Po ośmiogodzinnej dyskusji kraje członkowskie Unii Europejskiej porozumiały się w sprawie dyrektywy usługowej, zgadzając się na przyjęcie kontrowersyjnych zapisów. Polska, która wcześniej krytykowała projekt, bo nie w pełni liberalizował rynek usług, zaakceptowała kompromis.
Tekst uwzględnia poprawki zaproponowane przez eurodeputowanych i przewodniczącą UE w tym półroczu Austrię.
Dyrektywa wróci teraz do drugiego czytania w Parlamencie Europejskim.
Projekt dyrektywy o swobodnym świadczeniu usług na rynku wewnętrznym ma zasadnicze znaczenie dla gospodarczej przyszłości Unii Europejskiej. Ma on realizować, liczące z górą 50 lat, założenia *Piotr Wożniak, minister gospodarki: *Jestem zadowolony, otwiera się przed nami ogromny rynek
traktatowe UE. Jednak w ciągu kilku ostatnich lat jedynie projekt Konstytucji Europejskiej wzbudził podobne kontrowersje. Do tego stopnia, że pierwotna wersja dyrektywy, przedstawiona przez ówczesnego Komisarza do spraw rynku wewnętrznego - Fritza Bolkesteina, stała się dla wielu symbolem konfrontacji Europy socjalnej z Europą liberalną. Rząd francuski wezwał w tym duchu do "napisania od nowa" projektu uznanego przezeń za zbyt liberalny. Dla odmiany, rządy sześciu krajów członkowskich (Czech, Hiszpanii, Holandii, Polski, Węgier i Wielkiej Brytanii) wystosowały w lutym list do Komisji domagając się, aby ta nie ulegała zbyt protekcjonistycznej wizji dyrektywy.
Z jednej strony, celem było Wdrażanie dyrektywy nie może naruszać prawa pracy ani praw socjalnychzagwarantowanie swobody świadczenia usług w UE, aby ożywić rynek i pobudzić tworzenie nowych miejsc pracy. Z drugiej - zwłaszcza kraje o bardziej protekcjonistycznej gospodarce - chciały zapewnić ochronę przed nieuczciwą, ich zdaniem, konkurencją, spowodowaną różnicami płac i systemów socjalnych oraz pozostawić państwom członkowskim suwerenne prawo do ochrony interesów, które uznają za żywotne, i do stosowania na ich terytorium ich własnego prawa pracy.
Posłowie ograniczyli liczbę dziedzin, do których dyrektywa się odnosi. Dotyczy to zwłaszcza usług zdrowotnych i socjalnych, które zostały wykluczone z jej zakresu.
Polska zgodziła się na przyjęcie kontrowersyjnego tekstu, ponieważ wymuszone przez eurodeputowanych odejście od liberalnych zapisów zostało zrekompensowane mechanizmem weryfikacji barier w ponadgranicznym świadczeniu usług w UE, nad czym czuwać ma Komisja Europejska.
Minister gospodarki Piotr Woźniak twierdzi, że zgodził się na porozumienie, bo do projektu dyrektywy wprowadzono kilka korzystnych dla nas poprawek. Jeden z zapisów powoduje, że unijnym krajom trudniej będzie blokować działalność zagranicznym firmom.