Blisko 5,5 mln zł domaga się od Skarbu Państwa Joanna Jarosz, której firmę odzieżową z Sosnowca doprowadziły do ruiny decyzje aparatu skarbowego, jak później uznał sąd administracyjny - błędne.
Sąd Okręgowy w Katowicach przesłuchał pierwszych świadków w procesie o odszkodowanie.
Sprawa Joanny Jarosz porównywana jest do kłopotów, jakie z urzędnikami skarbowymi miał były szef Optimusa Roman Kluska. Podobnie jak jemu, także właścicielce firmy odzieżowej New Knitting zarzucono nieprawidłowości w rozliczaniu podatku VAT.
Jej spółka, zajmująca się produkcją wyrobów dziewiarskich, otworzyła oddział w Hamburgu. Oddział kupował materiały do produkcji i powierzał go macierzystej spółce. Centrala dostarczała zaś oddziałowi już gotowy towar, który ten z kolei sprzedawał kontrahentom niemieckim.
New Knitting, jako eksporter otrzymywał zwrot VAT. Siedem lat temu aparat skarbowy uznał jednak, że pomiędzy macierzystą firmą a oddziałem dochodziło jedynie do _ przesunięcia magazynowego _, a więc zwrot podatku się nie należy.
Naliczono wysoką karę, bez zwrotu podatku firma miała w kasie każdego miesiąca o 100-200 tys. zł mniej niż do tej pory. Zabezpieczono nieruchomości i sprzęt firmy. Banki nie chciały udzielać kredytów. Jarosz musiała zwolnić pracowników. Niemiecki oddział trzeba było zamknąć.
- _ Kiedy zaczęły się kłopoty, straciliśmy wiarygodność w oczach firm niemieckich. Jeżeli ktoś na tamtejszym rynku ma problemy z urzędem skarbowym jest uważany za nieuczciwego _ - mówił Michał Jarosz.
Sprawę formy Joanny Jarosz rozpatrywał wcześniej sąd administracyjny, który ostatecznie to jej przyznał rację. Dziś jej spółka jest w bardzo złym stanie - nie produkuje niczego, podnajmuje część pomieszczeń innej firmie i chce sprzedać budynek. Prezes Jarosz powiedziała PAP, że 5,5 mln zł, których żąda w pozwie, to wyliczona strata oraz utracone korzyści jej firmy. Zdecydowała się wytoczyć proces, aby spłacić stare zobowiązania.
- _ Sprzedajemy w tej chwili majątek, nieruchomości, bo musimy to wszystko spłacić _ - podkreśliła Jarosz. Jak mówi, nawet jeśli wygra proces i dostanie takie pieniądze jakich żąda, prawdopodobnie nie będzie już w stanie wznowić działalności spółki.
- _ Jestem po siedmiu latach ciężkiej wojny. Mało kto ma siły i energię, aby budować taką firmę od nowa _ - oświadczyła. Jak dodała, nikt z aparatu skarbowego nigdy jej nie przeprosił.