poprzedni wątek | następny wątek | pl.soc.prawo |
2006-04-05 23:29 | praca policji - kulejące pro cedury, czy po prostu farsa? | Hania |
intryguje mnie wczorajsze zdażenie oraz jego potencjalne efekty (o odpowiedzialnosci sluzbowej nie wspomnę). Mianowicie: facet (ekhm, ojciec mój, niestety) gania z siekierą po mieszkaniu za mamą (jak zwykle sprawa z kat. "bo zupa była za słona"). Matka od lat ignorowała rzucanie się na nią z łapami. Cóż, ojciec do siłaczy nie należy, więc temu się nie dziwię. Mi jednak widok tatuncia celującego w matkę z pistoletu (tatuncio byl milicjantem, a mnie kawaly o nich nie smiesza, bo to rzeczywiscie ludzie myslacy inaczej) sprawil, ze traktuje go jedynie jako ojca biologicznego. Potem bylo rzucanie sie z nozyczkami, ze mna tez sie szarpal, z sąsiadami kłócił, ktoś na ulicy za pyskówki mu szczękę złamal itede...w pracy był popychany, to w domu "gieroj" - klasyka przypadku. No ale wczoraj: gania za matka z siekiera, mama wzywa policje. W tzw. międzyczasie ojciec skrywa się u sąsiadki, która przed policja mowi, ze siekiery nie ma, nam jednak (przyjechalam do matki po pol godz.), ze siekiera jest w domu rodzicow, czyli sprawa owego przedmiotu dziwnym trafem nie jest jej obca (dziwnym, bo gdyby go nie bylo, nie wspominalaby o nim wcale). Policja sasiadki nie przeszukuje, rozumiem, przepisy: nakaz musieliby miec, nakaz musialby miec pieczatki i podpisy, a na to trzeba czasu. Duzo czasu. Cos tam policjanci pisza sobie, mamie kaza isc do dzielnicowego (sami sa z innego rejonu), "nic" nie widza (choc mama ma juz zasinienia od zacisnietych na jej rekach palcow ojca i od kopniaków na nogach). Jada sobie i jeszcze łajają, że inni bardziej potrzebują ich pomocy, a oni siekiery nie widzą, ran tudzież, więc pa-pa. Next day: mama idzie na komendę własciwą miejscu zamieszkania, pyta o dzielnicowego, i czy ten ma jakąś notatkę o interwencji policji w jego rejonie. Na komendzie pytają: a z ktorej komendy tamen patrol był? - mama nie wie, była wczoraj w szoku i takich szczególów nie zanotowała, biegnie do mnie, na szczęście wiedziałam. Na komendzie ani sladu o zdarzeniu, a doba minęła, miasto wojewodzkie, radiowozow od licha, faksy, inne media, a tu ciiiichooo, nic! Dalsze rady na komendzie to: opinia medycyny sądowej ("ale paani, te siniaki to nic"), poza tym 140 zł sobie pójdzie, na moje dictum, że wystarczy zapis w książeczce lekarskiej u lekarza med. rodzinnej rzekli filozoficznie "no, ale to żaden dowód jest, kwitek z pieczątką to kwitek". Po uzyskaniu magicznego kwitka dopiero nalezy potuptać na komendę (mama ma 67 lat i tak musi tuptać od Annasza do Kajfasza), tam spiszą protokół (dziwowali się wielce, że na miejscu patrol niczego nie spisał). Ja zaś bardziej dziwuję się, że w komendzie rejonowej po całej dobie nie ma śladu zapisu zdarzenia. Dzielnicowy nic nie wie, nota bene inna sąsiadka radziła mamie, by szła, a nie dzwoniła na policję, bo tamta, ilekroć dzwoniła do dzielnicowego, tego nie było. To ja się jeszcze pytam, co by było, gdyby taki były milicjant wyzywał sie na osobie nie mogącej sie poruszac o własnych silach. Kurcze, tyle lat mam, a sie jeszcze tak glupio pytam. Wyc mi sie chce, i tyle. A tatus sobie oglada teraz telewizorek. -- |
2006-04-06 07:06 | Re: praca policji - kulejące procedury, czy po prostu | SQLwysyn |
Użytkownik "Hania " news:e11crb$fih$1@inews.gazeta.pl... > intryguje mnie wczorajsze zdażenie oraz jego potencjalne efekty (o > odpowiedzialnosci sluzbowej nie wspomnę). Złóż skargę wyżej - do komendy dzielnicowej/wojewódzkiej. Zaraz sie im na posterunku w d...ch zagotuje. -- SQLwysyn "If the First Amendment will protect a scumbag like me, it will protect all of you" - Larry Flynt |
||
2006-04-06 07:21 | Re: praca policji - kulejące p rocedury, czy po prostu farsa? | Hania |
SQLwysyn > > Użytkownik "Hania " > news:e11crb$fih$1@inews.gazeta.pl... > > intryguje mnie wczorajsze zdażenie oraz jego potencjalne efekty (o > > odpowiedzialnosci sluzbowej nie wspomnę). > > Złóż skargę wyżej - do komendy dzielnicowej/wojewódzkiej. Zaraz sie im na > posterunku w > d...ch zagotuje. mysle, ze tak zrobie. Bo tez mysle, ze ci panowie mundurowi, co sobie przyjechali z uaski, to te karcinki wypisywane sobie mogli wlasnie wyrwac i zrobic w nich latawce. ...i troche sie mamie nie dziwie, ze nie chce g* ruszac, napatrzyla sie i nasluchala...np. o kobiecie, co po zabiciu 21latki po 3 latach kicha wyszla na wolnosc...anemie leczyc. To w wiezieniu nie podaliby jej witaminek i zelaza? No i tak sie wlasnie pytam. zdrowki hania -- |
||
2006-04-06 15:24 | Re: praca policji - kulejące procedury, c | mauser50 |
Hania napisał(a): > intryguje mnie wczorajsze zdażenie oraz jego potencjalne efekty (o > odpowiedzialnosci sluzbowej nie wspomnę). > Mianowicie: facet (ekhm, ojciec mój, niestety) gania z siekierą po > mieszkaniu za mamą (jak zwykle sprawa z kat. "bo zupa była za słona"). Matka > od lat ignorowała rzucanie się na nią z łapami. Cóż, ojciec do siłaczy nie > należy, więc temu się nie dziwię. Mi jednak widok tatuncia celującego w > matkę z pistoletu (tatuncio byl milicjantem, a mnie kawaly o nich nie > smiesza, bo to rzeczywiscie ludzie myslacy inaczej) sprawil, ze traktuje go > jedynie jako ojca biologicznego. Potem bylo rzucanie sie z nozyczkami, ze > mna tez sie szarpal, z sąsiadami kłócił, ktoś na ulicy za pyskówki mu > szczękę złamal itede...w pracy był popychany, to w domu "gieroj" - klasyka > przypadku. > No ale wczoraj: gania za matka z siekiera, mama wzywa policje. W tzw. > międzyczasie ojciec skrywa się u sąsiadki, która przed policja mowi, ze > siekiery nie ma, nam jednak (przyjechalam do matki po pol godz.), ze > siekiera jest w domu rodzicow, czyli sprawa owego przedmiotu dziwnym trafem > nie jest jej obca (dziwnym, bo gdyby go nie bylo, nie wspominalaby o nim > wcale). Policja sasiadki nie przeszukuje, rozumiem, przepisy: nakaz > musieliby miec, nakaz musialby miec pieczatki i podpisy, a na to trzeba > czasu. Duzo czasu. Cos tam policjanci pisza sobie, mamie kaza isc do > dzielnicowego (sami sa z innego rejonu), "nic" nie widza (choc mama ma juz > zasinienia od zacisnietych na jej rekach palcow ojca i od kopniaków na > nogach). Jada sobie i jeszcze łajają, że inni bardziej potrzebują ich > pomocy, a oni siekiery nie widzą, ran tudzież, więc pa-pa. > > Next day: mama idzie na komendę własciwą miejscu zamieszkania, pyta o > dzielnicowego, i czy ten ma jakąś notatkę o interwencji policji w jego > rejonie. Na komendzie pytają: a z ktorej komendy tamen patrol był? - mama > nie wie, była wczoraj w szoku i takich szczególów nie zanotowała, biegnie do > mnie, na szczęście wiedziałam. Na komendzie ani sladu o zdarzeniu, a doba > minęła, miasto wojewodzkie, radiowozow od licha, faksy, inne media, a tu > ciiiichooo, nic! Dalsze rady na komendzie to: opinia medycyny sądowej ("ale > paani, te siniaki to nic"), poza tym 140 zł sobie pójdzie, na moje dictum, > że wystarczy zapis w książeczce lekarskiej u lekarza med. rodzinnej rzekli > filozoficznie "no, ale to żaden dowód jest, kwitek z pieczątką to kwitek". > Po uzyskaniu magicznego kwitka dopiero nalezy potuptać na komendę (mama ma > 67 lat i tak musi tuptać od Annasza do Kajfasza), tam spiszą protokół > (dziwowali się wielce, że na miejscu patrol niczego nie spisał). Ja zaś > bardziej dziwuję się, że w komendzie rejonowej po całej dobie nie ma śladu > zapisu zdarzenia. Dzielnicowy nic nie wie, nota bene inna sąsiadka radziła > mamie, by szła, a nie dzwoniła na policję, bo tamta, ilekroć dzwoniła do > dzielnicowego, tego nie było. To ja się jeszcze pytam, co by było, gdyby > taki były milicjant wyzywał sie na osobie nie mogącej sie poruszac o > własnych silach. Kurcze, tyle lat mam, a sie jeszcze tak glupio pytam. Wyc > mi sie chce, i tyle. A tatus sobie oglada teraz telewizorek. > Twoja mama musi być przede wszystkim zdecydowana aby przejść całą procedure bo jak na razie z tego co piszesz wynika,że to właśnie ona jest osoba poszkodowaną a nie ty. Policjanci podchodza do tego typu zdarzeń standardowo dlatego, że około 75 % osób najbliższych składających wczesniej wniosek o ściganie sprawcy (mężą, syna żony)taki wniosek później wycofuje i wszystko zaczyna sie od nowa. Miłość jest ślepa a Temida też z przepaską na oczach występuje. |
||
2006-04-06 19:48 | Re: praca policji - kulejące procedury, czy po prostu | Robert Tomasik |
Hania [###vickydt@gazeta.SKASUJ-TO.pl.###] napisał: W skrócie: 1) Policjant do dokonania przeszukania w takiej sytuacji nie potrzebuje nakazu. Ale musi być osoba, która oficjalnie i jednoznacznie stwierdzi, że ta siekiera jest pod tym adresem. Bo trudno przeszukiwać wszystkie domy w poszukiwaniu siekiery, tym bardziej że pewnie nie wiadomo dokładnie jak owa siekiera ma wyglądać i po czym ją odróżnić od siekiery sąsiadki. 2) Spowodowanie zasinienia u kogokolwiek jest przestępstwem, ale ściganym z oskarżenia prywatnego, bowiem nie wyobrażam sobie, by spowodowało obrażenia trwające ponad 7 dni. Natomiast samo bieganie z siekierą, to już groźba karalna co najmniej, jeśli nawet nie usiłowanie zabójstwa. A to już spokojnie podlega ściganiu przez prokuratora, w najgorszym razie na wniosek. 3) Fakt, że przyjechali policjanci z innego rejonu był skutkiem kategorii zdarzenia. Po otrzymaniu telefonu, że ktoś za kimś biega z siekierą Dyżurny "pcha" na zdarzenie to, co ma pod ręką i jest najbliżej. Równie dobrze mógł przyjechać nawet Ruch Drogowy. Ale nie oczekuj od tych policjantów obsłużenia zdarzenia na miejscu, bo oni nawet koniecznych druków nie moją ze sobą. Przyjechali z zadaniem zatrzymania furiata i ratowania ludzkiego życia. Ale nie będą się wdawać w prowadzeń śledztwa, bo najczęściej za kilka minut inny furiat lata z inną siekierą w innej dzielnicy. 4) Przestępstwo zgłasza się Policji, a nie policjantowi. Stąd policjanci na miejscu jedynie pouczają o konieczności stawienia się w jednostce Policji. To, że jednostka właściwa terytorialnie o niczym nie wiedziała wcale nie jest dziwny. No bo kto i po co miałby ją informować? Jak mama przyszła, to przyjęto od niej zawiadomienie. Gdyby trzeba było, to również bez Twojej wiedzy ustalono by, która załoga przeprowadziła interwencję. Tyle, że trwało by to trochę dłużej. Same materiały z interwencji, jeśli w ogóle jakieś powstały, to spokojnie kilka dni będą przesyłane. Tego się nie przesyła faksem, tylko tzw. pocztą resortową, bo przecież do akt musi być oryginalna notatka z podpisem policjanta, a nie faks. No i wymaga to po drodze kilku podpisów. Nie mniej niż trzy dni, a może i tydzień iść, jak gdzieś kogoś akurat nie będzie. Natomiast dziwię się, że po otrzymaniu zawiadomienia o tym bieganiu z siekierą nie zatrzymano Twojego ojca. Chyba, ze zbiegł przed przyjazdem policjantów. Bo w przeciwnym wypadku spokojnie były podstawy. |
||
2006-04-06 22:36 | Re: praca policji - kulejące p rocedury, czy po prostu farsa? | Hania |
Robert Tomasik > 1) Policjant do dokonania przeszukania w takiej sytuacji nie > potrzebuje nakazu. Ale musi być osoba, która oficjalnie i > jednoznacznie stwierdzi, że ta siekiera jest pod tym adresem. Bo > trudno przeszukiwać wszystkie domy w poszukiwaniu siekiery, tym > bardziej że pewnie nie wiadomo dokładnie jak owa siekiera ma wyglądać > i po czym ją odróżnić od siekiery sąsiadki. no wiec sprawe "olali" tym bardziej, ze ojciec siedzial wlasnie u tej sasiadki w mieszkaniu, a ja z owa sasiadka przy policji dyskutowalam (tzn mowilam jej, ze ukrywa przedmiot przestepstwa i bedzie miala kogos na sumieniu, ta dostala piany i wyzywala mnie od gowniar, wrzeszczala ze jestem cyt.: "zbyt mloda, by to zrozumiec" - no wiec do licha co zrozumiec, i po co wrzeszczec, jak nic sie nie ma na sumieniu????? > 2) Spowodowanie zasinienia u kogokolwiek jest przestępstwem, ale > ściganym z oskarżenia prywatnego, bowiem nie wyobrażam sobie, by > spowodowało obrażenia trwające ponad 7 dni. Natomiast samo bieganie z > siekierą, to już groźba karalna co najmniej, jeśli nawet nie > usiłowanie zabójstwa. A to już spokojnie podlega ściganiu przez > prokuratora, w najgorszym razie na wniosek. No wiec wniosek matka napisze, ale widac jest zbyt niewiarygodna dla pracownikow policji, by zatrzymali goscia z piana na ustach (siekiere oczywiscie zdazyl schowac u owej sasiadki). BTW siekier - jaki problem zdjac odciski, chocby i z dziesieciu podobnych przedmiotow? Nie sadze, by na pow. ok. 43m2 ukryla ich wiecej ;-// > 3) Fakt, że przyjechali policjanci z innego rejonu był skutkiem > kategorii zdarzenia. Po otrzymaniu telefonu, że ktoś za kimś biega z > siekierą Dyżurny "pcha" na zdarzenie to, co ma pod ręką i jest > najbliżej. Równie dobrze mógł przyjechać nawet Ruch Drogowy. Ale nie > oczekuj od tych policjantów obsłużenia zdarzenia na miejscu, bo oni > nawet koniecznych druków nie moją ze sobą. Przyjechali z zadaniem > zatrzymania furiata i ratowania ludzkiego życia. Ale nie będą się > wdawać w prowadzeń śledztwa, bo najczęściej za kilka minut inny furiat > lata z inną siekierą w innej dzielnicy. To akurat nie ja sie dziwilam, tylko pracownicy komisariatu wlasciwego miejscu zamieszkania, czyli ludzie na codzien majacy z podobnymi zdarzeniami do czynienia. Dla mnie byl to pierwszy, oby ostatni (choc w to nie wierze) raz. > 4) Przestępstwo zgłasza się Policji, a nie policjantowi. Stąd > policjanci na miejscu jedynie pouczają o konieczności stawienia się w > jednostce Policji. To, że jednostka właściwa terytorialnie o niczym > nie wiedziała wcale nie jest dziwny. No bo kto i po co miałby ją > informować? Jak mama przyszła, to przyjęto od niej zawiadomienie. > Gdyby trzeba było, to również bez Twojej wiedzy ustalono by, która > załoga przeprowadziła interwencję. Tyle, że trwało by to trochę > dłużej. Same materiały z interwencji, jeśli w ogóle jakieś powstały, > to spokojnie kilka dni będą przesyłane. Tego się nie przesyła faksem, > tylko tzw. pocztą resortową, bo przecież do akt musi być oryginalna > notatka z podpisem policjanta, a nie faks. No i wymaga to po drodze > kilku podpisów. Nie mniej niż trzy dni, a może i tydzień iść, jak > gdzieś kogoś akurat nie będzie. OK, moze sie czepiam. Jednak ta powszechna niewiedza, wrecz "udawanie glupiego", odsylanie matki od jednych drzwi do drugich wlasnie takie podejrzenia powoduja...podejrzenia, ze skoro siekiery nie bylo, to sprawy nie bylo, to i z notatek sobie mozna zrobic latawce, bo co taka stara, zastraszona kobieta z tym zrobi??? Posiedzi i poczeka na cd...az wreszcie bedzie do czego przyjezdzac. > Natomiast dziwię się, że po otrzymaniu zawiadomienia o tym bieganiu z > siekierą nie zatrzymano Twojego ojca. Chyba, ze zbiegł przed > przyjazdem policjantów. Bo w przeciwnym wypadku spokojnie były > podstawy. > Nie, siedzial spokojnie u sasiadki, tzn. nie tyle spokojnie: jak ja zapukalam do jej drzwi zaczal wrzeszczec i radzic jej, by wytoczyla mi sprawe do kolegium o naruszanie spokoju itd - koles jest do kar kolegiow przyzwyczajony, bo co chwila dostaje kare za to, ze sie kloci i wyzywa funkcjonariuszy drogowki czy sluzb miejskich (brak wladzy mu dokucza)...no i mysli, ze wszyscy tak powinni... zdrowki hania -- |
||
2006-04-06 23:24 | Re: praca policji - kulejące procedury, czy po prostu | Robert Tomasik |
Hania [###vickydt@WYTNIJ.gazeta.pl.###] napisał: > Robert Tomasik >> 1) Policjant do dokonania przeszukania w takiej sytuacji nie >> potrzebuje nakazu. Ale musi być osoba, która oficjalnie i >> jednoznacznie stwierdzi, że ta siekiera jest pod tym adresem. Bo >> trudno przeszukiwać wszystkie domy w poszukiwaniu siekiery, tym >> bardziej że pewnie nie wiadomo dokładnie jak owa siekiera ma wyglądać >> i po czym ją odróżnić od siekiery sąsiadki. > no wiec sprawę "olali" tym bardziej, ze ojciec siedział właśnie u tej > sąsiadki w mieszkaniu, a ja z owa sąsiadka przy policji dyskutowałam (tzn. > mówiłam jej, ze ukrywa przedmiot przestępstwa i bedzie miała kogoś na > sumieniu, ta dostała piany i wyżywała mnie od gówniar, wrzeszczała ze > jestem cyt.: "zbyt młoda, by to zrozumieć" - no wiec do licha co > zrozumieć, i po co wrzeszczeć, jak nic się nie ma na sumieniu????? Istnienie lub nie owej siekiery u sąsiadki nie jest w tej sytuacji żadnym dowodem. Jej zabezpieczanie miało by sens, gdyby na niej były jakieś ślady. Od samego biegania żadne ślady nie zostają. >> 2) Spowodowanie zasinienia u kogokolwiek jest przestępstwem, ale >> ściganym z oskarżenia prywatnego, bowiem nie wyobrażam sobie, by >> spowodowało obrażenia trwające ponad 7 dni. Natomiast samo bieganie z >> siekierą, to już groźba karalna co najmniej, jeśli nawet nie >> usiłowanie zabójstwa. A to już spokojnie podlega ściganiu przez >> prokuratora, w najgorszym razie na wniosek. > No wiec wniosek matka napisze, ale widać jest zbyt niewiarygodna dla > pracowników policji, by zatrzymali gościa z piana na ustach (siekierę > oczywiście zdążył schować u owej sąsiadki). BTW siekier - jaki problem > zdjąć odciski, choćby i z dziesięciu podobnych przedmiotów? Nie sadze, > by na pow. ok. 43m2 ukryła ich więcej ;-// Tu nie o to chodzi. czego dowodem mają niby być jego odciski palców na siekierze leżącej u sąsiadki? Nie mamy w kraju zakazu brania do ręki siekiery. A fakt, że ojciec latał za mamą będzie bardziej wynikał z zeznań świadków, niz. z tych odcisków palców. >> 3) Fakt, że przyjechali policjanci z innego rejonu był skutkiem >> kategorii zdarzenia. Po otrzymaniu telefonu, że ktoś za kimś biega z >> siekierą Dyżurny "pcha" na zdarzenie to, co ma pod ręką i jest >> najbliżej. Równie dobrze mógł przyjechać nawet Ruch Drogowy. Ale nie >> oczekuj od tych policjantów obsłużenia zdarzenia na miejscu, bo oni >> nawet koniecznych druków nie moją ze sobą. Przyjechali z zadaniem >> zatrzymania furiata i ratowania ludzkiego życia. Ale nie będą się >> wdawać w prowadzeń śledztwa, bo najczęściej za kilka minut inny furiat >> lata z inną siekierą w innej dzielnicy. > To akurat nie ja się dziwiłam, tylko pracownicy komisariatu właściwego > miejscu zamieszkania, czyli ludzie na godzien mający z podobnymi > zdarzeniami do czynienia. Dla mnie był to pierwszy, oby ostatni (choć w > to nie wierze) raz. Ja tam w tym nic dziwnego nie widzę i nie rozumiem czemu oni się dziwili. >> 4) Przestępstwo zgłasza się Policji, a nie policjantowi. Stąd >> policjanci na miejscu jedynie pouczają o konieczności stawienia się w >> jednostce Policji. To, że jednostka właściwa terytorialnie o niczym >> nie wiedziała wcale nie jest dziwny. No bo kto i po co miałby ją >> informować? Jak mama przyszła, to przyjęto od niej zawiadomienie. >> Gdyby trzeba było, to również bez Twojej wiedzy ustalono by, która >> załoga przeprowadziła interwencję. Tyle, że trwało by to trochę >> dłużej. Same materiały z interwencji, jeśli w ogóle jakieś powstały, >> to spokojnie kilka dni będą przesyłane. Tego się nie przesyła faksem, >> tylko tzw. pocztą resortową, bo przecież do akt musi być oryginalna >> notatka z podpisem policjanta, a nie faks. No i wymaga to po drodze >> kilku podpisów. Nie mniej niż trzy dni, a może i tydzień iść, jak >> gdzieś kogoś akurat nie będzie. > OK, może się czepiam. Jednak ta powszechna niewiedza, wręcz "udawanie > głupiego", odsyłanie matki od jednych drzwi do drugich właśnie takie > podejrzenia powodują...podejrzenia, ze skoro siekiery nie było, to sprawy > nie było, to i z notatek sobie można zrobić latawce, bo co taka stara, > zastraszona kobieta z tym zrobi??? Posiedzi i poczeka na CD...aż wreszcie > bedzie do czego przyjeżdżać. Jak już pisałem sama siekiera dowodem niczego tak naprawdę nie jest. Równie dobrze mama mogła by wiedzieć, że sąsiadka ma za drzwiami siekierę i widząc wchodzącego do sąsiadki ojca wezwać Policję informując, ze została zaatakowana. >> Natomiast dziwię się, że po otrzymaniu zawiadomienia o tym bieganiu z >> siekierą nie zatrzymano Twojego ojca. Chyba, ze zbiegł przed >> przyjazdem policjantów. Bo w przeciwnym wypadku spokojnie były >> podstawy. > Nie, siedział spokojnie u sąsiadki, tzn. nie tyle spokojnie: jak ja > zapukałam do jej drzwi zaczął wrzeszczeć i radzić jej, by wytoczyła mi > sprawę do kolegium o naruszanie spokoju itd. - koleś jest do kar kolegiów > przyzwyczajony, bo co chwila dostaje karę za to, ze się kłóci i wyzywa > funkcjonariuszy drogówki czy służb miejskich (brak wladzy mu > dokucza)...no i mysli, ze wszyscy tak powinni... A nie próbowaliście go leczyć? Bo z tego co piszesz, to jemu bardziej jest lekarz niż prokurator potrzebny. Inna sprawa, że nie wiem po co tam pukałaś. |
||
2006-04-07 12:16 | Re: praca policji - kulejące p rocedury, czy po prostu farsa? | Hania |
Robert Tomasik > A nie próbowaliście go leczyć? Bo z tego co piszesz, to jemu bardziej > jest lekarz niż prokurator potrzebny. Inna sprawa, że nie wiem po co > tam pukałaś. O ile wiem, w PL przymus leczenia nie wystepuje, a ojcu wydaje sie ze to caly swiat jest pokrecony, a jedynie on - zdrowy. Lekarz to na pewno bezie potrzebny jak tatus odnajdzie siekierke. BTW powyzszego, czy mi sie wydaje, czy wlasnie odkrecasz kota ogonem, w jednym poscie sugerujac, ze policja moglaby, gdyby chciala, przeszukac mieszkanie sasiadki wskazane jako miejsce przechowywania owej siekiery, moglaby zatrzymac ojca juz po samym wezwaniu policji, a w nastepnym (tzn tym, na ktory teraz odpowiadam) piszesz, ze wlasciwie zadna reakcja nie byla potrzebna i dziwisz sie, ze chcialam naklonic sasiadke do oddania tej siekiery? Wot i relatywizm sytuacji. Fakt, tatusiowi przydalby sie doktor: srzywdzony przez los fajtlapa, ktory nie potrafil utrzymac sie w srodowisku, ktoremu dzieci w piaskownicy lopatki zabieraly i wysmiewaly go od ciapy...oczywiscie, ze jest to argument i rozgrzeszenie do pozniejszego latania za najbizszymi z siekiera,(za ulubionym pieskiem, ktory wskoczyl mu z radosci na samochod ganial z widlami), nozyczkami, czy straszenia nabitym pistoletem. BTW doktorkow - kolezanka po psychologii opowiadala mi, ze na cwiczeniach ze schozofrenikiem dopiero po 2 godz. odkryli, ze gosciu zyje w innym swiecie. A wizyta (standardowa) u lekarza trwa 5 min. - na taki czas ojciec potrafi grac swietego. a ja sie jak zwykle czepiam hanka -- |
||
2006-04-07 21:32 | Re: praca policji - kulejące procedury, czy po prostu | Robert Tomasik |
Hania [###vickydt@WYTNIJ.gazeta.pl.###] napisał: > O ile wiem, w PL przymus leczenia nie wystepuje, a ojcu wydaje sie ze to > caly swiat jest pokrecony, a jedynie on - zdrowy. Jak niemal każdemu horemu psychicznie. Porozmawiaj z jakimś lekarzem. W razie braku zgody ojca można taką zgodę uzyskać od sądu. Latanie za kimś z siekierą to już ostatnie stadium. Będziecie czekać, jak kogoś trafi? > Lekarz to na pewno bezie potrzebny jak tatus odnajdzie siekierke. > BTW powyzszego, czy mi sie wydaje, czy wlasnie odkrecasz kota ogonem, w > jednym poscie sugerujac, ze policja moglaby, gdyby chciala, przeszukac > mieszkanie sasiadki wskazane jako miejsce przechowywania owej siekiery, > moglaby zatrzymac ojca juz po samym wezwaniu policji, a w nastepnym (tzn > tym, na ktory teraz odpowiadam) piszesz, ze wlasciwie zadna reakcja nie > byla potrzebna i dziwisz sie, ze chcialam naklonic sasiadke do oddania > tej siekiery? Wot i relatywizm sytuacji. Ja jedynie zapytałem, po co tam pukałąś. Od tego byli na miejscu policjanci. To był ich, a nei Twój obowiązek. > Fakt, tatusiowi przydalby sie doktor: srzywdzony przez los fajtlapa, > ktory nie potrafil utrzymac sie w srodowisku, ktoremu dzieci w > piaskownicy lopatki zabieraly i wysmiewaly go od ciapy...oczywiscie, ze > jest to argument i rozgrzeszenie do pozniejszego latania za najbizszymi > z siekiera,(za ulubionym pieskiem, ktory wskoczyl mu z radosci na > samochod ganial z widlami), nozyczkami, czy straszenia nabitym > pistoletem. BTW doktorkow - kolezanka po psychologii opowiadala mi, ze > na cwiczeniach ze schozofrenikiem dopiero po 2 godz. odkryli, ze gosciu > zyje w innym swiecie. A wizyta (standardowa) u lekarza trwa 5 min. - na > taki czas ojciec potrafi grac swietego. > a ja sie jak zwykle czepiam Lekarz psychiatra ocenia stan chorego nie tylko po jego badaniu, ale i na pdostawie opisu osób trzecich. Włąśnie z tego powodu zazwyczaj chce rozm awiać z rodziną, bo w trakcie kilkuminutowej wizyty wszystkiego nie ustali. |
||
2006-04-09 02:13 | Re: praca policji - kulejące p rocedury, czy po prostu farsa? | Hania |
Robert Tomasik > Jak niemal każdemu horemu psychicznie. Porozmawiaj z jakimś lekarzem. > W razie braku zgody ojca można taką zgodę uzyskać od sądu. Latanie za > kimś z siekierą to już ostatnie stadium. Będziecie czekać, jak kogoś > trafi? Postaram sie. Na razie, rozmawiajac z mama nt. tego, ze brat tez moglby czasem ojca sprowadzic do parteru (tzn mowiac kolokwialnie "opieorzyc", bo ojciec czasem po ochrzanie dziala w miare normalnie , w kazdym razie nie rzuca sie o wszystko) uslyszalam, ze cyt.: "a co ty swoim wojowaniem dobrego zrobilas?, chcialabys, by twoj brat nawrzeszczal na ojca i potem odpowiadal za napasc" (coz, ojciec potrafi konfabulowac, ze hej)...no i mi wszystko opadlo... > Ja jedynie zapytałem, po co tam pukałąś. Od tego byli na miejscu > policjanci. To był ich, a nei Twój obowiązek. no to gadali z sasiadka, ktora zaprzeczyla posiadaniu takowej. Nie trzeba byc jednak Holesem, by podebrac babe tak, by przestala klamac. No tak mi sie zdawalo, ze jakis podstaw psychologii ich (policjantow) ucza, no ale sie chyba zbytnio W11 naogladalam. > Lekarz psychiatra ocenia stan chorego nie tylko po jego badaniu, ale i > na pdostawie opisu osób trzecich. Włąśnie z tego powodu zazwyczaj chce > rozm awiać z rodziną, bo w trakcie kilkuminutowej wizyty wszystkiego > nie ustali. > ja w Twej wypowiedzi podkresle slowo "zazwyczaj" - i wierzmy, ze zazwyczaj tak jest, a tylko nam sie trafia, ze sie nikomu nie chce: policjantom, lekarzom.... BTW, nie obraz sie, ale z mej nieczestej sposobnosci spotykania i jednej i drugiej grupy zawodowej nie chce sie wierzyc, ze owo "zazwyczaj" akurat laskawie mnie spotka, wrecz-gdyby spotkalo, lazilabym poo swiecie z rozdziabiona ze zdziwienia paszczą. zdrowki hania -- |
nowsze | 1 2 3 | starsze |
Tytuł | Autor | Data |
---|---|---|
Co może Państwowa Inspekcja Sanitarna. Pro |
Fremantle | 2005-10-17 18:16 |
Farsa i Wojewodzki Osrodek Medycyny Pracy |
marider | 2006-02-20 22:34 |
Piracki XP PRO a aktualizacje |
xtremedeblin | 2006-04-01 19:51 |
Mandat za rozmawianie przez radiotelefon, wyrok, farsa |
Zbynek Ltd. | 2006-04-04 12:00 |
praca policji - kulejące pro cedury, czy po prostu farsa? |
Hania | 2006-04-05 23:29 |
Piracki XP PRO a aktualizacje |
xtremedeblin | 2006-04-01 19:51 |
Mandat za rozmawianie przez radiotelefon, wyrok, farsa |
Zbynek Ltd. | 2006-04-04 12:00 |
praca w policji a tatuaz |
ERIC | 2006-11-12 23:00 |
czy można nie wpuścić policji |
asmira | 2007-04-27 15:25 |
Po prostu prawo - blog |
romangladyszWYTNIJTO | 2007-05-03 20:47 |