Rząd po raz pierwszy zamierza pomóc firmom tak, by nie musiały zwalniać ludzi. Chce płacić pracownikowi połowę pensji minimalnej, gdy firma stanie z powodu kryzysu. Drugą połowę ma dorzucić pracodawca.
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Michał Boni mówi _ Gazecie Wyborczej _, że dzięki tak zwanemu urlopowi postojowemu przedsiębiorstwo nie musiałoby zwalniać pracowników ani wysyłać ich na urlopy bezpłatne. Wypłacałoby im miesięcznie równowartość płacy minimalnej - 1276 zł, a połowę z tego dawałoby państwo.
W rezultacie pracownik dostawałby dwa razy więcej niż zasiłek dla bezrobotnych, który wynosi dziś 662 złotych. Boni dodaje, że pieniądze wypłacałby Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
Dopłat do _ postojowego _ od dawna domagali się związkowcy i pracodawcy, którzy nie oglądając się na rząd, zaczęli szykować wspólny pakiet antykryzysowy. 4 marca chcą go przedstawić Donaldowi Tuskowi. Pracodawcy i związkowcy proponują, by skorzystały tylko te firmy dotknięte kryzysem, które do 30 czerwca 2008 roku były w dobrej kondycji, a potem nagle sprzedaż czy zamówienia spadły im o co najmniej 30 procent.