poprzedni wątek | następny wątek | pl.soc.prawo |
2015-06-14 12:27 | Re: Ktoś chce mnie orżnąć na ki | Tomasz_Wójtowicz |
W dniu 2015-06-14 o 11:24, Robert Tomasik pisze: > W dniu 14-06-15 o 02:37, Andrzej Lawa pisze: > >> Coś się zalęgło w komputerze i ktoś z zewnątrz przejął kontrolę. Zdarza >> się jak ktoś w swojej nieświadomości pracuje na wingrozie i nie wie jak >> zabezpieczać czy testować to gówienko. >> > Co nie oznacza, że sąd uzna go winnym rozpowszechniania filmu - to > przestępstwo umyślne. A ja jestem ciekaw, jak właściwie wygląda metodyka łapania tych adresów IP i przede wszystkim - na ile ona jest wiarygodna. Przecież ja też mogę wziąć kartkę papieru i napisać na niej że mój film rozpowszechniany jest spod adresów: 1.2.3.4, 1.2.3.5 i 1.2.3.6 uzasadniając to jakimś technobełkotem o torentach. Czy to już upoważnia mnie do uzyskania od operatora adresu ww. użytkowników? Albo prokuraturę do zarekwirowania im komputerów jako dowodów w sprawie? |
2015-06-14 13:03 | Re: Ktoś chce mnie orżnąć na kilka stówek - dor | Piotrek |
W dniu niedziela, 14 czerwca 2015 12:27:47 UTC+2 użytkownik Tomasz Wójtowicz napisał: > W dniu 2015-06-14 o 11:24, Robert Tomasik pisze: > > W dniu 14-06-15 o 02:37, Andrzej Lawa pisze: > > > >> Coś się zalęgło w komputerze i ktoś z zewnątrz przejął kontrolę. Zdarza > >> się jak ktoś w swojej nieświadomości pracuje na wingrozie i nie wie jak > >> zabezpieczać czy testować to gówienko. > >> > > Co nie oznacza, że sąd uzna go winnym rozpowszechniania filmu - to > > przestępstwo umyślne. > > A ja jestem ciekaw, jak właściwie wygląda metodyka łapania tych adresów > IP i przede wszystkim - na ile ona jest wiarygodna. > > Przecież ja też mogę wziąć kartkę papieru i napisać na niej że mój film > rozpowszechniany jest spod adresów: 1.2.3.4, 1.2.3.5 i 1.2.3.6 > uzasadniając to jakimś technobełkotem o torentach. Czy to już upoważnia > mnie do uzyskania od operatora adresu ww. użytkowników? Albo prokuraturę > do zarekwirowania im komputerów jako dowodów w sprawie? A ja mam jeszcze takie pytanie. Czy jeśli wybiorę się do lokalnego oddziału swojego usługodawcy internetowego, to udostępnią mi na moją prośbę jakiś ślad w logach potwierdzający, że pobieranie/udostępnianie takiego pliku rzeczywiście miało miejsce? Z tego co wiem, spytany o to policjant pierniczył coś o ochronie danych osobowych i stwierdził, że jest to bardzo mało prawdopodobne. Nie znam się na prawie, ale ustawa o ochronie danych osobowych nie chroni chyba MOICH WŁASNYCH danych przede mną? |
||
2015-06-14 13:04 | Re: Ktoś chce mnie orżnąć na ki | Waluś |
W dniu 2015-06-12 o 21:38, Piotrek pisze: > Do tej pory tylko czytałem o tego typu historiach, a tym razem padło na mnie. Kilka godzin temu znalazłem w skrzynce na listy wezwanie do zapłaty od firmy windykacyjnej "intrum justitia" z Białegostoku na kwotę 670 zł. Zanim powiecie: "typowe, zadłużył się, a teraz nie chce płacić", przeczytajcie do końca, bo sprawa jest z gatunku dziwno-śmiesznych. Do rzeczy: w piśmie (data nadania: 9 czerwca 2015, zwykły list) zarzucają mi, że półtora roku temu z komputera w moim mieszkaniu przy pomocy programu uTorrent 3.2.3 ktoś udostępnił film pt. "Mój rower", w wyniku czego firma FEDERICO FILM poniosła szkodę. Jeśli do 18 czerwca 2015 wpłacę wspomniane 670 zł na podane konto, firma odstąpi od dochodzenia należnego odszkodowania. Teraz garść faktów: > > 1. nigdy w życiu nie pobierałem tego filmu (do dzisiaj nie wiedziałem o jego istnieniu), nie mówiąc o rozpowszechnianiu go. > > 2. zgodnie z umieszczonymi w piśmie informacjami, dane osoby, do której pismo jest adresowane (członek mojej rodziny), zostały pozyskane z akt postępowania prowadzonego przez prokuraturę rejonową w Otwocku w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa z art. 116 ust. 1 o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Rzekomo rozpowszechniany przeze mnie utwór audiowizualny to film pt. "Mój rower" (nazwa pliku to, cytuję, "My.Fathers.Bike.2012.1080p.BluRay.DTS.x264-PublicHD", podają też hash pliku). > > 3. rzekoma data naruszenia praw autorskich to dokładnie 16 stycznia 2014, godzina 14:24:47. Sprawdziłem, że był to czwartek, więc w tym czasie byłem w pracy, co mógłbym w razie potrzeby bez większego problemu udowodnić (podpisana lista obecności itp.), i nie miałem dostępu do domowego komputera. Sęk w tym, że umowa z dostawcą internetu jest podpisana nie przeze mnie, tylko przez kogoś z mojej rodziny i to właśnie do tego kogoś pismo jest adresowane. Dodam, że ta osoba posiada jedynie podstawową znajomość obsługi komputera (nawet nie wie co to jest torrent) i jest absolutnie niemożliwe, żeby pobrała program uTorrent, a następnie rozpoczęła pobieranie i udostępnianie wspomnianego filmu (którego, podobnie jak ja, nie zna), nawet jeśli w czasie mojej nieobecności korzystała z komputera. > > 4. Chyba najciekawszy punkt, świadczący dobitnie o tym, że coś tu śmierdzi. > Oto dwa wątki z pewnego forum prawnego: > > http://forumprawne.org/prawo-autorskie/623405-wezwanie-do-zaplaty-intrum-jst.html > > Ciekawy zbieg okoliczności: trzy udzielające się tam osoby w ostatnich dniach dostały pismo od tej samej firmy i są w nim posądzane o to, że mniej więcej w tym samym okresie (pierwszy kwartał 2014 roku) udostępniały TEN SAM film, podobnie jak ja nie mając o tym zielonego pojęcia. > > http://forumprawne.org/prawo-autorskie/616106-otrzymalem-list-z-poleceniem-zaplaty-4- a-28.html > > Tutaj (na 28. stronie) kolejna osoba pisze, że dostała to samo wezwanie, dotyczące TEGO SAMEGO filmu (tylko ten ktoś akurat twierdzi, że faktycznie go pobrał). > > Przede wszystkim: jakim prawem prokuratura udostępnia dane osobowe mojej rodziny jakimś firmom windykacyjnym w sprawach, o których toczeniu się nawet nie mieliśmy pojęcia? Co z tym dalej zrobić - olać czy gdzieś to zgłosić, a jeśli tak, to gdzie? Gdybym wiedział, że jestem winny, po szczeniacku bym się nie uchylał, ale nie zamierzam bulić kilkuset złotych (a w dalszej perspektywie być może jeszcze grubszej kasy) za coś, czego nie zrobiłem ani ja, ani nikt z mojej rodziny. > Hmmm, a nie sądzicie, że to jest wałek tych firm, co udostępniają łącza? Operator wie, jakie porty używasz, i jakie porty używa np. torrent. Może oni handlują tymi danymi? |
||
2015-06-14 13:18 | Re: Ktoś chce mnie orżnąć na kilka stówek - doradźcie coś | Marek |
On Sun, 14 Jun 2015 12:27:45 +0200, Tomasz Wójtowicz > Przecież ja też mogę wziąć kartkę papieru i napisać na niej że mój film > rozpowszechniany jest spod adresów: 1.2.3.4, 1.2.3.5 i 1.2.3.6 > uzasadniając to jakimś technobełkotem o torentach. Czy to już upoważnia > mnie do uzyskania od operatora adresu ww. użytkowników? Albo prokuraturę > do zarekwirowania im komputerów jako dowodów w sprawie? Tak, ale po to jest później sąd aby stwierdzić zasadność lub nie "bełkotu". Nie wiem czy rezolutny prokurator widzący ewidentny (załóżmy, że się zna) bełkot może odmówić wystawienia nakazu ujawnienia danych do providera rzekomego sprawcy. Swoją drogą tego typu sprawy są nie od dziś (od kilku lat?) a użytkownicy ciągle narażają się na korzystanie z narzędzi, które powodują rozpowszechnianie. Wszędzie się od dawna o tym trąbi, a świadomość konsekwencji w narodzie ciągle niska. -- Marek |
||
2015-06-14 14:56 | Re: Ktoś chce mnie orżnąć na kilka stówek - dor | Piotrek |
W dniu niedziela, 14 czerwca 2015 10:55:17 UTC+2 użytkownik RadoslawF napisał: > W dniu 2015-06-14 o 08:00, Budzik pisze: > > >>> Adresat wezwania był dzisiaj (właściwie już wczoraj) na policji. > >>> Strzelili mu gadkę, że "być może przez przypadek w coś kliknął i > >>> zainicjował tym pobieranie/rozpowszechnianie filmu, a skoro takie > >>> wezwanie przyszło, to wina jest bezsporna i radzą zapłacić, bo > >>> inaczej dług urośnie". Tyle w temacie policji. Rozumiem, że jedno > >>> przypadkowe kliknięcie sprzed półtora roku równocześnie spowodowało > >>> pobranie aplikacji do obsługi torrentów i zainicjowało pobieranie i > >>> rozpowszechnianie tego jednego, konkretnego filmu. Istne cuda. > >>> > >> Skontaktuj się z jednostką prowadzącą postępowanie, a jak już > >> koniecznie chcesz osobiście na miejscu, to poproś, by przyszedł ktoś z > >> pionu cyber - od powiatu wzwyż. > > > > A zachowania opisanego powyzej nie skomentujesz? > > > Ale po co. Policjant to nie tylko praca/służba to też stan umysłu. > Znam przypadki kiedy podobne wezwania trafiały do rodzin policjantów > a ci z pełnym przekonaniem namawiali do zapłacenia bo po co > kłopoty w sądzie. > Nie rozumieją że zapłacenie haraczu nie powstrzyma prowadzonego > dochodzenia a że są grupą zawodową która nie ma prawa być > karana prawomocnym wyrokiem więc zrobią (w swoim mniemaniu) > wszystko aby skazanym nie zostać. Poproszę o doprecyzowanie. Załóżmy, że dla zaoszczędzenia sobie nerwów i kłopotu ktoś się ugnie i mimo kaca moralnego zapłaci. Jeśli dobrze rozumiem, nie kończy to całego rozwoju wypadków - jedynie firma windykacyjna się odczepia, bo roszczenia właściciela praw autorskich zostają zaspokojone, a postępowanie prowadzone przez prokuraturę toczy się dalej. Innymi słowy: teoretycznie można iść na ugodę i mieć z głowy "wątek cywilny" całej sprawy, a jednocześnie mieć na głowie sprawę karną ze wspomnianego art. 116 ust.1 albo na odwrót - prokuratura umarza postępowanie, ale ponieważ nie poszło się na ugodę z właścicielem praw autorskich, trzeba się użerać (być może przed sądem) z firmą windykacyjną. Dobrze kombinuję? W ogóle jest to dla mnie jako osoby, która nie miała wcześniej tego typu przygód, trochę dziwne - dlaczego pokrzywdzony występuje do mnie z jakimiś roszczeniami jeszcze w trakcie toczenia się postępowania w prokuraturze, a nie dopiero po jego zakończeniu i ewentualnym potwierdzeniu mojej winy? Jeszcze kilka pytań "technicznych": jak adresat wezwania zostanie poinformowany o rezultatach postępowania prokuratorskiego (ciekawi mnie też kiedy to nastąpi, ale tego się pewnie nie da przewidzieć)? Przyślą mu zawiadomienie o umorzeniu lub ewentualne wezwanie do sądu w razie jego braku? Co w przypadku, gdyby zainteresowany chciał już teraz zasięgnąć jakichkolwiek informacji o toczącym się postępowaniu? Domyślam się, że w grę wchodzi tylko osobiste stawiennictwo w prokuraturze - telefonicznie niczego się w tej sprawie nie załatwi? |
||
2015-06-14 15:00 | Re: Ktoś chce mnie orżnąć na ki | Andrzej Lawa |
W dniu 14.06.2015 o 11:24, Robert Tomasik pisze: > W dniu 14-06-15 o 02:37, Andrzej Lawa pisze: > >> Coś się zalęgło w komputerze i ktoś z zewnątrz przejął kontrolę. Zdarza >> się jak ktoś w swojej nieświadomości pracuje na wingrozie i nie wie jak >> zabezpieczać czy testować to gówienko. >> > Co nie oznacza, że sąd uzna go winnym rozpowszechniania filmu - to > przestępstwo umyślne. Skoro nie uzna go winnym to i odszkodowania nie można się domagać - to tak jakby ścigać pocztę za przesyłanie kradzionego towaru. Albo sklep monopolowy za dostarczanie nieletnim alkoholu - bo jakiś małolat się włamał ukradł parę butelek. -- Boga prawdopodobnie nie ma. A teraz przestań się martwić i raduj się życiem! |
||
2015-06-14 15:04 | Re: Ktoś chce mnie orżnąć na ki | Andrzej Lawa |
W dniu 14.06.2015 o 14:56, Piotrek pisze: > Poproszę o doprecyzowanie. Załóżmy, że dla zaoszczędzenia sobie nerwów > i kłopotu ktoś się ugnie i mimo kaca moralnego zapłaci. Jeśli dobrze > rozumiem, nie kończy to całego rozwoju wypadków - jedynie > firma windykacyjna się odczepia, bo roszczenia właściciela praw > autorskich zostają zaspokojone, a postępowanie prowadzone przez > prokuraturę toczy się dalej. To jest ścigane na wniosek więc mogą od ścigania odstąpić. Z drugiej strony taki coś można uznać za przyznanie się do winy. Trochę podobna sytuacja: znajomy "dla świętego spokoju" przyjął jakiś mandat za spowodowanie kolizji - niby wymusił i ktoś przez to wpadł w poślizg i trafił w barierkę. Tera go ubezpieczyciel ściga regresem za tę barierkę bo przecież się przyznał do winy i oddalił się z miejsca rzekomego zdarzenia. -- Boga prawdopodobnie nie ma. A teraz przestań się martwić i raduj się życiem! |
||
2015-06-14 16:38 | Re: Ktoś chce mnie orżnąć na kilka stó | Tomasz Wójtowicz |
W dniu 2015-06-14 o 13:18, Marek pisze: > On Sun, 14 Jun 2015 12:27:45 +0200, Tomasz > Wójtowicz >> Przecież ja też mogę wziąć kartkę papieru i napisać na niej że mój > film >> rozpowszechniany jest spod adresów: 1.2.3.4, 1.2.3.5 i 1.2.3.6 >> uzasadniając to jakimś technobełkotem o torentach. Czy to już > upoważnia >> mnie do uzyskania od operatora adresu ww. użytkowników? Albo > prokuraturę >> do zarekwirowania im komputerów jako dowodów w sprawie? > > Tak, ale po to jest później sąd aby stwierdzić zasadność lub nie > "bełkotu". > Nie wiem czy rezolutny prokurator widzący ewidentny (załóżmy, że się > zna) bełkot może odmówić wystawienia nakazu ujawnienia danych do > providera rzekomego sprawcy. A jak się prokurator nie zna? Bo mnie nie chodzi o to, że ja zamierzam tak robić, tylko jaką ja mam ochronę przed tym, żeby ktoś mi takiego numeru nie wykręcił. Bo ja nie ściągam filmów, ale w moim komputerze bywają ważne dokumenty firmowe i nie chciałbym żeby w nich gmerał prokurator na podstawie jakiejś fałszywki, że udostępniam film. Albo załóżmy że mam taki film w komputerze. I co, zniszczą mi cały dysk razem z tymi dokumentami, czy tylko skasują film? A jak skasują, to przecież są programy do od-skasowania, więc co tak naprawdę mogą w tym względzie zrobić? |
||
2015-06-14 17:46 | Re: Ktoś chce mnie orżnąć na kilka stówek - do | Stokrotka |
> Złożoność oprogramowania wyklucza upilnowanie. Można co najwyżej dołożyć > wszelkich starań. Bzdura, Widowsy to oprogramowanie złożone, a Microsoft jakoś umie upilnować. -- (tekst bez: ó, ch, rz i -ii) Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo, nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. http://ortografia.3-2-1.pl/ |
||
2015-06-14 21:04 | Re: Ktoś chce mnie orżnąć na kilka stówek - dor | Piotrek |
A mnie interesuje jeszcze coś takiego. Są 2 osoby: A i B, przy czym pierwsza faktycznie rozpowszechniała film w sieci, a druga nie miała z tym nic wspólnego. Jeśli dobrze rozumiem, schemat działania jest taki: ktoś w imieniu właściciela praw autorskich do pewnego filmu monitoruje ruch w sieci p2p, przyłapuje osobę A na rozpowszechnianiu owego filmu i odnotowuje sobie jej IP. Następnie ów ktoś zgłasza (po iluś dniach) doniesienie do prokuratury. Prokuratura (znów po iluś dniach) występuje do dostawcy internetu z żądaniem udostępnienia danych użytkownika o tym numerze IP. Co jeśli osoby A i B mają zmienne IP i w chwili udostępniania danych przez providera numer IP przydzielony wcześniej osobie A należy już do zupełnie innej, przypadkowej osoby B, która z całą sprawą nie ma nic wspólnego? Chyba aż tak naiwne rozwiązanie zagadki nie jest możliwe, ale pytam dla porządku. |
nowsze | 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 | starsze |
Tytuł | Autor | Data |
---|---|---|
ktos chce ode mnie wyludzic pieniadze - gdzie to zglosic |
Glikogen | 2005-11-14 19:30 |
czy ktoś już? |
Leszczak | 2006-01-21 17:36 |
Bank chce ode mnie pieniadze.... |
pjajus | 2006-03-28 14:44 |
Czy SM chce mnie oskubac, a moze maja racje? |
kjvirtual | 2006-09-09 23:44 |
2 policjantow chce mnie oszukac - pomocy! |
greg198803 | 2006-10-18 12:46 |
MOPS chce ode mnie wyrwać kasę na ojca (dł |
Piotr | 2007-05-21 19:51 |
Garaz - spoldzielnia chce mnie zrobic w konia? |
przemjaskier | 2007-05-30 11:37 |
Adwokat chce mnie oskalpować - czy słusznie ?? |
Kristofuros | 2008-02-27 20:37 |
Ktoś się pomylił? |
fatrix | 2008-04-26 11:04 |
Spadek i podatek - niech mnie ktoś oświeci |
SQLwiel | 2010-10-25 18:44 |