Umiejętne wykorzystanie telewizji sprawiło, że odniósł on zwycięstwo w ówczesnym województwie leszczyńskim. Było to o tyle dziwne, ponieważ nie miał on tam ani sztabu wyborczego ani nawet komórki terenowej odpowiedzialnej za rozklejanie plakatów i kolportaż ulotek." "W kampanii wyborczej Tymiński posługiwał się ponadto czarną teczką, w której miał mieć, według swoich oświadczeń, kompromitujące przeciwników dokumenty, które jednak nie zostały ujawnione; za jego sprawą pojawiło się w polityce polskiej określenie "teczka" jako zbiór domniemanych kompromitujących materiałów służących do szantażowania ich ujawnieniem." "Stanisław Tymiński, znany jako Stan Tyminski (ur. 27 stycznia 1948 w Pruszkowie) - kanadyjski biznesmen, prowadzący interesy w USA, Kanadzie i Ameryce Południowej, zajmujący się branżą elektroniczną, komputerową i telewizyjną, kandydat w polskich wyborach prezydenckich w 1990 i 2005 roku, założyciel Partii X. Z wykształcenia technik elektronik, absolwent Technikum Elektroniczno- Mechanicznego im. Marcina Kasprzaka w Warszawie przy dawnych Zakładach Radiowych im. M. Kasprzaka. Zapisał się pozytywnie w początkowym okresie powszechnej informatyzacji społeczeństwa polskiego, zakładając już w czerwcu 1994 pierwszy komercyjny BBS Maloka, w którym oprócz wielu innych usług, po raz pierwszy udostępniono każdemu mieszkańcowi Polski dostęp do światowej sieci Internet. W tym czasie była to jedyna możliwość aby dotrzeć do Internetu w Polsce, poprzez połączenie modemem telefonicznym do BBS-u Maloka, dlatego bardzo dużo firm, zwłaszcza prywatnych, korzystało z tej formy dostępu. W 1970 wyemigrował do Kanady. W 1981 kierowany, jak podaje, chęcią zgłębienia świata duchowego Indian dotarł do odległych zakątków Amazonii, w mieście Iquitos w Peru stworzył małe finansowe imperium, lokalną telewizję kablową i poślubił miejscową Indiankę Graciellę. Spis treści [ukryj] 1 Kariera polityczna 1.1 Wybory prezydenckie 1990 1.1.1 Strategia wyborcza 1.1.2 Organizacja - sztab wyborczy 1.1.3 Taktyka wyborcza i techniki perswazji 1.2 Wybory prezydenckie 2005 2 Przypisy 3 Bibliografia 4 Zobacz też 5 Linki zewnętrzne Kariera polityczna [edytuj] Wybory prezydenckie 1990 [edytuj] Wybory prezydenckie w 1990 roku były pierwszymi powszechnymi wyborami tego typu od czasów międzywojennych. Reformy ekonomiczne i polityczne, wybory parlamentarne 1989 roku i pierwszy niekomunistyczny premier sprawiły, że konieczna okazała się także zmiana systemu wyboru prezydenta Rzeczypospolitej. Oczywiste stało się, że winien on mieć legitymację powszechną. Od 19 lipca 1989 r. stanowisko to piastował generał Wojciech Jaruzelski, jednak zarysowane powyżej zmiany zdecydowały o skróceniu jego kadencji. Chęć kandydowania wyraziło aż 16 osób, jednak dla oficjalnego zarejestrowania kandydatury niezbędne było uzbieranie minimum 100 tys. Podpisów. Ten wymóg spełniło sześciu pretendentów: Roman Bartoszcze - desygnowany przez PSL, Włodzimierz Cimoszewicz - formalnie bezpartyjny, ale ze środowiska SdRP, Tadeusz Mazowiecki - premier, Leszek Moczulski - kandydat Konfederacji Polski Niepodległej, Stanisław Tymiński - kandydat niezależny, Lech Wałęsa - przywódca "Solidarności". Powszechnie uważano, że w drugiej turze wyborów zmierzą się Wałęsa z Mazowieckim. Ten pierwszy zdobył 39% głosów, natomiast ten drugi - 18%, co dało mu dopiero trzecie miejsce. Stało się tak, ponieważ 23,1% poparcia (3 797 605 głosów) uzyskał niedoceniany Stanisław Tymiński, kandydat nie przez wszystkich traktowany poważnie. I choć w drugiej turze poniósł on spodziewaną klęskę (25% głosów Tymińskiego, przy 75% Wałęsy), to sposób, w jaki postać ta, nikomu bliżej nieznana, odegrała znaczną rolę w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich po 1989 roku, zasługuje na bliższe przyjrzenie się. Pomimo spodziewanej porażki, Tymiński pokazał że wykorzystując nastroje społeczne, sytuację polityczną i gospodarczą oraz system polityczny, można będąc "człowiekiem znikąd", bez poparcia żadnych liczących się sił politycznych odegrać znaczącą rolę w wyborach prezydenckich w Polsce. Jego spontaniczna kampania wyborcza była swoistym majstersztykiem, przynosząc mu niespodziewanie dużą liczbę głosów i w efekcie zwycięstwo nad powszechnie znanym premierem Tadeuszem Mazowieckim. Strategia wyborcza [edytuj] Początkowo sytuacja Tymińskiego nie różniła się zbytnio od położenia innych (większości z pozostałej piętnastki) kandydatów - miał zagwarantowane poparcie jedynie rodziny i bliskich przyjaciół. Grupa ta poszerzyła się w krótkim czasie o pracowników jednej z agencji reklamowych, której był właścicielem oraz o dziennikarza "Trybuny Ludu" - R. Samsela. W przeciwieństwie jednak do innych, udało się Tymińskiemu zebrać wymaganą ilość podpisów pod listą poparcia dla jego osoby, co umożliwiło mu oficjalne zarejestrowanie kandydatury. Z biegiem czasu zgłaszali się do niego wciąż nowi ochotnicy, których działalność jednak nie zawsze uzyskiwała postać sformalizowaną. Przyjęta przez Tymińskiego strategia wyborcza opierała się na dwóch filarach: krytyka pozostających przy władzy elit, budowanie obrazu własnego jako człowieka spoza układu rządzącego, a przez to lepszego i uczciwszego. Należy zaznaczyć, że w tym przypadku to, że był on osobą bliżej nieznaną w Polsce, dawało szerokie pole do popisu dla zdolności autoprezentacyjnych kandydata. Umiejętne rozpoznanie sytuacji umożliwiało takie dopasowanie wizerunku, aby wywołać jak najbardziej pozytywny i silny efekt. Stąd też w trakcie kampanii pojawiały się wciąż nowe określenia na jego osobę, generowane przez sztab wyborczy Tymińskiego, że wymienić tutaj należy tylko takie jak: obywatel świata, biznesmen - darczyńca, znawca problemów ekonomicznych, człowiek sukcesu, bezinteresowny i odpowiedzialny za kraj itp., itd. Jak pisze M. Cichosz: Podsumowując opis wizerunku, można stwierdzić, że S. Tymiński proponował nowy obraz polityka - biznesmena, który odniósł już osobisty sukces materialny i szuka samorealizacji w działalności politycznej. Działalność polityczna była zresztą w tym przypadku porównywana do działalności charytatywnej. W sytuacji, w której znaczna część wyborców uznała, że jedynymi, którzy odnoszą korzyści z przemian politycznych w kraju są elity, taki wizerunek mógł zdobyć przychylność elektoratu.[1] Zupełnie nowym elementem, niespotykanym w strategiach wyborczych kontrkandydatów, był występujący u Tymińskiego motyw outsidera. Swój przekaz kierował on do ludzi niezadowolonych z obecnego układu władzy, pozbawionych możliwości wywierania nań wpływu, zupełnie takich jak on sam. Co godne podkreślenia, swą ofertę wyborczą Tymiński kierował do możliwie jak najszerszej grupy potencjalnych zwolenników, cechujących się powyżej wymienionymi przekonaniami. W tym celu w swoich przemówieniach, wypowiedziach, jak również w programie wyborczym, skupiał się na sprawach gospodarczych, a nie politycznych. Działanie takie bazowało na założeniu, że poprawa sytuacji ekonomicznej kraju wpłynie pozytywnie i będzie odczuwalne dla większej ilości ludzi. Tymiński w swojej strategii wyborczej docenił także rolę mediów. Szeroko wykorzystywał możliwości, jakie dawały mu "występy" w telewizji, będąc postacią efektowną i medialną, o często kontrowersyjnych poglądach. Co podkreśla Marek Mazur[2], profesjonalizm kampanii wyborczej opiera się w dużej mierze na umiejętności szybkiej reakcji na najmniejszą nawet zmianę sytuacji. Tak było w przypadku kampanii Tymińskiego. W pewnym momencie nastąpił zmasowany atak mediów na jego osobę - jako kandydata niepoważnego i nieodpowiedzialnego, którego ewentualny wybór miałby poważne negatywne skutki dla naszego kraju. W takim położeniu postać ta także potrafiła się odnaleźć - zastosowała ona tutaj strategię "bezbronnej ofiary". Tymiński przedstawił siebie jako kogoś zaszczutego, na którego uwzięły się media, powiązane z establishmentem władzy, bojącym się utraty swojej pozycji. Taki obraz spowodował, że zyskał on sympatię i poparcie wielu osób. Ciekawe wydaje się porównanie opisanej powyżej strategii z tymi stosowanymi przez dwóch głównych adwersarzy Tymińskiego - Wałęsę i Mazowieckiego. Być może jednak kreślenie "strategia" to zbyt duże słowo, ponieważ nawet same osoby działające w sztabach wyborczych miały wątpliwości, czy takowe w ogóle istnieją pod postacią jakichś oficjalnych dokumentów ze spisanymi jasno wytycznymi. Musiałyby one obejmować dane dotyczące wyznaczenia docelowych segmentów wyborczych, wyjaśnienia kwestii związanych z ofertą wyborczą oraz zagadnień organizacyjnych. Jak się później okazało, wszystko to wyszło "w praniu", dopiero w trakcie kampanii. O ile siłą Lecha Wałęsy było to, że nie kierował on swego przekazu do jakiejś szczególnej grupy wyborców - chciał być "prezydentem wszystkich Polaków" (bazując na popularności "trybuna ludowego" - przywódcy "Solidarności"), tak główną słabością Mazowieckiego była stosunkowa elitarność jego elektoratu. O ile Mazowieckiego popierali m.in. Marek Edelman, Adam Michnik czy Bronisław Geremek, to sam Mazowiecki w swoich audycjach wyborczych bronił się: Mówią o mnie, że ja Żyd. Ale ja nie jestem Żydem, tylko Polakiem. Jak pisze M. Mazur: Mazowiecki nie potrafił ze swoim przesłaniem i wizerunkiem trafić do innych grup społecznych niż osoby z wyższym wykształceniem, a ze względu na liczebną szczupłość tej grupy - ok. 60% naszych rodaków nie dociera do matury, nawet przy jej stuprocentowym poparciu (nierealne!) nie można było osiągnąć sukcesu wyborczego.[3] Zaznaczyć trzeba także, że jeżeli można mówić o umiejętnej kreacji wizerunku Wałęsy i Tymińskiego (ten pierwszy - dynamiczny, charyzmatyczny i silny przywódca, ten drugi - altruistyczny, wysoko wykwalifikowany i niezależny człowiek sukcesu), to w przypadku Mazowieckiego był on tworzony nieprofesjonalnie. Podkreślenie jego mądrości, uczciwości i godności nie trafiało do wystarczająco szerokich kręgów wyborczych. Dodatkowo Mazowiecki wybrał nieprawidłowy model kampanii - a mianowicie strategię negatywną, polegającą na ciągłych atakach. Tak nie powinno to wyglądać, jeżeli stosował ją człowiek pozostających przy władzy. W ten sposób, zamiast przedstawiania swoich działań w pozytywnym świetle, utwierdzał swoich potencjalnych zwolenników w poglądzie, że nie jest osobą odpowiednią do sprawowania najwyższego stanowiska w Polsce. Organizacja - sztab wyborczy [edytuj] Sztab wyborczy Stanisława Tymińskiego to przykład tego, ile może zdziałać grupa zapaleńców. Składał się on w przytłaczającej większości (o ile nie w całości) z osób niemających żadnego doświadczenia w działalności politycznej na tym szczeblu. Większość z nich po prostu zgłosiła się do sztabu wyborczego w odpowiedzi na apel popieranego przez siebie kandydata. W skład sztabu wyborczego wchodzili m.in.: szef sztabu - M. Dobrowolska, wrocławska dziennikarka, osobisty sekretarz kandydata - K. Pawlisz, rzecznik prasowy, ekspert ds. mass mediów - E. Bobrowska-Gruczek, dziennikarka telewizyjna, odpowiedzialny za ochronę sztabu i kandydata - J. Gralak, emerytowany pracownik Służby Bezpieczeństwa, odpowiedzialna za finanse - A. Majewska, specjalista ds. teletransmisji - M. Bębenek, odpowiedzialny za spoty wyborcze - P. Kuczyński, reżyser filmowy, doradca - R. Samsel, tylko początkowo, później odsunięty z powodu niepowodzenia przygotowanych przez niego materiałów w pierwszych dniach kampanii. Szczególną uwagę zwraca postać osoby odpowiedzialnej za ochronę osobistą kandydata i sztabu w ogóle - Jerzego Gralaka, którego obecność została wykorzystana także w celu ukazania rzekomego zaszczucia i prześladowania samego Tymińskiego. Z drugiej jednak strony przeszłość tej osoby, jej praca w komunistycznych służbach, nie rzutowała dobrze również na samego kandydata. Trudno wskazać wyraźną strukturę sztabu wyborczego Tymińskiego, powodu dużej żywiołowości, z jaką przyjmował on wciąż nowych członków, zwłaszcza po telewizyjnym apelu kandydata o pomoc (o czym bliżej jeszcze później), zwłaszcza że sztab centralny nie legitymował kandydatów chcących w nim pracować. Taktyka wyborcza i techniki perswazji [edytuj] Tymiński w swoim programie wyborczym bazuje na swoich cechach, wcześniej już wymienionych, które w innych warunkach mogłyby stać się jego wadami (np. brak znanego w Polsce nazwiska). Podkreślając swoją faktyczną apolityczność, pragnie budować swój wizerunek ponad podziałami partyjnymi. Sytuację w Polsce w 1990 roku porównuje do niedawnego położenia Peru, którego był świadkiem. Dalej Tymiński pisze o sytuacji gospodarczej przedstawiając ją w sposób taki, że faktycznie jedynym wyjściem z sytuacji jest jego wybór na prezydenta. Program S. Tymińskiego to amalgamat truizmów ekonomicznych połączonych z hasłem odnowy ducha, konieczności ćwiczeń duchowych i kształcenia siły woli. [4] Element taktyki wyborczej opierającej się na wydawaniu rozmaitych druków i materiałów informacyjnych nie był najmocniejszą stroną sztabu Tymińskiego. Wymienionych materiałów było raczej niewiele. W ogłoszeniach płatnych w gazetach ogólnopolskich zamieszczano tezy jego programu gospodarczego. Metody tej użyto także przedtem, w celu uzyskania wymaganej ilości podpisów poparcia dla kandydatury Tymińskiego. Ogłoszenie takie miało kształt swoistego formularza, zawierającego oprócz tabelki przeznaczonej na ewentualne podpisy, życiorys kandydata oraz jego obietnicę bezpłatnego przekazania egzemplarza jego książki (pt. Święte psy) dla tych, którzy zbiorą odpowiednią ilość napisów. Dało to spodziewane rezultaty - według sztabu kandydata, udało się zebrać ok. 140 tys. podpisów. Jak już wspomniano, poza standardowym sposobem komunikowani się Tymińskiego z wyborcami, jakim były spotkania wyborcze, wykorzystywał on szeroko medium, jakim była telewizja. Obowiązywał tam zakaz nadawania telewizyjnych reklam poza wyznaczanym czasem, Studiem Wyborczym. Kandydaci otrzymali czas antenowy długości dwóch godzin każdy. Bloki wyborcze cieszyły się sporą popularnością, według badań oglądało je około 50% widzów. "Tajna broń" Tymińskiego zadziałała w sposób, w jaki nie spodziewali się jego adwersarze. Umiejętne wykorzystanie telewizji sprawiło, że odniósł on zwycięstwo w ówczesnym województwie leszczyńskim. Było to o tyle dziwne, ponieważ nie miał on tam ani sztabu wyborczego ani nawet komórki terenowej odpowiedzialnej za rozklejanie plakatów i kolportaż ulotek. W telewizyjnych programach wyborczych pokazywano głównie materiały zarejestrowane na spotkaniach wyborczych kandydata. Szczególną cechą tych audycji był brak wypowiedzi zaproszonych ekspertów, jakie nadawali inni kandydaci. Zamiast tego Tymiński ukazywany był w otoczeniu zwykłych, szarych obywateli, co miało na celu wywołanie poczucia więzi ewentualnych wyborców z kandydatem i wykształcenia wrażenia bliskości z ludźmi i ich jednostkowymi programami. Towarzyszyły temu personalne ataki na rząd i premiera. Taka taktyka osiągnęła swój punkt kulminacyjny w ostatnich tygodniach przed I turą wyborów. Podczas wiecu w Zakopanem 17 listopada 1990 roku, Tymiński oskarżył premiera Mazowieckiego o zdradę stanu, fałszowanie statystyk, dwukrotne zaniżenie rozmiarów recesji i inflacji, wyprzedaż majątku narodowego. Spowodowało to ostre ataki prasy, które - o czym już wspominano - ostatecznie okazały się korzystne dla kandydata. Inną szczególną cechą programów wyborczych Tymińskiego było roztaczanie w trakcie audycji pewnej aury metafizycznej tajemniczości. Służyły temu zbliżenia twarzy kandydata. Brak opanowania polszczyzny umacniał obraz zagranicznego człowieka sukcesu, a częste powtórzenia zdań bądź pojedynczych słów wzmacniały skuteczność i sugestywność przekazu.[5] Programy te były bardzo silne emocjonalnie - twarz kandydata wyrażała najczęściej złość, agresję i determinację. Pokrywało się to z odczuciami większości elektoratu względem sprawujących władzę, co wpłynęło niewątpliwie na zwiększenie ilości głosów oddanych na biznesmena z Kanady. Niespotykanym u innych pretendentów do stanowiska prezydenta RP elementem propagandowym był apel Tymińskiego, a raczej jego zaaranżowanie, aby wyglądało to tak, że program wyborczy zostaje w trybie wyjątkowym i nagłym przerwany przez zdesperowanego kandydata, zmuszonego do proszenia o pomoc. 13 listopada 1990 roku spiker prowadzący audycję wyborczą stwierdził, że Tymiński pragnie wygłosić oświadczenie z ostatniej chwili: Zgłaszam się do Państwa z prośbą o pomoc... Mam trudności z rządową telewizją i rządową prasą, która robi krzywdę nie tylko mnie, ale i ludziom, którzy mnie popierają... Zwracam się o pomoc dzisiaj... bo dzisiaj wyczuwam, że ta pomoc jest koniecznie potrzebna... Sytuacja jest w kontroli, ale mamy kłopoty... z dostarczaniem programów, plakatów, książek... Mamy kłopoty z rozprowadzaniem tylu rzeczy po całym kraju... dlatego zwracam się do wszystkich, którzy dali mi poparcie... proszę o pomoc... Proszę przyjechać pod Pałac Kultury i odebrać materiały... taka pomoc jest teraz potrzebna. Walczymy z poważnym aparatem rządowym... jest szansa na wolne wybory... Poparcie dla mojej kandydatury rośnie... szybko i chcę się przedstawić w całym kraju... Rośnie moje poparcie... a więc proszę o pomoc.[6] Całość była prawdopodobnie zaplanowana i wyreżyserowana, ale miała na celu zwiększenie ilości ochotników w sztabie wyborczym, co się powiodło. Dodatkowo wzmocniono przekonanie o rzekomym prześladowaniu kandydata przez media i aparat rządowy. W telewizyjnych programach sztabu Tymińskiego rzucała się w oczy swoistego rodzaju dychotomia - z jednej strony kandydat, który nie okazywał oznak poddawania się jakimkolwiek silnym emocjom, z drugiej ukazany był tłum jego zwolenników, reagujących entuzjastycznie, a często nawet histerycznie. Im bliżej ostatecznej rozgrywki w II turze, tym przekaz stawał się mniej racjonalny i logiczny. Szczególnie wielu w pamięci zapadła (wyreżyserowana) scena, w której to młody człowiek, mąż zaufania z Ełku symbolicznie przekazuje na ręce Tymińskiego swoje dziecko, kilkumiesięcznego niemowlaka, a wraz z nim jego przyszłość. Dodatkowo, jak zauważono już wcześniej, sztab wyborczy Tymińskiego, jak również on sam, wykazywali się niezwykłą umiejętnością elastycznej i natychmiastowej reakcji na wszelkie ataki na osobę kandydata. Jednym z takich zachowań była odpowiedź na głosy, które na masową skalę zaczęły pojawiać się w prasie, mówiące o tym, że jest on osobą nie posiadającą społecznego zaufania i poparcia. Reagując na to, Tymiński podczas swoich programów wyborczych odczytywał listy od swoich zwolenników i pocieszał ich oraz udzielał porad życiowych. W efekcie takiej taktyki prowadzenia kampanii wyborczej, Stanisławowi Tymińskiemu udało się przegonić Tadeusza Mazowieckiego, uzyskując więcej głosów od niego i awansując do II tury wyborów. Nie przewidział tego nawet PBS ani OBOP, które to ośrodki badań opinii publicznej oceniały 16 listopada poparcie dla biznesmena z Kanady na 12 i 17%, podczas gdy otrzymał on ostatecznie ponad 23% głosów. W kampanii wyborczej Tymiński posługiwał się ponadto czarną teczką, w której miał mieć, według swoich oświadczeń, kompromitujące przeciwników dokumenty, które jednak nie zostały ujawnione; za jego sprawą pojawiło się w polityce polskiej określenie "teczka" jako zbiór domniemanych kompromitujących materiałów służących do szantażowania ich ujawnieniem. Kampania wyborcza Stanisława Tymińskiego przeprowadzona została z dużym wyczuciem i bardzo umiejętnie. Samemu kandydatowi udało się przekonać wielu wyborców o tym, że nadaje się na najwyższe stanowisko w RP, a swoje wydawać by się mogło, wady - zmienił za pomocą należycie wykorzystanego marketingu politycznego, w zalety. Należy zauważyć, że techniki po raz pierwszy wykorzystane przez Tymińskiego, stały się niejako wzorcem dla osób startujących w późniejszych wyborach. Za najbardziej jaskrawy przykład może tutaj posłużyć Andrzej Lepper - również kreujący się na outsidera i człowieka "spoza układów", a jednocześnie podkreślający swoją bliskość ze zwykłymi, szarymi obywatelami. Kampania wyborcza Tymińskiego to przykład na to, że umiejętnie wykorzystane taktyki i strategie mogą doprowadzić do jeśli nie sukcesu politycznego, to przynajmniej do odegrania ważnej roli na scenie politycznej, przez niemalże każdego. Po porażce w wyborach prezydenckich Stan Tymiński założył Partię X, która nie odegrała żadnego udziału w polskim życiu publicznym, a sam po niezdołaniu zebrania nawet 100 tys. podpisów z poparciem, potrzebnych do rejestracji kandydata w wyborach prezydenckich 1995 w końcu wycofał się z prób udziału w polskiej polityce. Wybory prezydenckie 2005 [edytuj] Zobacz wiadomość w serwisie Wikinews na temat startu Tymińskiego w wyborach prezydenckich3 czerwca 2005 przyleciał do Polski i zapowiedział swój start w wyborach prezydenckich jako kandydat Ogólnopolskiej Koalicji Obywatelskiej. Jego sztab wyborczy został zarejestrowany 23 czerwca 2005. Tym razem w wyborach nie odegrał znaczącej roli, uplasował się dopiero na dziewiątym miejscu." http://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Tymi%C5%84ski |
||
2007-10-19 01:11 | Re: Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC | boukun |
Użytkownik "Qbek" news:1192745658.522016.110160@z24g2000prh.googlegroups.com... "Wybory prezydenckie 1990 [edytuj] Wybory prezydenckie w 1990 roku były pierwszymi powszechnymi wyborami tego typu od czasów międzywojennych. Reformy ekonomiczne i polityczne, wybory parlamentarne 1989 roku i pierwszy niekomunistyczny premier sprawiły, że konieczna okazała się także zmiana systemu wyboru prezydenta Rzeczypospolitej. Oczywiste stało się, że winien on mieć legitymację powszechną. Od 19 lipca 1989 r. stanowisko to piastował generał Wojciech Jaruzelski, jednak zarysowane powyżej zmiany zdecydowały o skróceniu jego kadencji. Chęć kandydowania wyraziło aż 16 osób, jednak dla oficjalnego zarejestrowania kandydatury niezbędne było uzbieranie minimum 100 tys. Podpisów. Ten wymóg spełniło sześciu pretendentów: Roman Bartoszcze - desygnowany przez PSL, Włodzimierz Cimoszewicz - formalnie bezpartyjny, ale ze środowiska SdRP, Tadeusz Mazowiecki - premier, Leszek Moczulski - kandydat Konfederacji Polski Niepodległej, Stanisław Tymiński - kandydat niezależny, Lech Wałęsa - przywódca "Solidarności". Powszechnie uważano, że w drugiej turze wyborów zmierzą się Wałęsa z Mazowieckim. Ten pierwszy zdobył 39% głosów, natomiast ten drugi - 18%, co dało mu dopiero trzecie miejsce. Stało się tak, ponieważ 23,1% poparcia (3 797 605 głosów) uzyskał niedoceniany Stanisław Tymiński, kandydat nie przez wszystkich traktowany poważnie. I choć w drugiej turze poniósł on spodziewaną klęskę (25% głosów Tymińskiego, przy 75% Wałęsy), to sposób, w jaki postać ta, nikomu bliżej nieznana, odegrała znaczną rolę w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich po 1989 roku, zasługuje na bliższe przyjrzenie się. Pomimo spodziewanej porażki, Tymiński pokazał że wykorzystując nastroje społeczne, sytuację polityczną i gospodarczą oraz system polityczny, można będąc "człowiekiem znikąd", bez poparcia żadnych liczących się sił politycznych odegrać znaczącą rolę w wyborach prezydenckich w Polsce. Jego spontaniczna kampania wyborcza była swoistym majstersztykiem, przynosząc mu niespodziewanie dużą liczbę głosów i w efekcie zwycięstwo nad powszechnie znanym premierem T ---------------------- Polska to dziwny kraj, Meir Bar wyrósł z konopi..a boukun w to wierzy? A boukun głosował na Tymińskiego? boukun posłuchaj swego serca, bo zatracisz sie w tym świecie;) Tu ktoś zacytował co wolno CBA, a czego nie wolno, w myśl obowiazujących je ustawy. Prowokacje możesz stosować, jeśli inne metody zawiodą, a koniecznym jest przeciwdziałanie istniejącemu procederowi przestepstwa. Natomiast nie można wytwarzać przestępstw przy pomocy prowokacji. W istniejących grupach przestepczych, może policja swoje wtyki włączać i przeprowadzać prowokacje. Nie można natomiast tworzyć grup przestepczych tylko po to, żeby je potem prze świetle kamer likwidować. Strażak nie może podpalać, żeby potem mógł gasić i wypinać pierś po order! boukun |
||
2007-10-19 01:14 | Re: Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC | boukun |
Użytkownik "Qbek" news:1192745658.522016.110160@z24g2000prh.googlegroups.com... "Wybory prezydenckie 1990 [edytuj] Wybory prezydenckie w 1990 roku były pierwszymi powszechnymi wyborami tego typu od czasów międzywojennych. Reformy ekonomiczne i polityczne, wybory parlamentarne 1989 roku i pierwszy niekomunistyczny premier sprawiły, że konieczna okazała się także zmiana systemu wyboru prezydenta Rzeczypospolitej. Oczywiste stało się, że winien on mieć legitymację powszechną. Od 19 lipca 1989 r. stanowisko to piastował generał Wojciech Jaruzelski, jednak zarysowane powyżej zmiany zdecydowały o skróceniu jego kadencji. Chęć kandydowania wyraziło aż 16 osób, jednak dla oficjalnego zarejestrowania kandydatury niezbędne było uzbieranie minimum 100 tys. Podpisów. Ten wymóg spełniło sześciu pretendentów: Roman Bartoszcze - desygnowany przez PSL, Włodzimierz Cimoszewicz - formalnie bezpartyjny, ale ze środowiska SdRP, Tadeusz Mazowiecki - premier, Leszek Moczulski - kandydat Konfederacji Polski Niepodległej, Stanisław Tymiński - kandydat niezależny, Lech Wałęsa - przywódca "Solidarności". Powszechnie uważano, że w drugiej turze wyborów zmierzą się Wałęsa z Mazowieckim. Ten pierwszy zdobył 39% głosów, natomiast ten drugi - 18%, co dało mu dopiero trzecie miejsce. Stało się tak, ponieważ 23,1% poparcia (3 797 605 głosów) uzyskał niedoceniany Stanisław Tymiński, kandydat nie przez wszystkich traktowany poważnie. I choć w drugiej turze poniósł on spodziewaną klęskę (25% głosów Tymińskiego, przy 75% Wałęsy), to sposób, w jaki postać ta, nikomu bliżej nieznana, odegrała znaczną rolę w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich po 1989 roku, zasługuje na bliższe przyjrzenie się. Pomimo spodziewanej porażki, Tymiński pokazał że wykorzystując nastroje społeczne, sytuację polityczną i gospodarczą oraz system polityczny, można będąc "człowiekiem znikąd", bez poparcia żadnych liczących się sił politycznych odegrać znaczącą rolę w wyborach prezydenckich w Polsce. Jego spontaniczna kampania wyborcza była swoistym majstersztykiem, przynosząc mu niespodziewanie dużą liczbę głosów i w efekcie zwycięstwo nad powszechnie znanym premierem T Polska to dziwny kraj, Meir Bar wyrósł z konopi..a boukun w to wierzy? A boukun głosował na Tymińskiego? boukun posłuchaj swego serca, bo zatracisz sie w tym świecie;) ----------------------- Meir Bar, czyli 3-ci wspólnik (i najważniejszy) w Art-B poza Bagsikiem i Gąsiorowskim. Tajemnicą poliszynela w izraelu jest fakt, że Meir Bar to były etatowy pracownik Mossadu. Czy tak naprawdę Meir Bar opuścił Mossad, to do końca nie wiadomo. Ludzie podejrzliwi mogliby wręcz sugerować że Mossad przy pomocy Meira Bara i jego polskich słupów (Bagsik & Gąsiorowski) wyprowadził (a konkretnie ukradł) z polskich banków jakieś pół miliarda dolarów. A już największą tajemnicą poliszynela jest fakt, że mossad wykreował i obsadził w Polsce u władzy Żydów Kaczyńskich, co potwierdza teraz ta powyższa deklaracja. boukun |
||
2007-10-19 09:03 | Re: Art-B ze środków generowanych z tzw. "Oscylatora" finansowało PC | Qbek |
> Polska to dziwny kraj, Meir Bar wyrósł z konopi..a boukun w to wierzy? > A boukun głosował na Tymińskiego? boukun posłuchaj swego serca, bo > zatracisz sie w tym świecie;) > > Tu ktoś zacytował co wolno CBA, a czego nie wolno, w myśl obowiazujących je > ustawy. Prowokacje możesz stosować, jeśli inne metody zawiodą, a koniecznym > jest przeciwdziałanie istniejącemu procederowi przestepstwa. Natomiast nie > można wytwarzać przestępstw przy pomocy prowokacji. W istniejących grupach > przestepczych, może policja swoje wtyki włączać i przeprowadzać prowokacje. > Nie można natomiast tworzyć grup przestepczych tylko po to, żeby je potem > prze świetle kamer likwidować. Strażak nie może podpalać, żeby potem mógł > gasić i wypinać pierś po order! > > boukun Co do stosowania prowokacji, to sie zgodzę, nie powinna być stosowana. Obecne możliwości manipulacji, np w sprzedaży jest groma. Polecam poczytać o taktyce "stopa w drzwiach". Dziwi mnie jednak fakt, że Mirosław W. skusił sie 150 tyś., czyli na 1 i 1/2 jego wynagrodzenia. Ponadto miałem problem z uzyskaniem od jego pracownika dokumentów (około 8 miesięcy), pracownicy urzędu miejskiego Helu, na których naciskałem, by oni naciskali tego pracownika, otrzymałem informacji od nich, że "on jest z rodziny pana burmistrza i wszyscy z nim mają problem". Czy tak w rzeczywistości było, nie wiem. Osobiście odczułem satysfakcje, na wieść o zatrzymaniach. A głosować i tak będę na LPR, Giertych z dziada pradziada był politykiem i dobrze aby były jeszcze inne partie niż 3 w sejmie, konkurencja większa, a gdzie jest konkurencja tam jest "korzystniej". Pozdrawiam |
nowsze | 1 | starsze |
Tytuł | Autor | Data |
---|---|---|
podatek od środków trwałych |
Włodzimierz Wojciechowski | 2007-02-20 11:03 |