poprzedni wątek | następny wątek | pl.soc.prawo |
2005-12-01 04:22 | Rzepa "poinformowala" | like |
Polskojezyczna prasa slynie z artykulow pisanych przez kompletnych ignorantow. Tym razem Ireneusz Walencik, z zawodu kierowca, zatrudniony na stanowisku "dziennikarza". Informuje on nas o propozycji wprowadzenia zasad ustalania honorariow adwokackich "na procent". Nie obeszlo sie oczywiscie z powolywaniem sie na system w USA. Problem jednak jest taki, ze pan Walencik swoja wiedze bierze z ...lektury Rzepy, albo cos kolo tego. Dowiadujemy sie mianowicie istnieniu w USA jakiego systemu "success fee". Przed osmieszeniem sie, pan Walencik nie poklikal w sieci. Inaczej wiedzial by ze nie ma zadnego "success fee" a istnieje "contingency fee". http://blogs.law.harvard.edu/ethicalesq/stories/storyReader$393 Pomijamy calkowicie niewyobrazalna dla Walencika kwestie istnienia kilkudziesieciu roznych jurysdykcji, gdzie przepisy honorariow sa regulowane lokalnie. Dalej pan Walencik informuje swiat ze: "W USA zasadę success fee stosują średnie i mniejsze kancelarie prawnicze. Duże, renomowane firmy nie podejmują się pracy za darmo, licząc na procent z wygranej sprawy - wyjaśnia Krzysztof Wierzbowski, partner zarządzający w kancelarii Wierzbowski Eversheds." Cytowanie ignoranta prawnika nie jest usprawiedliwieniem dla ignoranta dziennikarza. System contingency fee nie ma zadnego zwiazku z wielkoscia firmy, a jest zwiazane z ryzykiem przegrania, gdzie wszelkie koszta procesu wyklada z wlasnej kieszeni prawnik. Rutynowo dotyczy to spraw odszkodowawczych gdzie wyplaca ubezpieczenie, a szkoda jest oczywiscta (wypadki samochodowe, pracownicze itp.). No i sam tytul jest manipulnacki ("Adwokat na procencie - sprawniejszy proces"). Procent jest zwiazany z ryzykiem oplacania kosztow procesu przez adwokata, i nie ma zadnego zwiazku ze sprawnoscia. Przeciwnie, adwokat amerykanski na warunkach contingency fee otrzymuje procent *plus* zwrot kosztow adwokata. Kiedy Rzepa zacznie zatrudniac dziennikarzy na stanowiskach dzienniakrzy? http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_051130/prawo/prawo_a_1 .html Prawo co dnia ZAWODY PRAWNICZE Korporacje bez entuzjazmu dla pomysłu Adwokat na procencie - sprawniejszy proces Udział w wartości wygranej sprawy jako wynagrodzenie dla prawnika to nieoficjalny pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości prawo_a_1-1.F.jpg Postrzelony przez policję Dawid Lis uzyskał w sądzie 900 tys. zł zadośćuczynienia. Gdyby w Polsce obowiązywał podobny do amerykańskiego system wynagradzania adwokatów, jego prawnik mógłby dostać za tę sprawę nawet 300 tys. zł (c) BARTOSZ JANKOWSKI Jego urzeczywistnienie miałoby pośrednio m.in. przyśpieszyć i potanieć procesy oraz odciążyć sądy. Zakłada się bowiem, że zniechęciłoby to opłacanych za czas poświęcony sprawie prawników do przedłużania procesów, a zachęciło do szybkiego i ugodowego ich załatwiania w drodze mediacji, zanim jeszcze pozew trafi do sądu. Jak w Ameryce Ewentualna zmiana modelu wynagradzania prawników występujących w sądowych sporach o odszkodowania czy majątek wzorowana byłaby na amerykańskim systemie tzw. success fee. Zgodnie z zasadą no win - no fee adwokat amerykański nie bierze pieniędzy od klienta, jeśli nie wygra jego sprawy albo, jeszcze lepiej, nie wynegocjuje wcześniej korzystnej ugody finansowej. Ale jeśli wygra, otrzymuje zwyczajowo 30 proc. z uzyskanej kwoty. - To nie jest takie proste. W USA zasadę success fee stosują średnie i mniejsze kancelarie prawnicze. Duże, renomowane firmy nie podejmują się pracy za darmo, licząc na procent z wygranej sprawy - wyjaśnia Krzysztof Wierzbowski, partner zarządzający w kancelarii Wierzbowski Eversheds. Tylko premia W Polsce opłaty za czynności adwokatów i radców prawnych ujęte są w rozporządzeniach w formie stawek minimalnych. Służą one sądom do wyznaczania części obciążających stronę przegraną kosztów procesu oraz kosztów obrońcy bądź pełnomocnika z urzędu. W relacjach klienta z prawnikiem obowiązuje natomiast wynagrodzenie uzgodnione w umowie, oparte na nakładzie pracy i stopniu zawiłości sprawy. W praktyce kancelarie stosują kilka sposobów rozliczeń z klientami: za godzinę pracy, kwotę ryczałtową. Są prawnicy, którzy zastrzegają, że w pewnych sprawach dodatkowym elementem wynagrodzenia może być premia za wynik. Taka premia to właśnie łagodna odmiana zasady success fee. I tylko taką dopuszczają normy etyczne obowiązujące polskich radców i adwokatów (od niedawna). Kodeks etyczny radców prawnych głosi, że nie wolno im zawierać z klientem umowy o honorarium proporcjonalne do osiągniętego rezultatu; dozwolone jest ono jedynie jako dodatkowe wynagrodzenie za pomyślny wynik sprawy. Identycznie sprawę ujmują zasady etyczne przyjęte przez CCBE, europejskie stowarzyszenie korporacji prawniczych, formułując zakaz tzw. pactum de quota litis. - To ograniczenie ma przede wszystkim służyć ochronie klientów - uważa Andrzej Zwara, członek Naczelnej Rady Adwokackiej. - Wprowadzenie zasady success fee wymagałoby zmiany kodeksu etycznego wykonywania zawodu, co leży w kompetencji samorządu zawodowego, a nie ministra sprawiedliwości - tłumaczy Krzysztof Wierzbowski. Ostrożnie z tą rewolucją Prawnicy, którzy mieliby otrzymywać wynagrodzenie w takiej formie, są sceptyczni. - Gdyby wartość przedmiotu sporu była duża, a sprawa niezbyt złożona, prawnik łatwo mógłby zarobić duże pieniądze. Ale w sprawach życiowo ważnych i pracochłonnych, w których przedmiot sporu jest małej wartości, klient mógłby mieć problem ze znalezieniem należycie przygotowanego, kompetentnego pełnomocnika - uważa Krzysztof Wierzbowski. - Za friko prowadziłoby się sprawy przegrane - mówi Zenon Klatka, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych. - To byłoby możliwe w dużych kancelariach, mających sporo wartościowych spraw. Tam wynagrodzenia za nie pokryłyby koszty procesów, za które nie dostanie się nic. Tymczasem u nas najwięcej jest kancelarii małych, jedno- czy kilkuosobowych. A poza tym, na jaki udział prawnika mogliby godzić się klienci? Nie wyobrażam sobie, że na 30-proc., jak w USA - dodaje Zenon Klatka. Według Andrzeja Zwary doszłoby do swoistego zdziczenia procesów. - Motywacją do ich wytaczania byłyby tylko te procenty - uważa. - A najważniejsza kwestia: ochrony praw czy roszczeń, zeszłaby na drugi plan. Wątpliwości wzbudza też cel pomysłu. -Jeśli ktoś myśli, że prawnicy celowo przedłużają procesy, żeby więcej zarobić, to znaczy, że nie zna naszego środowiska - argumentuje Krzysztof Wierzbowski. - Jestem przeciwny wprowadzeniu tego rozwiązania jako powszechnej zasady. Choć być może w niektórych sytuacjach miałoby to sens. Zdaniem Andrzeja Zwary, którego kancelaria specjalizuje się w prawie gospodarczym, 90 proc. spraw z tej dziedziny, jakie trafiają do firm prawniczych, i tak jest załatwiana poza sądem. Liczba procesów wynika po prostu z rozwoju obrotu gospodarczego w kraju. - Poprawy sytuacji w sądach należałoby raczej szukać w usprawnieniu procedur - mówi. Maciej Bobrowicz, radca prawny prowadzący kancelarię w Zielonej Górze, uważa natomiast, że metoda success fee mogłaby być interesująca, ale tylko jako jeszcze jedna możliwość kształtowania wynagrodzenia. - Nie powinna to być jednak wyłączna i ogólna zasada - zastrzega. IRENEUSZ WALENCIK |
nowsze | 1 | starsze |
Tytuł | Autor | Data |
---|---|---|
Odsprzedaż OEM a prawo- Rzepa |
Dominik & Co | 2010-12-10 14:02 |